KRÓTKIE INFORMACJE:
--> UWAGA! Aby nie pogubić się "kto kim jest?" dodałam specjalną podstronę dla osób nie czytających "Percy Jacksona i Bogów Olimpijskich" - na TEJ podstronie będę powoli dodawała postacie z książek R. Riordana.
--> Rozdział 2: 10% (pisany)
--> W "Dziale Ocen i Recenzji" z "Katalogu Euforii" pojawiła się ocena mojego bloga!
--> W "Recenzowisko" pojawiła się ocena mojego bloga!
To na tyle, oczywiście dziękuje wszystkim za komentarze, które jak doskonale pewnie wiecie (sami piszecie blogi, na które wpadam z przyjemnością) naprawdę motywują!

Zaktualizowane dnia: 27.09

sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział XIV

"(...)Wiesz… jeżeli tak ją lubisz, to ja nie mam nic przeciwko trójkącikowi(...)"
Wszyscy troje (pomijając wkurzającego nielota) siedzieliśmy małym salonie w domku Eola i planowaliśmy szczegóły naszej wyprawy. Doszlifowaliśmy nasz plan ucieczki z obozu, niemal do perfekcji. Choć mimo zapewnień Rudzielca, miałam cichą nadzieje, że Chejron może jednak nas wybierze podczas dzisiejszego ogniska. Złapałam się wówczas na tym, że co rusz spoglądam w stronę Ryana. Jeszcze kilka dni temu byłabym za coś takiego potwornie na siebie wściekła i pewnie toczyłabym piane z buzi, ale teraz po prostu już nie potrafiłam udawać, że on ani trochę on mnie nie interesuje.
Odchyliłam się do tyłu na swoim granatowym fotelu z jakiejś miękkiej tkaniny, słuchając tylko przelotnie to, o czym mówią moi przyjaciele, a sama popadłam w lekką zadumę, starając się pojąć, czemu nie potrafię już sama siebie okłamywać, że nic, absolutnie nic nie czuje do mojego prześladowcy.
Niewidzącym wzrokiem spoglądałam na swoje jasnoszare ściany, a na których to wisiało wiele pięknych fotografii, które przedstawiały chmury w różnych fazach. Niektóre były szaro-czarne, inne normalne, panoramiczne, a nawet niekiedy w negatywie, i choć ta mieszanka powinna się wydawać niezgodna, to jednak jakimś cudem świetnie ze sobą współgrała.
Szarawy, puchowy dywan z granatowymi wzorkami fal, pokrywał powierzchnie moich białych paneli, a na dodatek był już potwornie brudny. Spostrzegłam dziwną białą plamę na środku i kilka innych w różnych odcieniach, były nawet odciski budów i naprawdę zdumiałam się, jakim cudem w ciągu tych kilku dni doprowadziłam go do takiego stanu.
Henryk wziął chyba sobie do serca to, aby załatwić ten dywanik na amen, bo właśnie nieco przykucnął i patrząc na mnie z głupią miną, powoli zaczął tworzyć małą, żółtą kałuże wokół siebie. Zignorowałam go, wiedząc, że robi mi na złość. Znowu.
Naprawdę nie miałam pojęcia, od kogo on uczy się takiej złośliwości!
Po chwili Rudzielec wstał z miejsca, a ja zwróciłam na niego swoją uwagę, zaskoczona jego nagłym ruchem, szybko jednak, również jak Maggie, podniosłam się z fotela i odprowadziłam go do drzwi, podczas, gdy Wiedźma zaczęła głaskać mojego pingwina. Henryk zadowolony ze zdobytej uwagi, zaczął się puszyć, i niemal mruczeć z zadowolenia jak kot.
Ryan jednak zatrzymał się przed progiem moich drzwi głównych, i odwrócił się w moją stronę. Wyciągnął do mnie dłoń i uśmiechnął się szeroko, podejrzliwie zmrużyłam oczy, szukając w jego zachowaniu jakiegoś podstępu do jego durnych zalotów.
— Daj rękę — poprosił.
Serce zabiło mi szybciej, a alarm alarmowy rozdźwięczał w mojej głowie, bo czyżby chłopak nagle zapragnął mi się oświadczyć?
Jakby czytając moje myśli, chłopak zachichotał i sam złapał moją dłoń, napięłam mięśnie gotowa go zaatakować w samoobronie. Przejechał kciukiem po wnętrzu mojego nadgarstka, powodując przyjemny dreszcz, który przeszedł mi wzdłuż kręgosłupa, a w podbrzuszu poczułam dziwne ciepło. Ryan wydawał się w ogóle tego nie zauważać, mimo że mój oddech stał się nieco urywany, a serce biło mi tak głośno, że bałam się, iż w całym obozie je słuchać, wyrwało mi się ciche westchnienie, a co było kompletnie do mnie niepodobne.
Ku mojemu rozczarowaniu (a co próbowałam nieudolnie zamaskować) odpiął jedynie moją bransoletkę i podnosząc ją do góry, aby znalazła się na poziomie moich oczów, czekając, aż nasze oczy się spotkają, pokazał mi dwa maleńkie paciorki, po każdej stronie zapięcia. 
— Gdy pociągniesz za lewą, będziesz mieć miecz, a gdy za prawą to bicz — wyjaśnił i uśmiechnął się szerzej. — Z tej drugiej skorzystamy w sypialni… lubię ostre zabawy — szepnął.
Uderzyłam go ze złością w ramię, a on z udawanym bólem zaczął masować je, spoglądając na mnie zranionym psim wzrokiem. Mimowolnie moje kąciki ust drgnęła, a napięcie między nami opadło i atmosfera znów była w miarę znośna, pozwoliłam mu zapiąć bransoletkę, a później, aby pociągnął za prawy paciorek.
Otworzyłam usta z zaskoczenia, gdy moim oczom ukazał się czarny bicz w dłoni rudzielca, niemal od razu oddał mi mrocznie wyglądającą broń, a ku mojemu zdumieniu, poczułam się tak, jakby była ona wręcz dla mnie stworzona. Spomiędzy moich warg wydobyło się ciche westchnienie zachwytu.
Uśmiechnęłam się szeroko i naprawdę, była to szczera radość, sama do końca nie wiem, co mnie podkusiło, ale nagle złapałam się za klapy jego brązowej skórzanej kurtki i stając na palcach, pociągnęłam go na tyle mocni, że musiał schylić się lekko w moją stronę, a następnie cmoknęłam Rudzielca w jego policzek.
— Dzięki — burknęłam z nagłym zakłopotaniem i lekkim niedowierzaniem, że coś takiego zrobiłam.
Jednak, gdy zobaczyłam oniemiałą minę Rudzielca, moje zawstydzenie szybko minęło.
Stał i co chwila otwierał i zamykał usta, jak złowiona ryba wyrzucona na brzeg. Spoglądałam na niego chwilę, a następnie z uwagą zaczęłam studiować swoją broń, ignorując go, ruszyłam w stronę Maggie, aby się nią pochwalić, całkowicie już zapominając o zszokowanym i naprawdę szczęśliwym Rudzielcu, który odprowadzał mnie wzrokiem, a czułam je, jakby ktoś dotknął mnie żarzącym się węglem.
* * *
Godzinę przed kolacją, znów wszyscy troje spotkaliśmy się u mnie. Tym razem jednak moi przyjaciele próbowali wyperswadować mi pomysł zabrania którejś z moich ukochanych książek, a co skończyło się zaciekłą kłótnią, do czasu, aż Rudzielec nie dostał wizji i oznajmił mi, że znajdziemy się koło księgarni z siedemdziesiątymi procentami przeceny na nie, a to wystarczyło, abym pozwoliła Maggie wypakować je, choć nie omieszkałam piorunować ją przy tym wściekłym spojrzeniem.
— To, kiedy wypróbujemy ten nowy bicz? — Spytał z zawadzkim błyskiem w dwukolorowych tęczówkach Ryan. — Bo ja już… mam pewne plany — dodał ze znaczącym uśmiechem.
 Kretyn — Burknęłam z niezadowoleniem. — Trenowałam już z Clarisse — dodałam.
— We dwójkę? — Spytał i zrobił zamyśloną minę, stukając palcem w swoją brodę. — Wiesz… jeżeli tak ją lubisz, to ja nie mam nic przeciwko trójkącikowi — wyjaśnił.
Pierwsza rzecz pod moją ręką stała się moją bronią i po chwili Henryk szybował z piskiem w stronę Rudzielca, a który ku mojemu zawodzie złapał pingwina z łatwością, a ten zaś z pieskiem radości zaczął się do niego przytulać.
Zdrajca.
— To po pewnym czasie staje się uciążliwe — wyznała Wiedźma. — Nie moglibyście być razem? Sammy i ja byśmy chodzili na podwójne randki! — Ten ostatni pomysł podsumowała z nagłą radością.
