KRÓTKIE INFORMACJE:
--> UWAGA! Aby nie pogubić się "kto kim jest?" dodałam specjalną podstronę dla osób nie czytających "Percy Jacksona i Bogów Olimpijskich" - na TEJ podstronie będę powoli dodawała postacie z książek R. Riordana.
--> Rozdział 2: 10% (pisany)
--> W "Dziale Ocen i Recenzji" z "Katalogu Euforii" pojawiła się ocena mojego bloga!
--> W "Recenzowisko" pojawiła się ocena mojego bloga!
To na tyle, oczywiście dziękuje wszystkim za komentarze, które jak doskonale pewnie wiecie (sami piszecie blogi, na które wpadam z przyjemnością) naprawdę motywują!

Zaktualizowane dnia: 27.09

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział VIII

Zacznę od informacji, że tym razem moje opowiadanie nie jest sprawdzone przez betę, a która na jakiś czas mnie opuściła T-T Dlatego też, przepraszam za nieuniknione błędy w opowiadaniu. Starałam się je jakoś wyłapać, ale wiecie jak jest...
Dzisiaj będzie rozdział, a jutro wstawię świąteczny dodatek >.< Przepraszam was, że tak długo na niego czekaliście, ale z powodu pewnej strony, którą znalazłam (z mangami) miałam nie lada problem się od niej oderwać. Na szczęście udało mi się i wyszłam z tego niemal bez większego uszczerbku na zdrowiu :3
Zanim przejdziemy do rozdziału, chce dodać taki Mikołajkowy dodatek (spóźniony, ale cóż), więc zaczniemy od krótkiej historii:





*Ryan – „jak umarł mój chomik*


To była zabawna historia, naprawdę!
O ile dobrze pamiętam miałem wtedy siedem lat i byłem światkiem wielu dziwnych rzeczy, bo ilekroć spotykałem jednego z bogów był on wkurzony, gdy dla zabawy nazywałem ich greckimi imionami, bo wtedy musieli się zmienić, gdyż ja, jako jedyny w obozie Jupiter byłem synem greckiego boga.
Nie mniej o ile dobrze pamiętam tamtego dnia miałem dwie wizję: Pierwsza – była oczywiście o mojej Jillian… (teraz coś zupełnie nie na temat, bo razem ze mną wyobraźcie sobie śliczny biały domek z białym płotkiem… chociaż to ja jestem bardziej romantyczny z naszej pary, to nawet ja nie mam na tyle rozwiniętej wyobraźni, aby widzieć moją kochaną Jillian w czymś takim nawet za cenę swojego życia), gdzie widziałem wtedy moment zabicia jej babki.
Ja wiem, kto ją zabił, bo zapewne jak dobrze wiedzie mitologiczne potwory (i inne takie) nigdy nie umierają a jedynie trafiają do Hadesu (czy gdzieś tam) potrzebują wtedy kilku lat (zależnie od swojej siły), aby na nowo wrócić do świata śmiertelników, ważne jest również, że zabity potwór może zmienić się w mgłę, czy w popiół albo w dziwną zieloną maź… serio, kiedyś przytrafiło mi się coś takiego! Jednak możliwe, że jako czternastolatek byłem na tyle pijany, że pomyliłem potwora z kiblem swojego kolegi, co prawda bycie oblepionym zielonymi rzygami i „stolcem” nie należy do przyjemnych…
Drugą wizją było: mój chomik umierający na zawał serce.
Oczywiście natychmiast polazłem przy nim czuwałem starając się używać jednej ze sowich mocy odziedziczonych po ojcu. Byłem na tyle naiwny, że sądziłem, iż mogę zapowiedzieć jego śmierci. Przez następny tydzień musiałem chronić go przed wieloma próbami zabicia.
Zawiodłem niestety, gdy spotkałem Wenus.
Naturalnie najpierw zobaczyłem kasztanowłosą dziewczynę o szarych oczach w dziwnej sukni, a chwilę później była w trakcie transformacji (ważna uwaga! Ponieważ bogini miłości zmienia się w ukochaną osobę – taką, która według ciebie jest piękna i za nic jej nie oszukasz! Jej transformację z rzymskiej w grecką można rozpoznać z powodu nagłej zmiany ubioru!), a ponieważ widząc ją miałem szczerą nadzieje, że tak właśnie moja Jillian będzie wyglądać, gdy dorośnie nie zauważyłem jak mój zawsze dzielny i skłonny do ryzykowania życia chomik wymknął mi się z dłoni.
Chwilę później ja i pół-Wenus pół-Afrodyta spoglądaliśmy na chomika, którego nadepnęła swoją szpilką od kozaków. Od razu wrzasnąłem i nie mniej cudacznie zachowała się bogini (jak się okazało panicznie bała się chomików, wiedzieliście?), zaczęła machać nogą, aby pozbyć się „gryzonia”, a ja naturalnie starałem sią ją powstrzymać, bo tylko pogarszała stan zdrowia mojego ukochanego zwierzątka.
Niestety w końcu udało jej się wyrzucić go w powietrze przybierając postać greckiej bogini i wyglądając na zaskoczoną, wyznała mi wtedy, że najwidoczniej w swojej pół-formie boi się chomików, bo tak zazwyczaj wcale tak nie jest.
Oczywiście jej nie wierzyłem i zbyłem to milczeniem, biegnąc, co sił w nogach w stronę mojego chomika (bogini Miłości powinna spróbować grania w piłkę nożną, bo na niezły wykop!). Na moje nieszczęście tego dnia niektórzy herosi strzelali z łuków i płonąca strzała trafiła w moje zwierzątko domowe.
Oczywiście mój chomik się podpalił – nadal wtedy żył – toteż jakimś cudem wpadł przez uchylone okno do damskiej toalety prosto do muszli toaletowej, gdzie jakaś dziewczyna miała poważne rozwolnienie. Oczywiście zdążyła spuścić wodę, ale gdy wpadłem do środka nie zwróciłem uwagi na jej opuszczone spodnie, ale zanim mogłem złapać strzałę, okazało się, że…
To, co wyszło z pewnej dziewczyny zatkało kibel i zaczęło zalewać łazienkę kanalizacją. Oczywiście mimo opuszczonych spodni dziewczyna zaczęła zwiewać. Wtedy udało mi się wyciągnąć – niestety już zdechłego – chomika. Na szczęście moja matka zajęła się jego wyglądem i jako tako wyglądał w miarę normalnie. Nazajutrz odbył się pogrzeb, a ja wyniosłem z tego wielką lekcję.
Oto cała zawiła historia związana ze śmiercią mojego chomika, a teraz zapraszam was na:




Rozdział VIII 
"(...)Naprawdę zostałem wezwany, ponieważ ktoś walnął się w głowę?(...)"
 
