"(...)Nie
płacz, bo ci serduszko pęknie…(...)"
Moje
życie od zawsze było nieco zbyt szalone, zbyt niebezpieczne i niezbyt normalne.
Jednak w najśmielszych koszmarach nie przewidziałabym takiej sytuacji, w jakiej
teraz się znalazłam. Rudzielec koło mnie wyglądał na niezwykle opanowanego i
tylko osoba, która znała go na tyle dobrze jak ja mogła z całą pewnością rzec,
że ten poważny wyraz twarzy oznacza tylko to, że jej właściwie chce ukryć wszem
i obecnym swoje rozbawienie.
Skrzyżowałam
ramiona na piersi, gdy chłodny podmuch powietrza owiał moją skórę, a wtedy
mały czarno-biały nielot podreptał w naszą stronę, trzymając w dziobie nadal
żywą rybę. Byłam pod nie lada wrażeniem, że nie wywalił się on lodzie, którym
pokryta była podłoga, a wręcz utrzymuje równowagę, gdy zatrzymał się koło nas,
jego czarne oczka jak paciorki przyjrzały się mojej twarzy, a później
demonstracyjnie połkną rybę w całości.
— Masz słodkie
zwierzątko — zauważył Ryan.
— Nie
prosiłam o nie — warknęłam podnosząc buntowniczo podbródek do góry. — To samo zahodowało się w tym pokoju — dodałam.
Ryan nie
mógł już powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu i zaśmiał się cicho, a ja
miałam wielką ochotę kopnąć go, aby tylko przestał zachowywać się jak głąb i
pomógł mi pozbyć się tego denerwującego nielotnego ptaka z orszaku świętego
Mikołaja.
— Z
pewnością — powiedział z błyskiem w oku Rudzielec. — Twój ojciec miał z
pewnością wspaniały pomysł, bo zamiast szczeniaczka, czy kociaka kupił ci…
— Ptaka
z orszaku sań świętego Mikołaja — powiedziałam ze złością.
Ryan
natychmiast przestał się uśmiechać i złapał mnie za ramiona kierując w swoją
stronę tak, aby nasze twarze znalazły się naprzeciwko siebie. Poczułam się dość
niezręcznie, gdy jego dwukolorowe tęczówki przyglądały mi się z niezwykłą jak
na niego powagą na twarzy. Mimowolnie zadrżałam, gdy poczułam w nozdrzach
zapach jego skóry (był to dziwna mieszanka zapachu kremu do opalania, miodu,
pomarańczy oraz węgla – nigdy nie przypuszczałam, że jest taki zapach) i od
razu zbeształam się za to w myślach.
— Pingwiny nie są kojarzone ze świętym Mikołajem — powiedział powoli Ryan. — Nie
bądź większą ignorantką niż jesteś. — Nachmurzyłam się na te słowa. — Wystarczy
już, że ignorujesz moje uczucia!
Po tych
słowach niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i zacisnął swoje ramiona
tak, że dłonie uwięzione miałam między naszymi ciałami, a on sam nie pozwalał
mi się uwolnić z tego uścisku. Udało mi się jednak odchylić lekko głowę do
tyłu, a gdy nasze oczy się ponownie spotykały tego dnia, a następnie kopnęłam
nic niespodziewającego się Rudzielca w najczulszy męski punkt.
Ku
mojemu zdumieniu on uśmiechnął się szeroko.
— Mam
tam ochraniacz — wyjaśnił.
Mój
poziom gniewu osiągnął wyższy stopień. Bo choć wydawało się, że wygrał tym
razem, nie zamierzałam tak łatwo się poddać. Niestety niedane było mi spróbować
jednego z wielu chwytów ulicy, których się nauczyłam, gdy niespodziewanie do
mojego domku wszedł syn Tanatosa, z którym przyjaźniła się Maggie. Jego widok
był tak niespodziewany, że wszelka chęć utarcia nosa Ryanowi wyleciała mi z głowy
i tylko wielkimi jak drachmy oczami mogłam wgapiać się w Samaela.
— Długo
ci to jeszcze zajmie? — Spytał z nutą zniecierpliwienia nowo przybyły. — Nie mam
całego dnia na te twoje bzdury z córą Eola — dodał kiwając głową w moim
kierunku.
To było
jak policzek i już otwierałam usta, aby nawrzeszczeć na chłopaka przeklinając
go kilkoma epitetami, którymi nie powstydziliby się ze znajomości marynarze,
gdy nagle usta Ryana spoczęły na moich, skutecznie zamykając mi tym samym
możliwości przedyskutowania złego zachowania Samaela.