Pół godziny pakowania i wysłuchiwania radosnego ćwierkania Maggie, która uznała, że koniecznie, ale to koniecznie! Musi nas ze sobą zeswatać, a co Rudzielec skwitował szerokim uśmiechem i dawał mi znać, że moi sprzymierzeńcy się odwracają ode mnie i w gruncie rzeczy, jestem na niego skazana.
Mój humor jeszcze bardziej się popsuł, a właściwie… czułam, jakąś radość wewnątrz siebie.
Co jest ze mną nie tak?
* * *
Idąc w stronę kantyny z Maggie, która postanowiła mi towarzyszyć, rozmawialiśmy o naszym planie przyciszonymi głosami i z niezwykłym zaangażowaniem, upewniałyśmy się, czy na pewno wszystko mamy, co może być dla nas niezbędne w czasie naszej „nieoficjalnej misji”. 
Sama nie miałam żadnych skrupułów, że łamię regulaminu, ale Maggie wyznała mi, że czuje się, jak zbrodniarz, bo nie tylko nie wyznała tego Chejronowi, ale aby nie kłamać Smmy’emu, ostatnio zaczęła go unikać, a co według krążących po obozie plotek skutkowało tym, że syn Tanatosa niemal zniszczył „Pięść Zeusa” – a była tak nazywana sterta kamieni, która z jednej strony wygląda jak pięść, z czego też wzięła się ta nazwa. Znajdowała się ona w południowej części lasu, ale nie wnikałam, co tam robił Sammy.
— Właściwie, czemu nie spróbujesz?
Ta nagła zmiana tematu, tak mnie zaskoczyła, że aż potknęłam się o własne nogi, wysłałam jej pytające spojrzenie, a w chwili, gdy nasze oczy się spotkały, zauważyłam, że jej są niezwykle poważne (jak na nią) i po prostu wiedziałam, że coś się szykuje.
— C-co? — Zająknęłam się.
— Chodzi o Ryana — powiedziała, jakby było to oczywiste. — No… pasujecie do siebie, choć ty jesteś… taka — wskazała na mnie palcem. — Przypominasz mi kota, chodzisz własnymi drogami… właściwie to Ryan jest, jak pies, i właściwie to pies i kot zazwyczaj drą koty, czemu mówi się drą koty? Choć kiedyś spotkałam się jeszcze z cudaczniejszym powiedzonkiem, jak…
Przymknęłam oczy z rozdrażnienia i ucieszyłam się w duchu, że jednak nie będę siedzieć z Maggie. Szybko się z nią pożegnałam i ruszyłam do stoliku swojego domku. Usiadłam przy pustym stole i jak zwykle, poczułam przytłaczającą mnie samotność. 
Niestety takie były tutaj zasady.
Każdy heros może usiąść tylko przy stoliku swojego domku, a przysiadanie się do innych, było surowo zakazane. Niestety od pewnego czasu, samotność zaczęła mi ciążyć na tyle, że żałowałam, że mój ojciec nie był Casanovom i nie podrywał, co drugą długonogą blondynkę z wielkimi balonami.
No, może trochę byłam krytyczna dla bogów, ale jak inaczej wyjaśnić, że niektórzy przy stolikach mieli, co najmniej pięć osób ze swojego rocznika?
Bogowie chyba w ostatnim czasie zajmują się tylko przyjemnościami, a wszystko, co najgorsze zganiają na swoje dzieci. Podsumowując, to mają ciekawy pomysł na przyszłość „O nie! Zgubiłam swój artefakt! Muszę natychmiast spłodzić potomka, on z pewnością mi go znajdzie!”.
Parsknęłam śmiechem na tę myśl, ale po chwili spojrzałam w stronę stołu dzieci Apolla i poczułam dziwny niepokój.
Nie było Willa (co było oczywiste, ze względu, że postanowił był osobistym pielęgniarzem/lekarzem Nico), ale to nieobecność Ryana, nieco mnie zaniepokoiła.
* ~ * ~ *
Will, poczuł niepokój. Nie był on jednak związany ze śpiącym Nico, który pokrążył się w lekki uzdrawiającym śnie, po tym, jak stoczyli drobną kłótnie o jego stan zdrowia. Syn Apolla uśmiechnął się lekko i z czułością spojrzał na śpiącego syna Hadesa, Nico był dla niego naprawdę ważny, ale choć brał udział we wojnie z Kronosem (nie wspominając już o Gai), to jednak nie miał aż tyle odwagi, aby prosto z mostu powiedzieć chłopakowi swoich marzeń, a dokładniej, co do niego czuje.
Po prostu bał się odrzucenia i tego, co może się między nimi zmienić.
Lekko dreszcz przeszedł mu po karku, powodując gęsią skórkę.
Znów poczuł niepokój.
Spojrzał na biały sufit, jakby chciał wypatrzeć na nim odpowiedzi na niesformowane pytania, które dopiero tworzyły się w jego głowie. Przymrużył powieki i ze spokojem przyglądał się, białej gładkiej farbie. 
Po chwili to zauważył.
Był to niemal niewidoczny, a jednak bardzo realny, a dokładniej cienki, czarny pasek, jakby samej ciemności (wyglądem przypominał czarny dym), ale szybko się rozproszył w powietrzu. Po kilku sekundach, żarówka w żyrandole zaczęła mrugać, aby zgasić się całkowicie. Spowodowało to półmrok w pokoju, a było to coś dziwnego. 
Gdyż w domku Apolla nigdy żarówki się nie wypalają.
Coś się działo.
I znów to uczucie niepokoju! – Pomyślał zdenerwowany już Will.
* * *
Schody lekko zaskrzypiały, pomimo tego, że Will omijał te najbardziej hałaśliwe. Taka niespodziewana ciemność w domku Apolla zaniepokoiła go całkowicie, więc czym prędzej ruszył, aby sprawdzić jego przyczynę. Z lekkim niepokojem zostawił Nico samego, ale wiedział doskonale, że syn Hadesa, jak nikt rozprawi się z wrogami, gdyby byli na tyle głupi, aby go zaatakować.
Tymczasem, maszerując w całkowitej ciemności, serce Willa biło szybciej niż normalnie, a adrenalina zdążyła już zacząć krążyć w jego żyłach. Nigdy tak naprawdę nie pogrążył się w takiej ciemności, odkąd pamiętał wokół niego zawsze coś świeciło, tłumiąc mrok i ciemność.
To przypominało niemal podróżowanie cieniem i po raz kolejny poczuł współczucie dla Nico, który właśnie "cienia" używał, jako środka transportu. Jego myśli o młodym di Angelo, szybko się rozwiały, gdy tylko znalazł się na półpiętrze.
Sapnął z niedowierzaniem i natychmiast sięgnął po swój łuk, nabijając go i celując w czarną postać na piętrze. Will szybko skojarzył fakty, a były one takie, że Nyks ich zaatakowała, a przynajmniej wysłała sługusów.
Ku zdumieniu Will, potwór go nie zaatakował, ale nie zamierzał wierzyć w nagłe samarytańskie zachowanie potworów i puścił strzałę, która ze świstem trafiła bezbłędnie w lewą pierś pierwszego napotkanego potwora, a który od razu rozpadł się w pył.
Napinając o cięciwę kolejną strzałę, pokonał on kolejne stopnie i gotowy w każdej chwili do obrony, czy ataku. Ruszył w stronę wibracji, które poczuł przez skórę, a które to miała naprawdę mroczne niewerbalny oddźwięk. Nie dał jednocześnie po sobie poznać, jak ta ciemność na niego wpływa.
Z lekkim niedowierzaniem podszedł w stronę drzwi od swojego pokoju, a które od niedawna zaczął dzielić z Ryanem. Dobrze mu się dogadywało z O'Connallem, więc nie widział problemu z tym, aby dzielić z nim swoją sypialnie. Jednak teraz czuł rosnące z każdym krokiem napięcie.
Nie opuszczając wypuszczając strzały, która ciągle była napięta o cięciwę jego łuku, kopnął on drzwi, ale na tyle słabo, że nie walnęły one z hukiem o ścianę, bo w końcu nie zamierzał on wybiegać na środek pokoju i z bojowym okrzykiem, zacząć atakować wszystkich wrogów. 
Will wolał najpierw rozeznać się w sytuacji.
Gdy tylko wszedł do środka, zobaczył coś, w co nigdy w życiu by nie uwierzył.
— Ryan? — wyszeptał z niedowierzaniem.
Postać w rogu pokoju, która posiadała na tyle mocno rude włosy, że oznaczały się one nawet w ciemności, odwróciła się w jego stronę z chłodną obojętnością i od razu zasyczał cicho i przysłonił dłonią oczy.
— Nie świeć... — wyszeptał. — Odejść Will, to zaraz minie...
Jednak on nie zamierzał odchodzić, powoli opuścił łuk ku dołowi, choć nie schował strzały, w razie potrzeby chciał być gotowy do ataku. Szybko podszedł do swojego przyrodniego brata, gdyż wydawało mu się, że został ranny. Na dźwięk jego kroków, Ryan wyprostował się i stanął na równe nogi, na tyle szybko, że nim się Will zorientował, ostrze długiego miecza Rudzielca było skierowane w jego stronę, czubek rapier Ryana dotykał niemal jego gardła. Doskonale zdawał sobie sprawę, że Ryan jest doskonałym szermierzem i ma on nad nim przewagę.