*Perspektywa Maggie*

Musiałam przyznać, że nieco zazdrościłam mojej nowej przyjaciółce takiego chłopaka jak Ryan, który jest spełnieniem marzeń, oczywiście gdyby nie ten drobny fakt, że rudowłosy postanowił stworzyć album ze wspólnymi zdjęciami z nieprzytomną w tej chwili dziewczyną, byłby niemal idealny. Gdyby nie moja ingerencja pewnie Jillian zostałaby nieźle wykorzystana przez aparat Ryana, a trzeba przyznać, że miał on wiele cudacznych pomysłów.
Znów znaleźliśmy się w Wielkim Domu, ponieważ mieliśmy do niego bliżej niż do punktu medycznego, a który był niedaleko areny (gdyż dzięki temu jest znacznie niższy spadek poważnych urazów, jakie dodatkowo odnosili herosi, aby pokonać spory dystans do pomocy medycznej).
Byłam więcej niż zaskoczona, kiedy nagle Ryan pochwalił się swoim aparatem, który kilka minut wcześniej odkupił od (podobno) satyra. Pomijając to, że nie wiem skąd „jakiś” satyr wytrzasnął aparat cyfrowy i to, że Ryan nagle zdobył drachmy, to jest jeszcze kwestia „kiedy to zrobił”, gdyż cały czas miałam go na oku ze względu na to, że to on wniósł w ramionach Jillian, a już chwilę później chwalił się swoim aparatem.
— Teraz naprawdę mi jej szkoda — oświadczył Nico spoglądając wymownie na Ryana.
— To nie ja walnąłem ją w głowę kamieniem — oznajmił niezrażony rudzielec.
Ta krótka odpowiedź wystarczyła, aby syn Hadesa nachmurzył się jeszcze bardziej. Niestety znałam Jillian na tyle dobrze, że nie dziwiłam się, że tak zadziałała Nico na nerwy, co oczywiście było widoczne, gdy jego moce wymknęły się mu „lekko” spod kontroli i kawałki skał zaczęły lewitować nieco nad ziemią, a co dziwniejsze kilka z nich dziewczyna wyminęła z niezwykłą gracją, albo odbijały się od niewidzialnej tarczy – tak jakby coś ją chroniło.
Podejrzewałam, że jest ona córką Aresa bądź Ateny. Możliwe też, że jej rodzice byli ich dziećmi a ona jest mieszaniną genów dwójki bogów. Może jej matka była córka Ateny i spiknęła się z Aresem? Było to poniekąd dziwne, ale nie niemożliwe, prawda?
Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi, więc odwróciłam się podobnie jak dwójka herosów, aby zobaczyć znajomego blondwłosego chłopaka. Mimowolnie rozchyliłam wargi i wciągnęłam ze świstem powietrze, nawet nie przejęłam się już tym, że moje policzki są czerwone jak dojrzałe pomidory. Po prostu wgapiałam się w syna Apolla jak urzeczona.
— Cześć, Nico — powiedział, kiwając głową czarnowłosemu w geście pozdrowienia.
Syn Hadesa burknął coś pod nosem niezrozumiałego i wbił spojrzenie w swoje buty ignorując nowo przybyłego, a który podobnie zignorował mnie i przywitał się z Ryanem. Nie było to niemiłe z jego strony, bo w końcu kiedyś chciał mi pomoc w nauce łucznictwa, niestety wtedy trochę wybuchłam (dosłownie), a chłopak najwidoczniej nie chciał ponownie tracić włosów i brwi.
Gdy tak przyglądałam się jak witał się z rudowłosym, nagle dostałam olśnienia.
Szeroko otwartymi oczami zobaczyłam jak aury chłopców się lekko dotykają w rozpoznaniu, a to znaczyło, że mieli coś ze sobą wspólnego... Zazwyczaj dzieje się tak w przypadku,  gdy spotyka się rodzeństwo… Wychodziło, więc na to, że Ryan był synem Apolla.
Nie byłam tym zaskoczona. Nie powiedziałam tego głośno, bo niema prośba w oczach rudowłosego, która się pojawiła, gdy jego przyrodni brat otwierał usta, aby właśnie to oznajmić… Will zrozumiał go bez słów i jedynie kiwnął, w niemej zgodzie głową. To wystarczyło, aby potwierdzić moje przypuszczenie, jak również oznaczało to, że został już uznany.
Jak zwykle uśmiechnął się szeroko i dalej zaczął z uwielbieniem robić zdjęcia Jillian, a ja nie miałam już odwagi go powstrzymywać. Zastanawiało mnie, czemu wybrał właśnie ją. Kim tak właściwie on jest? Bo tak nagle pojawił się znikąd i z miejsca oznajmił, jakie ma intencję względem Jillian. Przez moment zastanawiałam się nawet, czy nie jest jakimś psychicznym prześladowcą?
— Naprawdę zostałem wezwany, ponieważ ktoś walnął się w głowę? — mruknął nagle syn Apolla. — Nic poważnego jej się nie stało i każdy z was może to uznać… — zamilkł nagle i zrobił wielkie oczy wlepiając wzrok w Nico. — Podejrzewam, że to nie ty ją tak stłukłeś?
— Wyrżnęła w pomnik Atlasa — oznajmił Ryan.
Nie miałam pojęcia, o co chodziło Willowi, dopóki nie odezwał się rudowłosy, ale ten to niby skąd wiedział? Syn Apolla zaczął ją uzdrawiać, a Ryan w ciszy go obserwował. Zauważyłam jak pociera on swoją lewą dłonią o prawe przedramię, jakby coś tak naprawdę go swędziło. Chciałam tam podejść i spytać się go o to, ale jedynie odwróciłam spojrzenie.
Wszyscy w pokoju mnie ignorowali i wcale nie było to dla mnie dziwne.
— Och, właśnie Magic — odezwał się syn Apollo zwracając na siebie moją uwagę. — Samael o ciebie pytał — dodał.
Szczerze zaskoczyły mnie jego słowa, bo jak dobrze pamiętałam to zazwyczaj ja szukałam syna Tanatosa, a on wydawał się wkurzony moją obecnością. Właściwie był on taki cichy i chłodny, że wielu herosów trzymało się od niego na dystans i to nie tylko z powodu jego pochodzenia, ale właściwie ze względu na jego zachowanie.
— Ryan? — Spytał syn Apolla.
Natychmiast skupiłam swoją uwagę na moim nowym przyjacielu, a który bezmyślnie zaczął wgapiać się w jakiś punkt. Może mi się wydawało, ale mogłabym przysiąc, że jego tęczówki przysłonięte zostały przez mgłę, po chwili jednak uśmiechnął się szeroko.
- Mam nadzieję, że zaprosisz mnie na ślub Maggie. – Mrugnął do mnie okiem. – Wtedy przyjdę z moją żoną – oznajmił patrząc wymownie na nieprzytomną Jillian.
Po minie Nico wiedziałam, że uważa rudowłosego za wariata. Szczerze mówiąc pewnie znalazłby on wspólny język z Jillian. Natomiast sam syn Apolla wpatrywał się w Ryana jak w ósmy cud świata.
— Ty możesz…
— Tak — przerwał mu Ryan. — Jesteś Will Solace, prawda?
Syn Apolla przytaknął.
— Jesteś pewny tego, co czujesz?
Ryan zaczął autentycznie bawić się w jakieś dziwne gadki niczym bogowie, więc postanowiłam się ewakuować i mamrocąc coś niezrozumiale, szybko i w nagłej panice wypadłam z pomieszczenia, gdzie w ciągu dalszym dwóch herosów wgapiało się w Ryana z różnymi reakcjami.