Serce
zabiło mi mocniej, oddech stał się nierówny, przez moje ciało przeszedł dreszcz
przyjemności, a dłonie nagle zaczęły mi się pocić pomimo panującego w domu
chłodu i mimowolnie zaplotłam je wokół szyi chłopaka. Nim jednak mogłam wczuć
się całym sercem w ten niecodzienny pocałunek i przyznać, że naprawdę jego
ciepłe a zarazem twarde usta są jeszcze lepsze niż ambrozja, chłopak oderwał
swoje usta od moich i posłał mi szeroki uśmiech, cmokając mnie przy okazji lekko
w mój nos, a następnie odwrócił się i wyszedł z domku.
Stałam
jak sparaliżowana, a tuż obok mnie stał przyglądający mi się pingwin.
— Ryan!
Ty idioto! — Wrzasnęłam na całe gardło i wypadłam z domku. — Zatłukę cię na
kwaśne jabłko!
Kilku
herosów przechodzących koło mnie, wysłało mi zaniepokojone spojrzenie i zaczęło
umykać w przeciwnym kierunku, a ja nie dostrzegając nigdzie powodu swojej
złości kopnęłam pierwszą rzecz, która była na mojej drodze, czyli jakiś
durnowaty kamyk.
Przeklinając
niczym marynarz wróciłam do swojego błękitnego domu trzaskając przy tym
drzwiami wejściowymi z całej swojej siły i niemal powodując, że numerki na
moich drzwiach z nich odleciały.
* * *
*Perspektywa Jill*
Bawiąc
się czarna bransoletką, którą dostałam od rudzielca jeszcze raz od nowa
analizowałam wszystkie jego ruchu, słowa i czyny. Miałam istny zamęt w swojej
głowie, bo już sama nie wiedziałam, co mam myśleć o nim. Z jednej strony miałam
ochotę walnąć go w głowę, wyzywając od największych idiotów, a z drugiej
zarzucić mu ręce za szyję i nie puszczać już nigdy.
Poczułam
dziwny ucisk w okolicy swojego serca i od razu przyłożyłam na nim dłoń, czując
pod nią lekki rytm. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała, podnosiła i…
tak w kółko, bo choć było to coś najnormalniejszego na świecie na mnie
podziałało w uspakajający sposób. Zerknęłam z nagłym ożywieniem w stronę szafki
z białymi półkami, zawaloną całkowicie przez książko, a która była dość wyraźna
na granatowym tle ściany, zaczęłam zastanawiać się, co w takiej chwili robili
ich bohaterowie w podobnych sytuacji.
Przymknęłam
oczy, wiedząc, iż to uczucie jest niebezpieczne, niszczycielskie i choć daje
dużo siły, odwagi i z uśmiechem pozwala iść przez świat to jej utrata rujnuje
aż do samej duszy. Nigdy nie pozwalałam sobie na uczucie choćby w małym
przybliżeniu do tego.
Jak
najgorszego zła unikałam wszelkich ciepłych uczuć…
Miałam w
głowie istny chaos!
Podniosłam
się gwałtownie z łóżka, wpadając przy tym na siedzącego pingwina, który
przyniósł ze sobą swoją miskę z napisem „Henryk” (jak mniemam mój kochany
ojciec właśnie tak nazwał tego nielota – choć nie lot to złe określenie, bo ten
pingwin używa wiatru mojego ojca i lata sobie na burzowej chmurze, który sypie
śniegiem po całym domu) i przyglądał mi się swoimi czarnymi oczkami.
— Spadaj — warknęłam.
Ku
mojemu szokowi, mały nielot rozpłakała się roniąc najprawdziwsze łzy, a ja
poczułam się całkowicie zmieszana i jakbym właśnie pozbawiła małe dziecko
wszelkich dziecięcych marzeń.
— Hej,
nie płacz! — Zawołałam, powodując jeszcze większy płacz pingwina. —
Przepraszam! Przepraszam! — Krzykiem próbowałam przebić jego głośnie wycie.
Jeżeli
ktoś kiedykolwiek mówił mi, że pingwiny są spokojnymi nielotami…
Ten ktoś
z całą pewnością kłamał!
* ~ * ~ *
*Perspektywa Maggie*
Siedząc
na drewnianej huśtawce na niewielkim tarasie swojego domu, starałam się
zastanowić, czemu Sammy ostatnio zachowywał się tak dziwacznie. Ziewnęłam
szeroko, choć słońce było jeszcze wysoko na niebie, a następnie oparłam się plecami o oparcie huśtawki, przy czym palcami lekko odepchnęłam się od powierzchni
drewnianej podłogi tarasu, wprawiając ją w lekki ruch, a następnie położyłam je na niej, obejmując je ramionami i kładąc głowę na kolanach.
Wpatrując
się w grających w piłkę nożną herosów (boisko do piłki nożne powstał przeze
mnie i mojego brata, gdyż nieźle się wtedy pokłóciliśmy i w efekcie za naszym
domem powstał ten oto plac), a lekkie błyski i niepokojące dźwięki dochodzące z
domku ani trochę mnie nie dekoncentrowały.