— Co się dzieje? — spytał, choć powinien znać odpowiedzieć, tym bardziej, że oczy Ryana nie były już dwukolorowe, a czarne jak rzeka Styks w podziemi. — Ryan?
— Odejdź! — Ryknął ze złością chłopak. — To niebezpieczne... zaraz minie, odejdź... nie chce cię skrzywdzić, ale będę musiał... jeżeli zaraz… Greku!
Słowo "Grek" brzmiało w ustach Rudzielca, jak najgorsza obelga. Will nie mógł uwierzyć, że mówi to ta sama osoba. Wiecznie uśmiechnięty, żartobliwy i niepoprawny optymista, którym był Ryan, jakiego zna, a który teraz gdzieś się rozpłynął, a zostawiając po nim kogoś, kto przypominał mu rasistowskiego rzymianina.
— Ryan...
— Odejdź! 
Ryk, jaki wydał z siebie chłopak, był ogłuszający i lekko sparaliżował Willa, a po chwili z samej ciemności wynurzyły się dwa, wielkie potwory, które przypominały napakowanych osiłków, choć były stworzone z cieni i popiołu.
To były widma.
— Ryan!
Jednak jego wrzask niewiele dał, a jedynie spowodował kpiący uśmiech na twarzy jego brata. Od razu wypuścił swoją strzałę, bezbłędnie trafił w prawe ramię Rudzielca. Ten wydał z siebie krótki jęk, ale ani trochę się nie przejął raną. Wyjął strzałę, bez słowa i rzucił ją pod nogo Willowi.
— Tylko tyle potrafisz, Greku?
Gardło zaschło Willowi, nie umiał teraz sformować ani jednego zdania. Nie chciał ranić swojego brata, a do którego tak się przywiązał. Po chwili obydwaj usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwiami.
— Ryan! Ruszaj tutaj swoje cztery litery! Ale już!
Wściekły wrzask Jill, spowodował coś, czego Will nigdy nie zapomni.
Oblicze Ryana się zmieniło, cały mrok zniknął, a żarówka nad jego głową rozbłysła z nową mocą. Widma od razu rozmyły się w powietrzu, a szeroki uśmiech wpłynął na jeszcze niedawno jeszcze mroczną twarz Rudzielca. 
Cały mrok i ciemność zniknęła, jakby sam głos Jill był zaklęciem.
— Ona mnie kocha — zauważył z błyskiem radości w (znów) dwukolorowych tęczówkach.
Po chwili, chłopak jednak zobaczył strzałę pod nogami Willa i bladą twarz blondyna. Lekko się zmieszał, co było dla niego dość nietypowe, a następnie westchnął.
— Później wszystko Ci wyjaśnię — obiecał. — Już idę, Złośnico! — Wrzasnął i niemal wyleciał z pokoju.
* ~ * ~ *
Jak zwykle byłam wkurzona, a to, dlatego, że cały obóz był w głębokim przekonaniu, że jestem dziewczyną Ryana. Takie plotki w sumie niewiele na mnie wpływały, ale tym razem w ich realność uwierzyła nawet Maggie i choć dziewczyna czasami bywa nieco zbyt naiwna, to teraz już planowała "naszą" podwójną randkę.
Dlatego też, wparowałam do domku Apolla, bez zaproszenia i zamierzałam natłuc Rudzielcowi, ale w ostateczności zrezygnowałam, gdy dostrzegłam, jak z lekka blady na twarzy Willa, schodzi ze schodów tuż za Ryanem, który parę sekund temu przybiegł do mnie jak na skrzydłach.
Spostrzegłam, że blondyn z niepokojem zerkał w stronę Ryana, jakby upewniając się, że jednak nie jest bombom z opóźnionym zapłonem.
Widocznie się pokłócili, więc tylko nieco nawrzeszczałam na Rudzielca i jakimś cudem, to wszystko skończyło się tak, że siedziałam koło niego w czasie ogniska, gdzie wszyscy herosi, a przede wszystkim grupowi domków musieli się stawić. 
Maggie siedziała koło syna Tanatosa i co chwila go przepraszała za to, że go ignorowała. Było to przezabawne, bo w końcu Samael przepraszał ją chwilę wcześniej, choć jak sam wyznał, nie wiedział, za co, ale nie chciał, aby go nadal ignorowała, a jeżeli zrobił coś źle, to niech mu to powie, a on się dla niej zmieni.
Było to takie słodkie, że niemal rzygałam tęczą.
Leo siedział nieopodal nas i z ponurą miną spoglądał na Chejrona, który właśnie wyjawił im, jak brzmi przepowiednia.
— Pierwsze słowa przepowiedni są dość łatwe do zrozumienia — zaczął Chejron spoglądając z największą uwagą na grupowych. — "Klucz do zagadki masz" sądzę, że ten wers ma na myśli fakt, że niedawno wydało się, czego szukają nasi wrogowie, a jak zapewne wiecie, byli mieszkańcy Puszki Pandory, postanowili ją znaleźć i zamknąć w niej bogów Olimpijskich, więc... — Ktoś odchrząknął przerywając Centaurowi.
— ... jak zwykle herosi muszą ratować ich boskie tyłki — zauważył ze złością jeden z synów Nemezis.
Chejron rzucił w jego stronę ostrzegawcze spojrzenie, a ja poczułam dziwny ucisku w brzuchu i tę pewność, że ta przepowiednia tyczy się w jakiś szczególny sposób mnie.
— Mamy kierunek – zachód – a dokładniej zachodnią część Atlantyku, jeżeli się nie mylę — wyjaśnił, marszcząc swoje gęste brwi. — "Ciemność w świetle jest kluczem", tutaj wydaje mi się, że odnosi się ona do dzieci Apolla i Nyks... bo choć nie mamy tych drugich...
— Może chodzi tutaj o śmierć? — spytał ktoś z dzieci Tanatosa, a dokładniej Samael. — Śmierć jest kojarzona z ciemnością i chłodem, a jednak wielu ludzi widzi światło, gdy umiera — zauważył.
Wszyscy się z nim zgodzili, a Maggie posłała mu spojrzenie pełne dumy. Po chwili, jednak nie była taka wesoła, gdy Chejron wybrał go, na uczestnika misji, a z czym zgodzili się niemal wszyscy poza nią. Z ledwością powstrzymywała się od płaczu, było widać gołym okiem, że jest przerażona perspektywą niebezpieczeństwa, jakie czyhają w czasie podróży na jej miłość.
— "Zło w dobroci jest mapą", ten wers jest dość tajemniczy, a jednak...
Wyłączyłam się na dalsze słowa, gdyż poczułam lodowany dreszcze wzdłuż kręgosłupa, mimo promieniującego ciepła dochodzącego od ogniska. Strach ścisnął mi serce, bo wiedziałam, o kim była mowa. W końcu według mitologii jestem potworem.
Powoli wracałam do rzeczywistości i zdałam sobie sprawę, że kora drzewa wbija mi się w tyłek, więc lekko się poruszyłam zmieniając pozycję oraz zdając sobie sprawę, że gdy pochłonęły mnie moje myśli, Ryan skorzystał z okazji i chwycił moją dłoń w swój żelazny uścisk. Gdyby nie to, że byłam zainteresowana całą tą aferą z przepowiednią, pewnie bym go pobiła, ale tym razem mu odpuściłam i skupiłam się na rozmowie trwającej wokół mnie.
—... dobrze, Leo, niech będzie — westchnął z rezygnacją Chejron. — Będziesz kolejną osobą... "Zaś pochodnia twą pomocą", to bez wątpienia odnosi się do dzieci Hekate... Maggie pozostawiam tobie wybór jednego z twojego rodzeństwa, które najlepiej radzi sobie z magią, poza tobą — dodał szybko, gdy Wiedźma otwierała usta.
Natychmiast się naburmuszyła.
— Ja też chce iść — oznajmił nagle Will. 
Wszyscy odwrócili się i spojrzeli z zaskoczeniem na stojącego nieopodal syna Apolla wraz z towarzyszącym mu Nico.
— Wydaje mi się, że tym razem, przepowiednia odnosi się do więcej niż trzech osób — oznajmił.
W ten oto sposób, efekt był taki, że powstały dwie grupy, pierwsza to: Samael (syn Tanatosa), Leo (syn Hefajstosa) i Luna (jedyna córka Seleny), zaś druga, to: Will (syn Apolla), Nico (syn Hadesa) i Olimpia (córka Hekate – która według Maggie najlepiej panuje nad mocą).
Pierwsza grupa miała zająć się znalezieniem klucza do puszki, a druga samej puszki. Następnie obydwie miały wrócić do obozu, a jeżeli było to możliwe, to obydwie grupy miały się ze sobą nie spotkać.