*          *          *

Przygryzając dolną wargę ze zdenerwowania stałam przed domkiem Hekate. Uwielbiałam swój domek, ale mimo moich wszelkich starań nigdy nie udaje mi się być asertywną osobą.  Przyglądałam się delikatnie migoczącym cegłom i mimowolne uśmiechnęłam się na myśl, że są one zaczarowane i tylko my, dzieci Hekate, znamy większość z ich działań.
— Magic wróciłaś? — Spytał znajomy głos.
Odwróciłam się do tyłu, aby spojrzeć na znudzoną dziewczynę o dziwnej barwie włosów nazywany „truskawkowym blondem”, a co ciekawe zarzeka się ona, że to jej naturalny kolor. Jej tęczówki za to są w jasno-beżowym barwie i można było w nich zobaczyć kilka złotych i białych plamek. Jednak to, co ją wyróżniało wśród herosów to fakt, ze, jako dwunastolatka miała karnację w kolorze latte z mleczkiem.
— Cześć Amira, właśnie niedawno wróciłam — odpowiedziałam. — Jak twoje skrzela?
Dziewczyna westchnęła ze smutkiem, albo przynajmniej tak mi się zdawało.
— Nie udało się, po piętnastu minutach zawsze znikają — oznajmiła znudzonym głosem. — Słyszałam, że szwendałaś się z jakąś dziesięciolatką i „ciachem” jak nazwały tego rudego córki Afrodyty — dodała.
Zmieszałam się na te słowa i to ze względu, że Jillian naprawdę wygląda jak uczennica podstawówki. Nie miałam wątpliwości, że taka ocenia Złośnicy (jak nazywa ją Ryan) może naprawdę wyprowadzić ją z równowagi.
Z niepewności przygryzłam dolną wargę i poczułam, jak ciepło znów skrada mi się na policzki, a czego naprawdę nienawidziłam, a później słowa samoistnie zaczęły wypadać z moich ust, tworząc całkowity chaos.
— Satyrowie mieli rację odnośnie tego herosa, znaczy w końcu Jill okazała się dziewczyną, a co dziwniejsze antyspołeczną, bo ile znasz osób, które wyprowadzają z równowagi swoich dyrektorów? Osobiście spotkałam tą grubą panią i jak teraz o tym myślę, muszę znaleźć jakieś rozwiązanie, bo niemożliwe jest, aby ulubiony nauczyciel Jillian, co mi oczywiście wytknęła, bo ona zawsze mówi prosto z mostu, nawet, gdy Ryan to ten rudowłosy chłopak, a który nagle pojawił się u boku Jillian, prawdę mówiąc nie mam pojęcia jak przeżył tak długo poza obozem, wie o mitologii całkiem sporo i nawet wiedział, że jest dzieckiem boga! Na dodatek on jest całkowicie zakochany w Jill, co oczywiście jej…
— Dobra! — Przerwała mi Amira podnosząc dłoń do góry, choć jej mina nadal nic nie wyrażała. — Spytam kogoś innego.
Następnie odeszła nie oglądając się nawet za siebie, a ja znów poczułam zdradzieckie ciepły napływające mi do policzków. Spojrzałam na swój domek z dziwnymi mieszanymi uczuciami, bo po raz kolejny od momentu, gdy przywiązałam się do Ryana i Jillian poczułam lęk, że oni podobnie jak reszta herosów zaczną mnie ignorować.
Czasami chciałabym być kimś innym.
Spuściłam głowę pozwalając, aby moje czarne delikatne loki przysłoniły całą moją twarz, a beznadziejne uczucie całkowitej bezsilności szybko mną zawładnęło. Niestety, mimo że wydawało mi się, że w obozie odnajdę dom, że w końcu zostanę zaakceptowana przez rówieśników to jednak moja silna magia, jaką odziedziczyłam po matce jest nie tylko nieprawdopodobna, ale również przerażająca. W ten sposób większość dorosłych traktuje mnie jak tykającą bombę, czekając, kiedy wybuchnę.
Podniosłam głowę biorąc głębszy wdech. Nie mogłam uciekać (bo nawet gdybym chciała, nie miałam gdzie), więc starając się być dzielna, ruszyłam w stronę swojego domu, a gdy tylko uchyliłam drzwi zostałam odrzucona do tyłu w sam środek grających w piłkę nożną herosów, a właściwie wleciałam do jednej z bramek, a kilka osób wrzasnęło „Gol!”, bo właściwie wybryki dzieci Hekate były tutaj traktowane jak norma życia codziennego.
— To wina Lou!
 Ten głos należał oczywiście do kogoś z mojego rodzeństwa, ale w tej chwili miałam ochotę zapaść się pod ziemię, co z powodu mojego pochodzenia było naprawdę całkiem możliwe.