24 komentarze:

  1. Hejo! :3
    No kochana! Rozdział zwalił mnie z nóg! Naprawdę! :D Jeśli chodzi o tą bransoletkę, to ona po prostu wymiatała! Szczerze mówiąc,to ja też taką chcę i zazdroszczę Jill nie tylko jej, ale i wspaniałego chłopaka, jakim jest nasz kochany Ryan - Czy jest jakaś osoba, której nie skradł serduszka? - i on... No! To ja powiem, że z każdym rozdziałem kocham go coraz mocniej ♡ :*
    O kurczę. Chyba jeszcze tego nie mówiłam, ale ten pingwin naprawdę jest słodziaśny ♡ Też takiego chcę mieć i niech Jill się strzeże, że jej go porwę! :D
    O jej! Dała buziaka Ryanowi! O ja! Jak ja się uśmiechnęłam! :3 No ok. Był to dla mnie ogromny szok, ale to było takie urocze i słodkie... I wspaniałe! I przeurocze! ♡ :* Zamawiam więcej takich momentów kochana i mam ogromną nadzieję, że wysłuchasz mojej tej malutkiej prośby, bo te scenki wywołują na mojej twarzy przeogromny uśmiech! Jak Twoje komentarze! ;D
    Yyyy.... A co było Ryanowi? No bo zachowywał się naprawdę dziwnie i to na pewien sposób mnie przeraziło. Chwilami miałam nawet wrażenie, że zrobi krzywdę biednemu Willowi, a ten nie będzie mógł nawet wezwać pomocy... To wyglądało tak, jakby Ryan był pod wpływem jakiegoś czaru, klątwy... Jest też możliwe, że coś pominęłam - a często to mi się zdarza - ale chyba raczej nie... No bo wątpię, by Rudzielec udawał, ale... Kurczę. Nie sądziłam, że jak usłyszy głos Jill, to mu przejdzie! Jak jakieś odczarowanie, czy jakoś tak xD Ale Ryan powiedział do Willa, że mu to wyjaśni, więc już się pogubiłam. Może rzeczywiście udawał, albo był w jakimś transie...?
    Hehe. No to tymi... No. Wybranymi, czy jakoś tak na tą misję to naprawę mnie zaskoczyłaś. Było więcej niż trzy osoby! I do tego jeszcze Will! No! Choć ja nawet miałam wrażenie, że to Maggie będzie brała udział w tej misji, ale przypomniało mi się, że przecież ona, Ryan i Jill będę mieli swoją własną misję i nie mogę się jej doczekać :D Haha! Może pojadą do Las Vegas i tam Jill i Ryan wezmą po kryjomu ślub! Fajnie by było! :*
    O ja! Chcą wyswatać Jill i Ryana! No ja nie mogę! Ja tylko czekam na jakąś akcję z tym związaną ♡
    Hm. Chyba niczego nie pominęłam :D Rozdział jak zawsze fenomenalny - Twoją historię kocham tak bardzo ( na równi z jeszcze innymi ), że zawsze jak mam zaległości to zawsze lecę tutaj - po prostu kocham to! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko i ślę buziaki! :***
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cześć! :D
      Mam nadzieje, że większego uszczerbku przy upadku nie zaznałaś, bo byłaby to wielka szkoda dla wielu (zwłaszcza mnie) fanów Twojej twórczości :)
      Bransoletka, nie lada miałam z nią problem, bo choć już w całości ją zaplanowałam, nie wiedziałam, jak wpleść ją do opowiadania i w ten sposób znalazło się rozwiązanie! Cieszę się, że taka broń się podoba =^.^=
      Henryk (zapomniałam o napisaniu choć raz imienia pingwina) jest również moją ulubioną postacią, bo mam zamiar zrobić z niego nie lada łobuza (w końcu od kogoś się uczy).
      Skoro taki buziak, tak bardzo Ci się spodobał, to kolejny rozdział również wywoła u Ciebie pozytywne emocję ^o^ Cieszę się, że takie emocję wywołuje moja twórczość, aż łezki wzruszenia w oczku się kręcą... chlip... Dziękuje!
      Ryan... nie wyjaśniłam tego nigdzie wcześniej, choć wspominałam, aby pamiętać o tym, że matka Ryana była heroską, a jak już ktoś zauważył (dzięki dodatkowo o chomiku Ryana - swoją drogą ja niedawno sobie takiego kupiłam i nazwałam go Charlie Casanova), jego matka była rzymską heroską. Dlatego nie jest wielką tajemnicą, że zachowanie Ryana ma związek z pochodzeniem jego rodzicielki :)
      Gdyby nie Jillian i jej wieczna postawa awanturniczki (bo Rudzielec znów ją wkurzył, jeszcze bardziej, gdy go nie widzi i nie może pokazywać, jak bardzo go "nie" lubi) uratowała chłopców przed tragedią. Bo w takim momencie albo Ryan, albo Will byłby trupem, którego Nico mógłby od czasu do czasu odwiedzić u swojego Ojca, a Sammy wdałby się w dyskusję ze swoim ojcem (bo w końcu Tanatos odwiedziłby obóz herosów).
      Tak... to był pewnego rodzaju trans i jakby klątwa. To jeszcze nie zostanie wyjaśnione, dopiero nieco później (kilka rozdziałów później).
      Za bardzo chciałam wszystkich wziąć, ogólnie najpierw zastanawiałam się, czy nie wybrać córkę Nemezis zamiast Luny (córka Seleny), ale wybrałam tą drugą, bo Luna jest dość specyficzna i mam, co do niej pewne plany. Nie martw się w tamtym momencie nawet Maggie zapomniała o tym, że i tak idzie na misję :D
      Wydaje mi się, że Las Vegas nie jest na zachodzie, a właśnie w tamtą stronę wyruszają nasi bohaterowie. Teraz to dopiero będę mogła się bawić akcją... ach... :3
      Jeżeli chodzi o taki ślub, to równie szybko można taki wziąć w Meksyku, nie to, żebym coś planowała tego typu... o Bogowie! Właśnie wpadłam na genialny pomysł, coś czego mi brakowało w piętnastym rozdziale! Będzie Meksyk! Dziękuje Ci madziula0909! Właśnie mnie zainspirowałaś (ale nie do ślubu)!
      Dziękuje za cudowne słowa (no i te komplementy w których reflektorach uwielbiam się grzać), które są dla mnie, jak balsam na moje... hmm... rany?
      Twój komentarz był feerycznie apolliński! Dziękuje za tą wenę! W końcu właśnie dzięki Tobie wpadłam na końcówkę swojego kolejnego rozdziału, więc jeszcze raz za wszystko dziękuje!
      Bussis! ^^

      Usuń
  2. Boże, czy ja już pisałam, że kocham twoje opowiadanie? No bo gdzie indziej mogłabym znaleźć sikającego pingwina, który robi na złość Jill.
    Też bym chciała miec taką bransoletkę, tyle, że zamiast miecza i bicza chciałabym, zeby natychmiast po pociągnięciu za lewy paciorek pojawiała się w mojej dłoni schłodzona butelka coca-coli (tak, niestety jestem od niej uzależniona) a za prawy czekolada Milka Oreo (tak, tak, to też uwielbiam) Chociaż broń też by sie przydała w wielu przypadkach, np w pracy kiedy muszę byc miła dla marudnych klientek. Ale wracając do tematu.
    Czy mi się wydaje czy Dudasek staje sie bardziej odważny względem Jill? Kiedyś chyba, jeśli oczywiscie pamieć mnie nie myli był bardziej przestraszony, a teraz pozwala sobie na cięte komentarze o dwuznacznym, a raczej jednoznacznym oddzwięku. Haaa! Pewnie już dobrze wie, że nasza nerwuska go kocha i hulaj dusza, a jak!
    Przyznam, ze Rayan bardzo mi się podoba.
    Szybujący pingwin okazał się podręczna bronią, a może by tak zakraść sie do jakiegoś zoo i też sobie takiego sprawić, i nosić w torebce zamiast paralizatora???
    Heniu jestej number łan!!!
    Jill ma wahania nastrojów, oj ja, mewa, jako doktor Kłin stawiam diagnozę, zakochana po uszy, a jako recepte wypisuję Rudzieca, najlepiej jeśli go przedawkuje :)
    Maggie, jesteś moim drugim numberem łan. Boziu jacy twoi bohaterowie są wspaniali, każdy na swój sposób, urocza złośnica, zakochany w niej po uszy Rudzielec, Maggie taka nieporadna, o zawziętym pingwinie nie wspomnę.
    'Gdyż w domku Apolla nigdy żarówki się nie wypalają." ooo świetne, to sobie muszę zapisać w moim kajecie z cytatami.
    Ojej ten fragment z Willem i Rayanem siedzącym skulonym w rogu ciemnego pokoju... przestraszyłam sie i wiesz co, by dobrze go zrozumieć przeczytałam dwa razy, powoli i ze skupieniem i kurczę jestem pod wrazeniem, jak to ciekawie opowiedziałaś. On nie był sobą prada, to były jakieś czary? Dobrze zrozumiałam?
    Cóż mogę jeszcze dodać chylę czoła, rozdział genialny, piszesz z taką lekkością, że czytajac ma się ogromną przyjemność, nie mówiąc już o tym, że gęba sama się śmieje.