*          *          *

Naturalnie nie zagrzałam dłużej miejsca w swoim czterech ścianach, gdyż już po chwili, niemal przeszukałam cały obóz aby odnaleźć Chejrona, czy zawsze tak jest, że gdy kogoś się szuka, nigdy nie można go znaleźć? Na szczęście odnalazłam owego centaura na strzelnicy, gdzie właśnie tłumaczył kilku herosom, cytuje: „Nie możecie być najlepsi we wszystkim” – te słowa najbardziej kierował do dzieci Aresa.
Mój wzrok natrafił jednak na znanego mi chłopaka, był on oparty o jedną z drewnianych ścian, gdzie zazwyczaj wisiały łuki i strzały. Jego białe włosy miały już czarne odrosty. Wiele osób uważa, że zrobił z siebie tlenionego blondyna, choć zarzekał się, że to jego naturalny kolor.
Prawdą odnośnie jego włosów było, że w dzień są one białe jak u ducha, w nocy zaś czarne jak u śmierci - miało to związek z jego pochodzeniem. Niektórzy nawet mieli dziwne pomysły odnośnie jego włosów, co było naprawdę zabawne i może dlatego nie wyprowadzał ich z błędu. Najbardziej uwielbiałam jego tęczówki w przepięknym miodowym odcieniu, wiele osób nawet nazywało go „Wampirem ze Zmierzchu”, a za co naprawdę się wkurzał.
On chyba, jako jeden z niewielu herosów nie jest podobny z charakteru do swojego ojca, uśmiechnęła się na te myśl, bo w końcu każdy w obozie go unikał, a większość czasu spędzał na arenach i strzelnicach, zawsze można było go spotkać walczącego z zimną determinacją w oczach.
Ja jednak jak zwykle uśmiechnęłam się do niego, zapominając, jaki był mój cel i natychmiast do niego podbiegłam, co miałam w zwyczaju, a następnie mocno się do niego przytuliłam, choć miał on chłodną miną, odwzajemnił napływ mojej czułości. Był właściwie jednym z nielicznych herosów płci męskiej, których się nie bałam i z pewnością miało to wiele wspólnego z moją przeszłością.
— Cześć Sammy, szukałeś mnie? — Spytałam podekscytowana. — Mówiłam Ci przecież, że mam misję, którą z powodzeniem wykonałam — oznajmiłam z szerokim uśmiechem.
Od pewnego czasu już nie warczał na mnie, gdy nazywałam go tym zdrobnieniem, a z pewnością po tym, jak przez niego beczałam stara się być mniej opryskliwy w stosunku do mnie. Niestety byłam strasznym mięczakiem i nic nie mogłam z tym zrobić. Dlatego też zaczęłam z radością opowiadać mu to samo, co Amirze, zanudzając go historią, która nie miała składu i ładu.
— Poczekaj — przerwał mi zatykając swoją wielką i szorstką dłonią moje usta, bruzda, jaka pojawiła się między jego brwiami była naprawdę zabawna. — Kim jest Ryan?
Zamrugałam, zdezorientowana jego pytaniem, bo przecież mu to wyjaśniłam, a gdy jego dłoń zniknęła z mojej twarzy uśmiechnęłam się szeroko i wyjaśniłam:
— To mój przyjaciel!
Mój entuzjazm niestety mu się nie udzielił, bo nagle jego szczęka się zacisnęła, a on spiorunował mnie wzrokiem jakbym właśnie powiedziała, że jego ukochana Ledy Bestia (mam na myśli Dodge Tomahawk – czarny i paskudny motor! Bo może i jest najszybszy, ale brzydki, a Sammy ma na jego punkcie jakąś obsesję!) jest tak samo szybki jak trzyletnie dziecko na rowerku.
— Przyjaciel? — Mruknął cicho i w ponurym tonie.
Postanowiłam nie zrażać się jego humorem, choć zrobiło mi się nieco przykro z tego powodu, a nawet poczułam się niezręcznie. Rozejrzałam się po strzelnicy, zastanawiając się, czy nie przydałoby się mi poprawić swoich rzutów sztyletami, bo dawno tego nie robiłam, a to była jedyna rzecz, w której byłam w miarę całkiem dobra.
— Jest jeszcze Jillian — dodałam.
Ta dziwna, napięta atmosfera pomiędzy nami zaczęła mi się udzielać. Spuściłam głowę, czując strach przed tym, że w jakiś sposób zraniłam swojego przyjaciela. Czy powiedziałam coś nie tak?
Serce biło mi szybciej z powodu strachu i niepewności, a oczy zaczęły szczypać nową porcją łez.
— A gdzie teraz ten twój przyjaciel?
W jego głosie dało wyczuć się wrogość, nie rozumiałam tego, a gdy podniosłam wzrok dostrzegłam prawdziwą złość malującą się na jego twarzy i bez powodu łzy zaczęły lecieć mi po policzki. Lekko się zmieszał tym widokiem, a w moim gardło powstała gula. Bałam się tego, że nasza przyjaźń może się skończyć, a on był jedynym tak bliskim mojego serca przyjacielem, wiedziałam, że gdybym go straciła jakaś część mnie na zawsze by umarła.
Właśnie z powodu tych ponurych myśli rozbeczałam się na dobre i Sammy chcąc nie chcąc zgarnął mnie w ramiona mamrocząc jakieś słowa pocieszenia i przepraszając mnie za swoje zachowanie, obiecując przy tym, że nigdy mnie nie opuści, ale abym już tylko nie niszczyła mu jego ulubionej bluzki. Jego słowa mnie naprawdę pocieszyły, a gdy się od niego odsunęłam spostrzegłam zaciekawione spojrzenia kilku nowych herosów.
— Czy chodzi o Ryan?  — Spytałam zmartwiona i pociągając lekko nosem. — Niestety on teraz jest przy Jillian, naprawdę oszalał na jej punkcie — dodałam.
Sammy wbił we mnie niedowierzające spojrzenie i roześmiał się w głos, byłam zaskoczona huśtawką jego emocji, ale bezmyślnie przytuliłam się do niego ponownie.
— W końcu Słodka Czarodziejka nie przyjaźniłaby się z chłopakiem ze statusem singla — zakpił.
Zaśmiałam się lekko z jego słów, a moje oczy mimowolnie znów zaczęły szczypać, wtedy również przypomniałam sobie, że przyszłam tutaj w poszukiwaniu Chejrona, bo jako grupowa swojego domku musiałam mu powiedzieć, czemu potrzebujemy nowej szafy i drzwi wejściowych do domku.
— Szukasz Chejrona? — Spytał odgadując moje myśli.
Kiwnęłam głowę bez słowa. Mój przyjaciel uśmiechnął się lekko, a ja rozpłynęłam się z radości, bo naprawdę rzadko można coś takiego zobaczyć u „Żniwiarza” jak zazwyczaj jest nazywany, jakby nie patrzeć jest jedynym tak ponurym synem Tanatosa, przy czym jest najstarszym i właśnie przez to stał się grupowym – ten tytuł w końcu niesie ze sobą sporo odpowiedzialności.
— Cieszę się, ze misja się udała i jesteś cała i zdrowa Czarodziejko — wyznał z uśmiechem.
Roześmiałam się głośno, gdy poczochrał moje włosy. Po chwili śmiech przeszedł w cichy chichot. Byłam naprawdę szczęśliwa, że potrafię tak rozluźnić tego sztywniaka. Był słodki, co prawda jedynie dla mnie, a co wydawało się niektórym herosom dziwne i podejrzane, ale my od dość dawna byliśmy tak zżyci, w końcu razem trafiliśmy do obozu.
— Trenujesz? — Spytałam zmieniając temat.
Wskazałam głową na strzelnice, ale on jedynie kiwnął głową przyswajając znów maskę obojętności. Szybko zdjął ze ściany jeden z łuków i zabrał skórzany kołczan wypełniony strzałami. Od razu przewiesił sobie go przez pierś i kiwnął mi na pożegnanie.
To był jeden z niebezpiecznych tematów, bo jako syn Tanatosa nie mógł używać swoich naturalnych mocy, poniekąd słyszałam pogłoskę, że jako jego syn mógł zmusić dusze do pozostania w ciele, jak również plotkę, że nie ważne jak bardzo jest ranny nie umrze dopóki sam tego nie zechce, a co jest naprawdę przerażające, bo na dodatek właśnie przez to sam jego dotyk może zabić.
Podobno dłoń śmierci jest zimna.
Natomiast Sammy – Samael Dethbone – ma zimne dłonie z natury.
Tak byłam zamyślona o swoim przyjacielu, że nawet nie przemyślałam pomysłu z użyciem magii, aby pomóc mu z treningiem. Niestety przez moja magię, strzały nagle dostały własnego rozumu jak również skrzydeł i zaczęły atakować herosów.
Sammy obejrzał się na mnie i westchnął, jakby to, co się wydarzyło było czymś oczywistym skoro jestem w zasięgu jego wzroku. Właściwie to, mimo że mamrotałam przeprosiny, byłam pod nie lada wrażeniem, gdy mój przyjaciel używając innych strzał (tych, które złapał i swoją mocą je uśmiercił – co było trochę okrutne) a następnie zaczął strzelać do tych, które atakowały herosów, a ku mojemu zdumieniu trafiał w nie bezbłędnie łamiąc je na pół.
— Czarodziejko, lepiej idź do Chejrona — oznajmił, gdy skończył.
Wszyscy nowi herosi wpatrywali się w niego jak w prawdziwego boga, a we mnie jak w diabła wcielonego. Zarumieniłam się zawstydzona, bo chciałam tylko mu pomóc, a wszystko jak zwykle poszło na opak, czy ja do końca życia będę taką pechową dziewczyną?

*          *          *

Bogini Fatum mnie nie lubi.
To jedyne wyjaśnienie tego, czemu nagle arena straciła grawitację, a Chejron po prostu wpatruje się we mnie zawiedzionym wzrokiem. Szczerze mówiąc, to wszyscy powinni się cieszyć! Dzięki mnie mogą nauczyć się tego jak walczyć w powietrzu, ale chyba nikt nie był jakoś uszczęśliwiony tym, że musi być łapany na lasso i ciągnięty na dół, by nie trafić do kosmosu.
— Maggie… czemu odeszłaś od swoich nowych przyjaciół? — Spytał mnie Centaur.
Najpewniej dostrzegł, ze przy tamtej dwójce jestem nieco spokojniejsza. Nawet nie wiedział, jak bardzo się myli. Jednak nie mogłam jakoś niszczyć tej nadziei w jego oczach na myśl, że w końcu ja i moje rodzeństwo przestaniemy niszczyć ten obóz.
— Will powiedział, że Sammy mnie szuka, ale uznałam, że wpadnę do swojego domku, tęskniłam za swoim rodzeństwem, wtedy Lou znów użył jakiegoś dziwnego zaklęcia, które znalazł w Internecie, więc chciałam skonfiskować mu jego „księgę czarów”, która zaczął podobno pisać, ale z jakiegoś powodu ma ją teraz córka Afrodyty i odmówiła oddania, bo ona się kocha w Lou, co jest naprawdę dziwne, a gdy chciałam prosić cię Chejronie o pomoc wpadłam na Sammy’ego i tak jakoś wyszło, że… 
Mój monolog trwał jeszcze chwilę, a ja i centaur rozmawialiśmy ignorując (z powodu wielu podobnych sytuacji) chaos, jaki dzieje się koło nas i ma związany ze mną. Naturalnie kilka herosów rzuciło jakieś złośliwe uwagi w moją i mojego rodzeństwa stronę, a z tego powodu nieco zakuło mnie serce, bo naprawdę chciałam się wśród nich wpasować. Tylko że mało kto chce się zadawać z córką Hekate, która odziedziczyła po swojej matce naprawdę sporą moc i niekiedy jej nie kontroluje.
Szczerze mówiąc, to magia rzadko kiedy mnie słuchała.
— Porozmawiam z Panem D., a ty idź po kogoś ze swojego rodzeństwa, bo ktoś musi odczarować arenę — zarządził Chejron, po wysłuchaniu mnie.
Kiwnęłam głową i popędziłam w stronę domu Hekate, gdy zastanawiało mnie jak radzi sobie Jill i Ryan, więc postanowiłam wejść (nie) po drodze i zerknąć, co się dzieje. Gdy tylko znalazłam się dość blisko od razu usłyszałam głos swoich przyjaciół:
— …Odkupiłem za pięćdziesiąt drachen od pewnego satyra — wyjaśnił na jakieś pytanie Ryan. Stwierdziłem, że najlepiej od razu zacząć prowadzić album ze zdjęciami, które uwiecznią każdą chwilę, jaką spędziłem z moją dziewczyną!
Od razu przypomniał mi się aparat, jakim obsługiwał się rudowłosy, robiąc zdjęcia Jill, usłyszałam chichot Willa, gdy nagle odezwała się warcząc jak wściekła Jill:
— Mówiłam ci, ze nie jestem twoją dziewczyną!
— Moją przyszłą dziewczyną poprawił się niezrażony Ryan.
— Chyba w twoich snach!
— A żebyś wiedziała, ze tam dzieje się, a dzieje…
— To wariaci usłyszałam ciche stwierdzenie Nico.
— Z jakiej ty planety żeś się urwał! Znów Jill.
— Tej, która krąży wokół ciebie — odparował Ryan.
Pokręciłam głową szczerze rozbawiona tą awanturą.
— Zamknij się Rudzielcu!
— Kocham cię Złośnico!
— Nie nazywaj mnie tak!
— Nie zmieni to uczucia, jakim cię darzę…
Ich sprzeczka trwała jeszcze chwilę, ale ja miałam już dosyć i byłam święcie przekonana, że jakoś sobie poradzą. Dlatego czym prędzej ruszyłam w stronę swojego domku, trzeba jak najszybciej ratować herosów, którzy mogą zostać wysłani w kosmos.