    Ps dziękuje za komentarz u mnie, cieszę się, że udało mi się wywołać takie emocje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja naprawdę napisałam Dudasek?
      Boziuniuniu, oczywiście miałam na myśli Rudasek!

      Usuń
    2. Mi tam Dudasek się podoba! (Ryanowi już mnie, ale go zignoruje!).
      Takich pingwinów to ze świecą szukać :D
      Broń Herosów jest naprawdę niezwykła (w końcu Percy Jackson miał miecz, który zmieniał się w długopis). Hej! A może by tak bransoletka, która zmienia się w pingwina? Idealna, nie sądzisz? :D
      Chłopak staje się odważniejszy, bo zdaje sobie sprawę, że Jill już lepiej go poznała i może zacząć ją coraz bardziej osaczać. Oczywiście na wszystko, co robi można wyjaśnić jednym słowem - ma wizję i zna przyszłość, więc wie, co zrobić!
      Taa... Jill poważnie zachorowała, a ja dopilnuje, aby już to swoje lekarstwo przedawkowała! *złowieszczy chichot* Efekty zobaczysz już w kolejnym rozdziale! :D
      Uwielbiam tworzyć bohaterów, po prostu to uwielbiam, więc naprawdę cieszę się, że moi tak bardzo przypadli Ci do gustu :)
      Super! Przyłożyłam się do powstania cytatu! Ha! Zobaczcie ludzie jaka jestem genialna :D (skromna ja).
      Tak, dobrze wszystko zrozumiałaś. W tamtej ukazało się drugie pochodzenie Rudaska, bo jak już wspominałam, jego matka była rzymską heroską. Toteż jakieś konsekwencję chłopak ponieś musi.
      Bo na świecie wszystko ma swoją równowagę.
      Można by nazwać to... kacem - mniej więcej tak najlepiej opisać przypadłość Ryana, ale on właściwie się w tamtej chwili z ledwością kontrolował. Po prostu jego druga moc przejęła nad nim kontrolę.
      Dziękuje ślicznie za tak feeryczny apolliński komentarz, który mi tutaj napisałaś :D
      Bussis!

      PS. Nie ma za co, bo w końcu mówiłam (pisałam) samą prawdę!
      PS2. Już się nie mogę doczekać, aż Jill zacznie męczyć Ryana nową ksywką, którą ja-mewa wymyśliłaś! :D

      Usuń
  3. Jill kocha Ryana! To było co prawda wiadome od samego początku, ale teraz zaczyna zdawać sobie z tego sprawę. No i zachowuje się jak normalna dziewczyna. W przypływie emocji całuje go w policzek, a potem jest zła na siebie. Pewnie była też czerwona na twarzy.
    Powiedzieć ci, co mi się najbardziej podobało? Bicz! Po prostu nie mogłam wytrzymać i zwijałam się ze śmiechu. A Ryan taki niegrzeczny! Uwielbiam czytać o takich chłopakach, niestety w niektórych książkach przesadzają z takimi tekstami i nie wychodzi dobrze. A u ciebie jest doskonale. Swoją drogą to się dziwię, że Jill go nie pobiła za taki tekst. Przecież z punktu widzenia dziewczyny, to o pomstę do nieba woła.
    Okej, idziemy dalej (chyba zostanę przewodnikiem). Rozmowa Maggie z Jill cudowna. Co prawda głównie to Maggie gadała, ale co miała Jill poradzić w tak niezręcznej sytuacji? Ja nie wiem, czy Sammy byłby zadowolony z podwójnej randki. Chyba na razie jest zbyt nieśmiały na to. Ale może to się zmieni podczas misji.
    I dochodzimy do drużyn herosów. Will, Nico i Olimpia. Córki Hekate nie znam jeszcze, ale może czuć się odrobinę nieswojo z dwoma facetami. Ale myślę, że sobie poradzi, w końcu Will jest bardzo towarzyski i otwarty. Ale jak przyjdzie co do czego i będzie trzeba użyć mocy, to wywiąże się pewnie kłótnia. Bo jakoś nie widzę Willa, który pozwala Nico na użycie mocy. Ciekawa jestem, gdzie jest Puszka. Tylko błagam, niech nie będą musieli schodzić po nią do Tartaru. Dwa razy w ciągu życia (Nico) to z pewnością niezdrowo.
    Druga grupa jest bardziej zgrana, chyba że córka Seleny okaże się zołzą. A klucz to chyba coś mi się kojarzy, że miał Ryan. Koniec końców, wyruszy dziewięciu herosów. Trzy grupy. Dwie oficjalne, jedna, której nie powinno być. Będzie się działo...
    No a na koniec został Ryan. te jego zmiany nastroju mnie niepokoją. Choć ta rzymska część wyjaśnia, dlaczego syn Apolla (łuk), umie tak dobrze władać mieczem. W końcu rzymianie, to głównie miecz, nie ważne od kogo pochodzą. Will pewnie się nieźle wystraszył. Czekam tylko, aż Ryan wytłumaczy mu wszystko jak obiecał. Jak się obudził z tego transu, gdy usłyszał Jill, a jeszcze jego słowa: ona mnie kocha... Przecudne!
    Jestem jeszcze ciekawa, co tam robi Nyks i dlaczego atakuje. Przecież nie była zamknięta w Puszce, więc za co ma się mścić? Chyba, że coś pomyliłam.
    Życzę nieskończoności atomów weny i tyle samo czasu.
    Nie wiesz, jak się cieszę, że następny rozdział napisany w 95%. To chyba oznacza, ze i ja powinnam zacząć pisać kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    P.S. Jesteś w trzeciej klasie? Jeśli tak, to jestem ciekawa, czy piszecie coś podobnego jak egzaminy gimnazjalne w Polsce.
    No i jeszcze ostrzegam, że w przeciągu tygodnia zgłoszę się na twojego emaila, po następne pomysły książkowe, bo nie mam co czytać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Jill w końcu to sobie uświadamia, a ja jestem szczęśliwa, że mogę w końcu to pisać. Jill pewnie zaczerwieniła się, ale tylko na moment, bo zbyt zainteresowała ją jej nowa "zabawka", którą może torturować bezbronnych ludzi i herosów... yep.
      Bicz miałam w planach od początku opowiadania (w końcu mogłam o nim napisać!), a jak pewnie sobie przypomnisz, Ryan już niejeden raz narażał się na pomstę Jillian, ale dziewczyna w końcu uznała, że najlepsza metoda - to ignorowanie! Toteż stara się nie reagować na jego durne zaczepki (niestety w kolejnym rozdziale jej to nie wyszło).
      Uwielbiam Sammy'ego... i masz całkowitą rację, bo Sammy z powodu swojej niepewności, co do rzeczywistych uczuć Maggie do niego, jest dość... zazdrosny, więc pewnie łypałby gniewnie na Ryana podejrzewając go o najgorsze.
      Mika się przyznaje bez bicia! Nie umiałam wybrać, których herosów wysłać, a że nikt z czytających mi nie chciał pomóc, powstały dwie drużyny :P
      O Tartarze nie myślałam... ale to ciekawy pomysł! Właściwie wiedziałam tylko, że lokalizacja puszki będzie gdzieś pod wodą, lub nad nią, ale teraz wpadłam na dobry pomysł, gdzie będzie się znajdować :D *dodaje szeptem* Dzięki!
      Nie pamiętacie Luny? No ludzie! To była ta dziewczyna z domku Hermesa, która koleguje się z Drew? (Z zresztą... ja sama o niej też zapomniałam xD).
      Bingo! Klucz ma Ryan :D
      Choć nikt poza nim i Apollo tego nie wie ^0^
      Dziwne zachowanie Rudzielca zostanie wyjaśnione w kolejnym rozdziale!
      To nie Nyks atakowała, to Ryan stworzył "nie chcący" te potwory :)
      Dziękuje za życzenia i ten cudowny apolliński komentarz!
      Ja też się cieszę :D Wena się mnie trzyma! No, a od wczoraj (a może przedwczoraj?) wciągnął mnie na nowo mój ukochany serial... uwielbiam Supernatural! Teraz udało mi się moją mamę na niego namówić i oglądam wszystkie odcinki od początku :D
      Bussis! ^.^
      PS, Mam dwadzieścia lat xD Pisałam zaś tylko egzamin z języka niemieckiego, który ma na celu nadanie mi certyfikatu, w jakim stopniu potrafię się porozumiewać w tym języku. Od tego zależy, co będę mogła dalej robić :)
      Zaś tutaj w Niemczech mamy podstawówkę>liceum> i dopiero gimnazjum :P
      Spoko! Nie mam nic przeciwko temu! W końcu mam tyle książek, że zajmują mi one 3 GB pamięci, kto w to by uwierzył? o.O

      Usuń
  4. Jest!
    W końcu znalazłam chwilę, by dokończyć czytać ;)
    Czy ty mi coś chrzaniłaś o tym, że się najmniej rozwijasz z naszej Wielkiej Trójki - Gasone nene, Mika Foggy i Puck przeciwko światu! - ?! Chyba jednak jesteś tym głupolem! Dawno się nie spotkałam z tak genialną umiejętnością budowania napięcia! Mimo że mnie uprzedziłaś, co będzie się działo z Ryanem i że jeszcze nikogo nie zabijesz - ja dalej czekam... - to i tak czytałam ten fragment z zapartym tchem! Wow, dziewczyno! Jestem z ciebie dumna :* Oby tak dalej!
    Jill w końcu wymięka... - znaczy w sensie, że w końcu przyznaje się do tego, że coś czuję do Ryana, a nie że jest mięczakiem! Nie krzywdź mnie!
    Eee... Coś mi się wydaje, że źle rozumieją te przepowiednie :P Jill i jej ekipa się ze wszystkimi rozprawi! - nie... Wcale jej się nie podlizuję, by jednak mnie nie zabiła...
    Kocham to opowiadanie. Jest ono zdecydowanie najbardziej apollińską historią, jaką czytałam :D
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś!
      Bardzo mnie to cieszy, szanowna panno Czytelniczko! :D
      Bo czasami się tak czuje! Ty masz swój niezachwiany, wspaniały humor, a do tego Twoje opisy są dużo lepsze, dialogi zniewalające, a puck... ona po prostu pisze tak wspaniałe opisy, że moje szczęka zawsze dotyka podłogi, gdy czytam jej tekst. Przez to, że wy dwie (szczególnie Ty) tak się rozwijacie, ja czuje, że stoję w miejscu -_-
      Hmm... czyli jestem dobra w budowaniu napięć... może masz rację :)
      Mam już plan kogo zabije, ale jest mi szkoda tego herosa, więc... hmm... za bardzo się przywiązuje do swoich postaci T~T
      Ha! Ha! Rozbawiłaś mnie! W kolejnym rozdziale rozwali nos Thalie, ale... cóż ona rozmiękła, nie? xD
      Gdybym tylko mogła to powiedzieć Jill... niestety ona i mnie przeraża, co tego, że jestem jej autorką? Ta dziewczyna jest straszna!
      Yhm... po prostu nikt z nich nie wie o podwójnym pochodzeniu Ryana i fakcie, że Jill jest wnuczką harpii. Bo, gdyby to wiedzieli, pewnie Ryan i Jill od razu zostaliby wybrani :P
      Zaś twój wspaniały komentarz jest równie apolliński! :D
      Bussis! ^.^

      Usuń
  5. Tytuł...?!
    Miałam Ci skomentować na długiej przerwie w szkole, ale spędziłam całe 20 minut na użeranie się z dotykowym ekranem, więc jestem dopiero teraz ;-;
    Wiesz już, jak ja się czuję czytając twoje opowiadanie, ale bądźmy wytrwałe, kiedyś ogarniemy.
    Cytat, który wczepiłaś jest super, w ogóle pomysł cytatu jest super...
    I tu zaczyna się bezcelowa próba napisania normalnego komentarza... znowu.
    Ryan ;')
    Udaje Ci się w ogóle nie zmieniać jego charakteru, ale dzisiaj, jejku XD
    Jestem kompletnie zagubiona i nie wiem co to są te misje, ale pewnie się te grupy spotkają. W sumie nie wiem, czuję się jak na chemii ;d
    Bransoletka super, skombinuję sobie taką, ale bicze trochę straszne ^^
    Weny! :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dość sprośny, wiem :D
      Och! Wiem jaka to mordęga! Mi zawsze telefon się zawiesza w takiej chwili (co z tego, że mam go zaledwie kilka godzin po zakupie? Przy mnie urządzenia wariują!). Cieszę się, widząc Cię :D
      Oj tak! Jednak mam nadzieje, że uda mi się połapać w Twoim zmienionym opowiadaniu i tak nieco się gubiłam w wątkach z braćmi Holms i Johnem -_- Jednak dam radę! :D
      Ten wydał mi się najbardziej fajny... także, dziękuje :)
      Właściwie, to wyszedł Ci chyba najdłuższy komentarz, jaki do tej pory napisałaś, więc... Twoja próba okazała się wielkim sukcesem, choć ja i tak uwielbiam Twoje komentarze nie zależnie od ich długości, liczy się fakt, że jednak komentujesz ^w^
      To się wyjaśni w kolejnym rozdziale! :P
      Jill pięknie wyjaśniła, czym są misję: „O nie! Zgubiłam swój artefakt! Muszę natychmiast spłodzić potomka, on z pewnością mi go znajdzie!” - tak serio, to misję są inaczej zdaniami, jakie dostają herosi, aby pokazać, jak dobrzy są w walce. W końcu za obozem czeka ich wiele niebezpieczeństw, a misję same w sobie przecież nie są takie łatwe!
      Uwielbiam bicz... ale spodobał mi się jedynie jako broń :D
      Dziękuje za fantastyczny apolliński komentarz!
      Bussis!