25 komentarzy:

  1. Rozdział niesamowity, a mikołajkowa opowieść była genialna ;D Ten pomysł z albumem był genialny. Masz małą literówkę; "Przyglądałam się delikatnie migoczącym cegł-ą-". Wydaje mi się, że powinno być cegłom. Chociaż nie jestem pewna. Ta sprzeczka Jill i jej eee... przyszłego chłopaka była naprawdę urocza <3 No musiało nieźle wyglądać, kiedy strzały nagle zaczęły atakować innych herosów xd Wyobraziłam to sobie i prawie się rozpłakałam ze śmiechu ;D Nie mogę się doczekać nexta.
    Chciałam przy okazji poinformować o nowej zakładce na naszym blogu. Nazwałyśmy ją (bardzo oryginalnie) - spam :D No i zapraszam w sobotę na nowego posta.

    Pozdrawiam cieplutko :*
    http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz świętą rację! Już poprawiam i dziękuje :3
    Dziękuje za wspaniały komentarz jak również za informację, już nie będę spamować pod rozdziałami, przyrzekam! Sprzeczka... fajowo mi wyszła ta ich sprzeczka :D
    Również pozdrawiam i jeszcze raz dzięki ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie się doczekałam. Szczerze mówiąc, to nie wiem co pisać. Jedyne co mi przychodzi w tym momencie do głowy to: Kocham Ryana!Kocham Ryana!
    On widzi przyszłość, prawda? W takim razie wychodzi na to, że Maggie będzie chyba z Samaelem. Cieszę się, że umieściłaś w tym opowiadaniu syna Tanatosa. Trochę mroku nie zaszkodzi. I jego moc kiedyś może się przydać. Od razu go polubiłam. Jeśli miałabym wybierać kogo być córką, to wybrałabym Hadesa, Nyks lub Tanatosa. Jakoś tak mnie ciągnie na ciemną stronę mocy :)
    Sprzeczka Jill x Ryan cudna. Chciałabym żeby się pocałowali. Np. podczas kłótni, żeby Jill się zamknęła i przestała wrzeszczeć. Ale na buzi buzi muszę chyba jeszcze trochę poczekać.
    Podziwiam cię za stworzenie takich bohaterów. Są tak realistyczni, że mam wrażenie, iż stoją obok mnie. Ryan taki kochany... Chciałabym mieć takiego chłopaka. Jak znajdziesz podobnego na jakieś wyprzedaży lub na Allegro to daj znać, chętnie zakupię ;)
    No więc podsumowując:
    Kocham twoje opowiadanie, szaleję i wrzeszczę kiedy długo nie ma rozdziału, a więc...
    Życzę weny i pisz szybko.
    Pozdrawiam,
    Mentrix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak na to reagujesz to jestem pewna, że świąteczny dodatek przypadnie Ci do gustu :3 Yea! Ryan widzi przyszłość :D
      Dziękuje ślicznie za ten cudny komentarz, jak również komplement! Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo cieszę się i jestem dumna, że wyszli mi tak realistyczni bohaterowie, bo naprawdę chciałam takich zrobić :3
      Już jutro ma się pokazać świąteczny dodatek, więc długo nie będziesz czekać ^^
      Naprawdę dziękuje za komentarz, a co do pocałunku... pewne postępy już zrobiłam, zresztą zobaczysz jutro :3
      Jeszcze raz dziękuje i również pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. No cześć! Mimo tych tekstów, które mi wysyłałaś nie zaspokoiły mojego apetytu pisarskiego :D cudownie wymyślone! A "Sammy" poprostu rozpływam się przy każdym zdaniu o nim. Przystojny, utalentowany, opiekuńczy, tajemniczy i kojarzy mi się z Bonesem! Ideał!
    A wg nie wiem co Ty gadasz o tym, że ne potrafisz pisać opisów. One wychodzą Ci dużo lepiej niż moje. Wszystko jest przejrzyste i przyjemne. Wspominałam Ci już o tym, że powinnaś wydać książkę? Jak nie to teraz mówie. Masz taką łatwość, że normalnis moja szczeka nie odrywa się od ziemi.
    Jill i Ryan to moja ukochana para. Ich związek (kiedy już Jill zrozumiem, że orzeznaczenia nie da się oszukać) bedzie najburzliwszym jaki świat widział. Para pełna przeciwieństw!
    A wiec teraz podsumowanie:
    Super. Extra. Fenomenalne. Interesujace. Wciagające. Fascynujące. Cudowne. Boskie. Bezkonkurencyje. Najlepsze. Najfajniejsze. Genialne. Nie do powtórenia.
    Po prostu KOCHAM!
    Pozdrawiam, puck

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sammy wcale nie jest taki słodki jaki się wydaje, lecz jedynie przy Maggie może sprawiać takie wrażenie. Ich relacja się rozwinie jak i niedługo, co nieco napisze o ich wspólnej przeszłości :) Za chiny ludowe nie potrafię ich pisać! Wręcz walę głową w biurku z frustracji! Moje w porównaniu do Twoich i wielu innych autorów są naprawdę amatorskie :c
      Jeszcze nikt mi nie wspomniał o wydaniu książki, więc jesteś pierwsza! Dziękuje za to :) Ha! Moja wyobraźnia narazie nie radzi sobie z ich związkiem, ale nieuchronnie się do tego zbliżamy :D Dodatek świąteczny, który pilnuje jak skarbu... jest jakby opisem ich przyszłej relacje ^^
      Dziękuje za Twój cudowny komentarz, na pewno moje ego znów wzrasta i niedługo zamieszka w oddzielnym pokoju xD Jeszcze raz wielkie dzięki za komentarz, choć nieco przesadzony :3
      Również pozdrawiam ^^

      Usuń
  5. Opowieść Wigilijna Ryana była fantastyczna. Twoje opowiadanie jest idealne na pochmurny dzień. Znowu śmiałam się do łez. Biedny chomiczek. A wszystko to wina Afrodyty!
    No dobrze teraz przejdę do rozdziału. Okej wystąpiło kilka literówek, albo zabrało jakiegoś słówka, albo zdanie było w lekko pomieszanym szyku, ale ogólnie nie było źle. Co innego sama treść. Jak zawsze bajka!
    Momentami Ryan mnie po prostu przeraża. Jest naprawdę creepy. Rozumiem, że dzięki swojemu darowi "widzenia" wie, że będzie z Jill, ale moim zdaniem zdecydowanie się narzuca. Okej kłótnie między nim a jego ukochaną są urocze i w ogóle to jego dziwne przysposobienie wychodzi mu na plus, ale mam takie poczucie, że powinien przyhamować. Zwróciłabym uwagę na to by używanie imienia bohatera a zwrotu syn [np.] Apolla były zrównoważone. Przez moment zastanawiałam się o kim naprawdę piszesz i dopiero po chwili pojawiło się imię Will.
    To chyba tyle w kwestii marudzenia. Magic naprawdę czasem jest tak chaotyczna w swoich działach, że nie wiem. Jej opowieść o tym co robiła, była nieco skomplikowana haha ;) Nie mniej jednak cała ta Amira zachowała się nieuprzejmie. Wiesz myślę sobie, że dzieci Hekate są niesłusznie napiętnowani. W końcu to nie ich wina, że ich mama (jakby nie brać) jest potężną boginią, a oni nie potrafią dobrze nad tym zapanować. To przykre, że prawie wszyscy unikają Magic. Jest specyficzna, to prawda, ale chyba przez to jak ją traktują, nie czuje się tam do końca dobrze, prawda? Mam nadzieję, że to się zmieni. Z drugiej strony to dzielenie na grupki wszystkich osób w obozie, sprawia, że postacie są realne jakby idealne odzwierciedlenie normalnego społeczeństwa (Swoją drogą, zastanawiałam się, czy będą się w twoim opowiadaniu pojawiać bogowie we własnych osobach? Jestem bardzo ciekawa jak byś ich przedstawiła). Bardzo spodobała mi się postać Sammy'ego. Świetnie go przedstawiłaś. Powinien pojawiać się częściej. Hmm... Wpadł w złość, kiedy Magic wspomniała o Ryanie... Coś mi się wydaje, że bardzo mu zależy na tej roztrzepanej dziewczynie. W końcu on ze względu na pochodzenie, on też musi być samotny. Myślę, że nie chciał jej stracić, no chyba, że wysnuwam zbyt dalekie wnioski ;)
    Wpadki Magic są niesamowite. Wyobraziłam sobie jak te strzały latały za herosami i normalnie nie mogłam, że śmiechu, potem jeszcze ten brak grawitacji. Naprawdę współczuję Chejronowi, że wytrzymuje z tymi wszystkimi herosami haha.
    Nie wiem co więcej napisać. Życzę wodospadu weny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś jedyną moją czytelniczką, która widzi to jak Ryan jest nachalny :D Właściwie to on jest prześladowcą, ale to z powodu jego miłoooość do Jill :3
      Dzieci Hekate... cóż w końcu ta konkretna bogini uważa się na najpotężniejszą z pomniejszych bogów, a dodatkowo obdarzyła swoje dzieci wielką mocą - masz sporo racji w tym jak inni się zachowują, ale jeżeli miałabyś koleżankę przy której możesz wyłysieć, albo zmienić się w jakieś zwierzę (a załóżmy, ze obydwie jesteście herosami), to jestem pewna, że po którymś razie, na pewno byś zaczęła jej unikać. Maggie przyzwyczaiła się do tego, że wszyscy jej unikają, a jedyną osobą z którą zawsze miała dobry kontakt to Sammy i mają oni wspólną przeszłość, pocieszę Cię bo sytuacja tych obojgu się polepszy ^^ On na pewno się jeszcze pojawi, właściwie to dzięki pewnej osobie (czyli: puck), go wymyśliłam. Nie ma on również żadnych braterskich uczuć względem Maggie, ale to prawda, że obydwoje świetnie się rozumieją, jako samotnicy.
      Ależ bogowie już się pojawili! Co prawda pomniejsi, a na tych potężniejszych trzeba trochę niestety poczekać :3
      Z całego serca dziękuje za komentarz i rady, na pszyszłosć postaram się jeszcze bardziej popracować nad tekstem :) Naprawdę dziękuje za wszystko!
      Również pozdrawiam^^

      Usuń
  6. Ojojoj troszkę mi się zaległości narobiło a to dlatego, że w pracy zaczął się szał świąteczny i jestem na nogach od rana do nocy. Wszyscy, którzy pracują w handlu wiedzą o czy mówię, a już na pewno ci z drogerii, jak ja :) Aby do środy, potem będę miała więcej czasu na przyjemności :p

    Ale do rzeczy, zacznę od tego, że bardzo pomogła mi zakładka z bohaterami z książki. Jak juz pewnie wspominałam jestem laikiem jeśli chodzi o "percy jackson i bogowie olimpijscy" i nawet nie wiesz jak mi ułatwiłaś zadanie, żeby się połapać kto, z kim, po co i czemu :)
    A rozdział, hmmm jak zwykle. Śmiałam się w głos. Historia z chomikiem, hmmm przyznam, ze miał pecha. Fakt faktem, to była śmierć tragiczna. I jakby się tak uprzeć można by to było zgłosić do programu "Śmierć na 1000sposobów" Oglądasz? ja czasami, może zbyt często :p
    I tak się zastanawiam w którym momencie biedny chomiczek zakończył swój żywot, nabity na obcas, trafiony płonącą strzałą czy może spuszczony razem z g... kupą w damskim WCcie :) Nie udźwignął :0

    Boże nigdy nie myślałam, ze będę komentowała śmierć chomika...

    Uwielbiam Maggie, jest taka nieporadna, chce dobrze a wychodzi jak zawsze, skąd ja to znam? :) Wysłać herosy w kosmos - to tak sie da? He he jak zwykle uśmiałam się do łez, szczęście, że jestem sama w domu, mój Amadeo powoli zaczyna zastanawiać się, czy jestem zdrowa psychicznie, bo zawsze śmieję się kiedy czytam twoje opowiadanie. A ja mu odpowiadam, że ciężko postawić diagnozę :)

    Gdybym mogła wybrać to chciałabym być córką Artemidy :p
    Wracaj szybciorem z Polski i pisz :*
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ślicznie, że odwiedziłaś me skromne progi ^^ Również cieszę się, że podstrona pomogła Ci się odnaleźć w fabule mojego bloga :) Niestety nie oglądałam tych sposobów na śmierć, ale na pewno to nadrobię w wolnej chwili ^^
      Właściwie to chomika najprawdopodobniej w damskiej toalecie zatruły gazy xD Dodatek powstał spontanicznie, ale chciałam pokazać jak niewiele Ryan mógł zmienić. Osobiście kocham każde zwierzątka (oprócz niektórych gadów i owadów).
      Jedna z czytelniczek (niestety nie pamiętam, kto) wspomniał kiedyś, że pewnego razy Maggie wyśle kogoś zapewne w kosmos - więc to był jej pomysł :D
      Niestety Artemida jest dziewicą i z tej racji nie może mieć dzieci, ale chętnie weźmie cię w szeregi swoich Łowczyń, które zyskują nieśmiertelność, niestety wtedy musiałabyś wyrzec się mężczyzn (czyli stałabyś się jak jakaś zakonnica, tyle, że bez tych szat i z fajowym łukiem).
      Również pozdrawiam i dziękuje za komentarz :*
      W miarę szybko wróciłam ^^ Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Biedny chomik :-( Mój sprzed trzech lat też miał iście tragiczny koniec. Miałam w domu imprezę urodzinowa, ktoś wypuścił go z klatki, a on biedak przestraszny hałasami uciekł na parapet i popełnił samobójstwo(tak na serio to wypadł przez okno lub - prawdopodobniej ktoś go zepchnął). :'( Wpadłam w depresje. Królik był moim ulubionym chomikiem :'( Nie wiem czy jednak ta śmierć dorównuje nabicie się na obcas bogini, postrzeleniu przez ognistą strzałę i kąpiel w muszli ^^
    Ale do sedna... Rozdział z perspektywy Magic? Bosko, przebosko, że tak się wyrażę :D Polubiłam tego Sammy'ego. Mroczny tajemniczy nieprzystępny outsider, ale przy Czarodziejce mięknie jak biszkopt wsadzony do herbaty (czy właśnie porównałam Maggie z herbatą?-,-) urzekły mnie te jego włosy zmieniające kolor. Białe---czarne. Normalnie jest jak jing-jang w jednej osobie ;P
    Żywe strzały? Czemu nie. Herosi w kosmosie...? Boże rozwalasz mnie przy każdym rozdziale. ;D Jak zaczęłam to sobie wyobrażać miałam wrażenie, że zejdę ze śmiechu, a rodzice wpadli mi do pokoju upewnić się, że się nie duszę c: Tak, mam taki śmiech jakby jakaś hiena próbowała wypluć swoje wnętrzności >.<
    Jill i Ryan. Jak zwykle mnie z nimi nie zawiodłaś. Ich dialog był boski (coś dużo razy używam dziś tego słówka ;-;). Zastanawiam się kto może być tym rodzicem Jillian. W sumie mógłby być to Ares jak myślała Meggie. W końcu waleczna to ona jest nie ma co. Ale mam przeczucie, że jednak będzie to ktoś inny :/ No, zobaczymy wkrótce - jak mam nadzieje :D
    To ode mnie tyle jak na razie.
    Czekam na kolejny i życzę oceanów wenny :-)
    Buziaki, Inna :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój chomik miał specyficzne imię, ja osobiście nigdy chomika nie miałam i poniekąd chciałabym go mieć.
      Cieszę się, że perspektywa Wiedźmy cię zadowala, nie mniej miałam nie lada problem z pisaniem tego rozdziału, zbyt przyzwyczaiłam się do ostrych docinków Jill. Co do nowej postaci - Sammy'ego muszę wyznać, że bałam się, że nie udało mi się oddać tego, jak zachowuje się przy Maggie, a Ty rozwiałaś moje wątpliwości po raz drugi! Dziękuje ślicznie ^^ Pochodzenie Jill wyjaśni się w następnym, bądź X rozdziale, jeszcze nie zdecydowałam, ale wiem, jak będzie to wyglądać :D
      Właśnie przyjechałam z Polski, a ponieważ nie mogłam pisać, wena się nagromadziła, że ho ho! Więc dziękuje ślicznie, za życzenia, śliczny komentarz jak również serdecznie pozdrawiam ^^