      Usuń
    2. To poza obozem jest jakiś inny świat? XD

      Usuń
    3. Tym razem normalny świat! Serio! No może... z dodatkami w postaci potworów mitologicznych :3

      Usuń
  6. Jestem! Nie umarłam!
    Boże cudowne *.* Oczywiście akcja super, ale jednak cała moja uwaga skupia się na zalotach Rudzielca do Jill..
    Ale.. ale.. Czemu on.. do Willa... O co chodzi? Mika?! Czemu on zachowywał się jak Igor w ostatnim rozdziale mewy?? Co jest grane? Chcę wiedzieć! Zabieram trzech herosów i wyruszamy na wyprawę aby dowiedzieć się o co chodzi z Ryanem! Chcesz ustalić nam przepowiednie?
    Całusy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudownie, że jesteś! Tak się zastanawiałam, co się z Tobą dzieje, żadnych nowych rozdziałów... Czyżby zmutowane żuko-pająki Cię dorwały?
      Nieco nieskromnie dodam, że ja również uwielbiam ich wymianę zdań! Zawsze pisanie ich dialogów między sobą, jest dla mnie prawdziwą przyjemnością! :)
      Spokojnie! Ryan w tamtej chwili nie był sobą - wyjaśnienia pojawią się w kolejnym rozdziale. Nie mogę uwierzyć, że użyłaś takiego porównania... przecież Ryan nie podniecił się z tego powodu i nie rzucił na Willa pragnąć zaspokoić swoje pożądanie! :P
      Chociaż to ciekawy pomysł...
      Bogowie! Jestem kiepska w rymowanych przepowiedniach, więc raczej poproś kogoś z większym talentem w tej dziedzinie niż mnie :)
      Dziękuje za cudownie apolliński komentarz!
      Bussis!

      Usuń
  7. Nominiwałam Cię do Liebster Award!
    Więcej informacji tutaj: http://harrypotter-zaklecie-zycia.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Fiu fiu fiu. No to mam ogromne spóźnienie. Ale tak to jest jak na jakiś czas odstawia się blogosferę, aby powrócić do niej w maju. Spokojne wszystko pięknie nadrabiam.
    Cieszę się. Naprawdę cieszę się, że Jill wreszcie zaczyna dostrzegać zmiany w samej sobie i swoim zachowaniu. Nawet jeśli metody Ryana na zdobycie serca wybranki nie są najlepsze (w końcu bycie prześladowcą to nie najfajniejsza rzecz na świecie) to jednak chłopak zasługuje na odrobinę miłości i myślę, że uczucie również zrobiłoby dobrze Jill. Swoją drogą właśnie pomyślałam sobie, że to fajnie wiedzieć, że w przyszłości będzie się właśnie z tą a nie inną dziewczyną. Ryan fartciarz jeden.
    Broń z bransoletki była bardzo interesującym pomysłem. (Skojarzyło mi się z długopisem Percy'ego, ale to co) Zarówno miecz jak i bicz (Ah ten Ryan tylko seks mu w głowie) będą przydatne zwłaszcza, że bohaterowie zamierzają działać bez tego, czy zostaną wybrani, czy też nie.
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wkrótce opuszczą obóz. Nie żeby życie w nim było nieciekawe. Po prostu jestem pewna, że akcja będzie się jeszcze bardziej rozwijać.
    Zdziwiło mnie zachowanie Ryana. Nie wiem co się z nim działo, ale było to tajemnicze i trzymane w mrocznej aurze. Cudownie.. Aż nie mogę się doczekać, aż wyjaśni Willowi, co się z nim działo.
    Tutaj uczulam, bo wkradł ci się błąd w fabule. W opisie z perspektywy Willa Ryan niemal wybiegł z pokoju na spotkanie z Jill, a potem, gdy już pisałaś jako jego ukochana, okazało się, że ona weszła do pomieszczenia w którym stali.
    Poza tym zdarzyło się kilka literówek i parę błędów (jak morze przez rz, kiedy powinno być ż), ale niestety nie wskażę ich w tekście, bo przeczytałam rozdział wczoraj wieczorem.
    Swoją drogą... Po co Jill nowe książki? Przecież w jej domku nie zginą, a do obozu mimo wyprawy na pewno wrócą. Nie widzę sensu by dokładać sobie dodatkowy balast.
    W każdym razie jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądać ta cała misternie ułożona ucieczka i jaka grupa zdobędzie puszkę jako pierwsza.
    Pędzę nadrabiać kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, w końcu często jestem nie lepsza >.<
      Miłość każdego zmienia :) Też wydaje mi się to fajne, gdy człowiek wie na bank z kim spędzi całe swoje życie, ale, według niektórych, przyszłość ma wiele różnych wersji i od naszych decyzji zależy, którą z dróg przeznaczenia wyruszymy (wiem filozofuje).
      Oprócz długopisu Percy'ego, jest również moneta Jasona, która działa na podobnej zasadzie bransoletki Jill. Bardzo podoba mi się taki sposób trzymania broni, więc postanowiłam, że każda postać będzie taką posiadać :3
      W obozie panowała rutyna, a masz całkowitą rację, że akcja się zwiększy... oj tak.
      Już w następnym rozdziale jest to wyjaśnione :)
      Oj! Nawet tego nie zauważyłam! Zaraz wezmę się za poprawę tego fragmentu! Dziękuje ślicznie za wskazanie mi go :)
      "Morze" też poprawię... odkąd dowiedziałam się, jak morze polskie jest zanieczyszczone... Powiedzmy, że wolę od tego czasu góry ^w^
      To choroba, nie wiem, czy jest na nią nazwa. Ja mam większość książek w formie pdf, a i tak wydaje kasę (za każdym razem jak jadę do Polski) na zakup przeczytanych już książek, znajdziesz w tym logikę? Moi rodzice się poddali :3
      Ucieczka okaże się dość dziwna, ale wiem, jak w tym wykorzystać pingwina Henryka :D
      Dziękuje za bajecznie apolliński komentarz!
      Bussis! :3

      Usuń
  9. Jestem! Przepraszam, że tak długo! Lecę czytać dalej. XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Jill chciała, żeby Ryan jej się oświadczył! *O* Takie kochaneee! <3
    "Z tej drugiej skorzystamy w sypialni… lubię ostre zabawy" Ahahahahah :D Jak tu takiego nie kochać? :D
    Jillian dała mu buziaka! :O Dobrowolnie! :O Cud! :O <333
    "Ona mnie kocha" Hahah :D Ta pewność siebie! :D Ale co się stało Ryanowi? :o Dlaczego był taki... straszny? :c
    No i zaczynamy imprezkę! Ciekawa jestem jak pójdzie praca tym dwóm grupą...

    Pozdrawiam cieplutko i przesyłam buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardziej ją przeraziła ta propozycja, choć w głębi duszy wszyscy wiemy, co czuła :P
      *Chichot* Uwielbiam takie komentarze na temat Rudzielca! Ludzie kocham Was za nie! <3
      Na inne kobiety działają róże, na inne czekoladki a na naszą Jill broń biała bądź palna! :D
      Odpowiedź znajdziesz w kolejnym rozdziale! :P
      Będzie... w niektórych momentach ciężko... Kobieto! Właśnie mnie uratowałaś! Dałaś super pomysł! Dziękuje!
      Dziękuje za genialnie apolliński komentarz!
      Bussis! :3

      Usuń
    2. Pomysł? Ja? Jaki? ;o Sama nie wiem co zrobiłam :D Chodzi o imprezkę? Czy coś w tym stylu? :D
      A tak przy okazji to już niedługo kontynuuję czytanie, miałam przerwę przez wycieczkę do Włoch, ale już powracam do świata blogów! ;*

      Buziaki! ;*

      Usuń
    3. Cokolwiek to było, już zapomniałam :3 (Chociaż jestem niemal pewna, że tego użyłam... chyba).
      Spoko! Przecież rozumiem :)
      Bussis! :3

      Usuń