      Usuń
  8. Przestałam wierzyć w Ryana xd Ten człowiek jest niemożliwy :D Powiesiłabym takiego za przyrodzenie pod mostem ( jeśli robiłby mi zdjęcia, kiedy jestem nieprzytomna albo śpię )
    Uwielbiam, kiedy on i Jillian sprzeczają się ze sobą :) To takie słodkie ;D
    Zachowują się jak malutkie dzieci, choć Ryan bez skrupułów mówi o swoich uczuciach co do niej. Tutaj przyszło mi do głowy pytanie syna Apolla zwrócone do rudowłosego, czy jest pewny swoich uczuć. Może Ryanowi to wszystko się fałszywie udziela? Jeszcze pomyślałam, że ten syn Apolla mógł się zakochać w rudzielcu czy coś xd
    Fajnie, że zrobiłaś rozdział z perspektywy Maggie. Zrobiło się mi jej potwornie żal. Biednej nie dość, że nie zawsze wychodzą te jej sztuczki magiczne to jeszcze wszyscy ją ignorują.
    Już jej nie nie lubię :) Przekonałaś mnie do niej :> Mam nadzieję, że nie czuje się jakoś gorsza od swojego rodzeństwa, myślę, że z czasem wszystkiego się nauczy :)
    Oby ona i Sammy byli czymś więcej niż przyjaciółmi, bo są po prostu uroczy razem! ^^ Kiedy nazwał ją Słodką Czarodziejką, to zaczęłam się szczerzyć jak głupia :D
    Super go opisałaś, normalnie miałam go całego przed sobą :) Strasznie go polubiłam :D Skojarzył mi się z moją Isabelle xd

    Co do chomika, to paskudna sprawa :/ Jak mogła zgnieść takie urocze zwierzątko butem? Podła. Jeszcze wykopała jego poharatane ciałko jak jakiegoś śmiecia. Nie mieści mi się to w głowie ;p
    Uwielbiam twoje poczucie humoru, które wkładasz w rozdziały :) Pisz dla nas dalej, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Pozdrawiam :*
    love-ya-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym go udusiła, gdyby zrobił mi zdjęcie, gdy śpię >.< Na szczęście Jill powoli zaczyna uczyć się znosić prześladowanie jej przez rudzielca. Jeżeli chodzi o Willa, to on nie zakochał się w rudzielcu xD Jednak jesteś na dobrej drodze, bo jeżeli sobie przypomnisz w pomieszczeniu był jeszcze jeden przedstawiciel płci męskiej ^^
      Taki był mój zamiar odnośnie Maggie, chciałam pokazać to, czemu jest taka cicha, ale jej przeszłość jeszcze nie raz was zaskoczy i niestety nie będą to miłe wspomnienia. Na taki pomysł nie wpadłam, ale jednak nieco jest do niej podobny :D Sammy to przedstawiciel mężczyzn o jakich zazwyczaj lubiłam pisać ^^
      Dziękuje za komentarz, wspaniałe i miłe słowa! Również pozdrawiam :*

      Usuń
  9. Hahahhaahaha umarłam.
    Historia o śmierci chomika wygrała wszystko. Uwielbiam cię, Twoją matkę - bo cię urodziła i całe twoje opowiadanie! Jesteś zdecydowanie moją BBD - jak przeczytasz odpowiedź na swój komentarz na moim blogu, to będziesz wiedzieć, kochana.
    Twoje poczucie humoru i wyobraźnia jest niesamowita i wciąż będę się nią zachwycać.
    Mam tylko pytanie - co robiła tam Wenus? XD
    Nareszcie z perspektywy Maggie - czekałam na to.
    Aha... Drogą dedukcji - ani Atena ani Ares nie jest jej rodzicem :P Tego się domyślam, choć nadal jestem nieźle zakręcona jeśli chodzi o te demony.
    Maggie jest taka naturalna, słodko nieśmiała i miła! Wkurza mnie trochę, że tak wszyscy ją ignorują... A jestem pewna, że drzemie w niej wielki potencjał! Zastanawiam się, co takiego przytrafiło się dziewczynie, że biedna boi się chłopców?
    Sammy... Już go lubię! Nie mogę uwierzyć, że Maggie się nie zorientowała, że on był po prostu zazdrosny o Ryana!
    Ostatnia sprzeczką genialnie zakończyłaś rozdział i nie mogę uwierzyć, że czeka na mnie tylko świąteczny dodatek :C Pisze lepiej szybko, bo nie mogę się już doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Umarłaś? Czyli nawet po śmierci piszesz :D Lekko zawało zgrozą!
      Ha! Łatwo powiedzieć, ale którą konkretną odpowiedź na mój komentarz mam przeczytać? Cofnęłam się do trzynastego, ale w wolnej chwili jeszcze poszukam, w tej chwili mam sporo zaległości... a nie było mnie tylko tydzień... szokujące O.o
      Właściwie sama nie wiem, czemu Wenus wpadła do Obozu Jupiter, ale uznałam to za fajny pomysł, więc ją tam wstawiłam od tak sobie xD Niestety nie mam na to wytłumaczenia, ale pewnie mogłabym coś zwymyślać :p
      Demony/pomniejsi bogowie - ta sprawa jeszcze się wyjaśni, a wtedy nastąpi apokalipsa! Albo po prostu ktoś ich przechytrzy i zdobędzie poszukiwany przez nich obiekt... właśnie wpadłam na pozornie genialny, ale niebezpieczny pomysł - dziękuje :D
      Jej historia już powstała, tak samo, jak to czemu Jill jest taka aspołeczna. Choć ten fragment o Maggie jest zdecydowanie bardziej... dramatyczny.
      Nie wiesz, jak to jest? Człowiek nie widzi to, co ma pod nosem! Podobnie jak Jill nie miałaby pojęcia o uczuciach Ryana, gdyby ten świra nie dostał i w prześladowcę się nie przeobraził xD
      Niedługo zacznę pisać, bo weny mam mnóstwo :D Dziękuje ślicznie za komentarz, szczerą opinię i przemiły komentarz! Również pozdrawiam ^^
      PS. Nie umieraj więcej!

      Usuń
    2. Jak człowiek jest zdolny to nawet po śmierci daje radę XD - teraz ja jestem taaak bardzo skromna.
      No dobrze. Pomogę ci trochę... Pod 10 rozdziałem oficjalnie - wszem i wobec - ogłosiłam, że zostałaś moją BBD, czyli Blogową Bratnią Duszą. Od ciebie zależy czy przyjmiesz ten szlachecki tytuł... :*
      Takie śmieszne pomysły są najlepsze! Oby tak dalej, kochana!
      O jeju... Czyżbym coś zapoczątkowała? XD
      Mam małą teorię, co się jej przytrafiło, ale jest trochę bardzo przykra, więc lepiej nie będę jej pisać, bo jeszcze dam ci znowu jakiś diabelski pomysł.
      Oj wiem... I to bardzo dobrze.
      Postaram się. Jak już raz zmartwychwstałam to grzechem by było to zmarnować :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Z wielką dumą tudzież przyjemnością przyjmę tenże tytuł :D
      Natomiast jeżeli chodzi o Maggie to tortury jakie przeżywała jako dziecko nie mogły jej skrzywdzić w "pewien" sposób, nie mniej jej stręczycielem był szkolny łobuz i kryminalista. Mam już kilka diabelskich pomysłów :D
      Dziękuje za te nieoczekiwane odpowiedzi :D No i nie zmarnuj cudu, który dał Ci drugą szansę na życie na ziemi!
      PS. Napisałam do ciebie e-maila ^^

      Usuń
  10. Od razu napiszę, że bardzo spodobała się mi ta nowa zakładka z bohaterami kanonicznymi. :) I, dzięki bogom, nie dałaś tam oficjalnych artów. XD
    Rozdział ten jak i poprzednie, które już nadrobiłam, były po prostu świetne! Chociaż przyznam, że trochę makabrycznie zaczęłaś ten rozdział. Biedny chomik! Co on ci takiego zrobił, Mika? Zaczynam wątpić, czy aby ta historia była naprawdę zabawna. D: Chociaż... Na pewno pokazałaś tą historyjką coś ważnego - to, że Ryan był w Obozie Jupiter. Czyli jest jeszcze ktoś, kto był tam i w Obozie Herosów, oprócz Nica (ale ciii, nie wszyscy czytali tutaj PJiBO/OH :D). Już chcę wiedzieć co z tego wyniknie! Rozdział ogółem był z perspektywy Maggie, co osobiście mi się podoba. Coraz bardziej zaczynam ją lubić! Chyba zaraz zmienię swój głos w ankiecie poniżej. :P Ogółem jest mi szkoda dziewczyny, wszyscy na nią narzekają, bo nie panuje nad swoimi mocami. ;-; I cały jej domek też. Podziwiam ją, że jakoś trwa dalej, nie zważając na swoje porażki, ale ja też bym się nie poddała, gdybym znała takiego gościa jak Samael! Czy to jest dziwne, bo od razu skojarzył mi się z tym Samaelem z "Siewcy Wiatru" (kocham was, moi rodzice, za ten prezent gwiazdkowy). Przed oczami stanął mi ryży archanioł z zadziornym uśmieszkiem. :') Ale takie imię to nawet pasuje do syna boga śmierci. Podoba mi się motyw z tą zmianą koloru włosów zależnie od pory dnia. I mam nadzieję, że oni będą razem. Słyszysz? :D
    Więcej nic nie wycisnę, trzyletni kuzyn zaczął mnie okładać pluszakiem (pod ręką ma jeszcze jakiś plastikowy samochód sporych rozmiarów, więc bedę się streszczać...). Kończę i może jeszcze dziś dorwę się do świątecznego dodatku. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za przemiłe słowa i co prawda trochę krwiożerczości wykazałam :D Właściwie chomik nic mi nie zrobił, ale chciałam pokazać, że przeznaczenie nie da się oszukać. Cieszę się, że spostrzegłaś tak drobny szczegół jak fakt, że Ryan był w Obozie Jupiter, chyba jako jedyna to dostrzegłaś :3 "Siewcy Wiatru"? Niestety nie znam, ale imię Samael znalazłam, gdyż jest to upadły anioł jak również w niektórych religiach władca piekła przed upadku Lucyfera.
      Dziękuje za przemiły i szczery komentarz jak i życzę (spóźnionego) pozwodzenia!
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  11. Apropo tych wizji Ryana to się zastanawiam czy on widział kiedyś Jillian na przykład nago, skoro tak często miał z nią wizje? xD Takie tam moje pytanko... xD :D
    Jezu, biedny chomik... ;-; Nie mogę czytać o krzywdzie zwierząt w książkach ;c
    biedna Maggie wiecznie ignorowana... ;c Kurcze... serio ją polubiłam xD Ta jakaś Amira też wredna.. ;/ Nie lubię jej :c
    Maggie jest taka uroczo naiwna... Dobrze zrozumiałam, że Sammy jest w niej zakochany i po prostu był zazdrosny? :3
    "— Z jakiej ty planety żeś się urwał! — Znów Jill.
    — Tej, która krąży wokół ciebie — odparował Ryan."
    Jakie to kochane! <3 Też chcę coś takiego usłyszeć kiedyś... :D

    Uściski i Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi... nie chcesz wiedzieć O.O
      Tak poważnie to... cóż... Ryan widzi tylko przyszłość, ale... cóż, po prostu powiem, że ma schowane nieprzyzwoite rysunki z Jill w głównej rolli o której nikt poza nim nie wie :3
      Te rysunki są na podstawie jego wizji ^w^
      Wiem... ja niedawno kupiałam słodkiego chomiczka! Nazywa się Charlie Casaniva! Jest słodziutki! ^w^ Powiem szczerze, że gorsze od czytania o umierających zwierzętach jest oglądanie, jak ludzie je torturują... bogowie! Ja do tej pory płacze, gdy słysze tytuł filmu "Jestem legendą", choć nie mogłam obejrzeć go do końca, bo rozbeczałam się, gdy piesek umarł T~T
      Mówiłam (pisałam)! :D
      Amira jest... cóż... dziwna, a ona po prostu nie umie okazywać żadnych uczuć, i jest "Szczera do bólu", a ze swoją mimiką "jestem królową lodu" może wydawać się wredna :)
      A i owszem! (Spojler) Za kilka rozdziałów się nawet zejdą!
      Ryan jest... po prostu jestem autorką, która kocha swoje postacie!
      Wyznałam mój mroczny sekret! *złowieszcza muzyka w tle*
      Dziękuje za wspaniale apolliński komentarz!
      Bussis! :3

      Usuń
    2. Wiedziałam! :D Ryan, Ty zboczeńcu! ;*
      No to coś nas łączy! Nie znam tego filmu i już wiem, że nigdy go nie obejrzę, zarówno na filmach jak i w książkach chyba bardziej żal mi zwierząt (które nie mogą krzyknąć, zaprotestować i są takie bezradne i niewinne ;( ) niż ludzi... chociaż ja to ogólnie omijam horrory, bo nie mam serca oglądać/czytać o takich rzeczach.. ;c

      Usuń
    3. Jeszcze Cię to zaskoczy jak wielki :D
      Raz włączyłam sobie horror (uwielbiam horrory), a tam jakiś facet znęcał sie nad kotem, to mu oko przebił piórem, to łapę obciął... byłam przerażona! No i wywaliłam płytę z tym filmem... to było zbyt okrutne! T~T
      Ja nie lubię czytać, ale uwielbiam horrory o duchach i demonach :D
      Ostatnio oglądałam "Carrie" i do tej pory nie wiem, kim była główna bohaterka, że miała taką moc, choć jej matka była zdrowo szurnięta!
      Bussis! :3

      Usuń
  12. Hejka!
    Po pierwsze. Kochana Miko. Lou Ellen to DZIEWCZYNA.
    Jill i Ryan są tacy słodcy...
    Maggie i Sammy też.

    OdpowiedzUsuń