Byłam
smutna.
Czułam
na swojej skórze nadchodzące zmiany i choć miałam wielką ochotę odwiedzić
Rachel – naszą Wyrocznie Delficką, która zajmowała się przepowiadaniem
przepowiedni (były one oczywiście w formie wiersza, który człowiek rozumie
dopiero po wszystkim) i jako jedyna traktowała mnie w miarę normalnie, ale w
końcu ta rudowłosa dziewczyna również była trochę dziwna.
— Magic! — Wydarł się znajomy głos.
Z
niechęcią oderwałam wzrok od grupy dziesięciolatków grających w piłkę nożną i
spojrzałam na swoją siostrę, która stała w progu drzwi ze skwaszoną miną, jakby
ktoś właśnie pobrudził jej ukochany fotel (a co było niemożliwe przez zaklęcia,
jakie na niego rzuciła). Przyglądałam się chwilę dziewczynie o naturalnych „truskawkowych” blond włosach, natomiast jej dziwne beżowe tęczówki wpatrywały
się we mnie wrogo.
— Coś
nie tak Amira? — Spytałam cicho.
— Dziwak
do ciebie — oznajmiła nagle z obojętnością. — Prosiłabym jednak, aby nigdy,
NIGDY więcej nie przynosił tych śmierdzących kwiatów!
Amira
była dziwną osobą (jak wszystkie dzieci Hekate), ale niewiele osób może równać
się z tym, że mają taką fanaberię jak ona. Bo kto normalny uważa róże za
śmierdzące i brzydkie kwiaty? Właściwie ostatnio zauważyłam, że w swoim pokoju
trzymała bukiet mleczy – podejrzewam również, że nie z powodu nagłego
zamiłowania do roślin.
Podniosłam
się raptownie, zapominając o tym, gdzie trzymałam nogi, a to spowodowało, ze z
hukiem poleciałam do przodu, przy czym moje nogi nadal leżały na huśtawce,
która wprawiłam w nagły ruch i zdecydowanie dorobiłam się nowych siniaków na
nich.
Moja
siostra słowem nie odezwała się na mój spektakularny spektakl, nawet wtedy, gdy
próbując się podnieś oberwałam huśtawką w głowę i znów leżałam na brzuchu,
jęcząc z bólu. W takiej właśnie pozycji znalazł mnie mój gość, przychodząc do
mnie i zapewne tracąc cierpliwość.
W chwili,
gdy ujrzałam poważną minę syna Tanatosa z bukietem kwiatów i bombonierką w
kształcie serca, łzy pojawiły się w moich oczach i tym razem nie było to
spowodowane moim wypadkiem, a tym, że mój przyjaciel właśnie się w kimś zakocha
i zapewne poprosi mnie o pomoc w zdobyciu serca dziewczyny, której
automatycznie zaczęłam darzyć niechęcią.
Strach i
ból ścisnął mi serce.
Zdałam
sobie wówczas sprawę, że go kocham.
— Nienawidzę cię! — Wydarłam się.
Niespodziewanie
podniosłam się na równe nogi i nim zdegustowana Amira, czy zaskoczony Samael
mogli cokolwiek zrobić, ja zręcznie przeskoczyłam przez barierkę tarasu (ku
swojemu zdziwieniu nic sobie przy tym nie łamiąc) i ze łzami bólu pobiegłam w
stronę domku Jillian.
* ~ * ~ *
*Perspektywa Ryana*
Marszcząc
brwi, czytałem przepis, który właśnie podarował mi Will, zastanawiając się przy
okazji, czy smakowałby on mojej ukochanej Jill. Podniosłem wzrok znad zapisanej
niebieskiej kartki w kratkę i dostrzegłem, że Will oparł łokieć o mój ukochany
blat i pomijając to, że zajął miejsce mojej Jill, to na dodatek oparł podbródek
o dłoń i wydawał się całkowicie nieobecny.
Już
miałem zrobić mu jakiś kawał (a dokładniej mówiąc zastanawiałem się nad różnymi
możliwościami), gdy nagle drzwi od mojej kuchni huknęły o ścianę, a ponieważ byłem
pewien, że Jill po naszym ostatnim razie prędzej przyznałaby się, że nie
potrafi strzelać z łuku, niż przyszła tutaj… więc widok syna Tanatosa nie był
dla mnie większym zaskoczeniem.
— Wydaje
mi się, że ta kuchnia kiedyś stanie się miejscem posiedzeń — orzekł Will, który
nadal wyglądał na zamyślonego. — Czemu mnie to nie dziwi?
Zignorowałem
jego pytanie i podniosłem jedną brew, gdy Samael przemierzył dzielącą nasz
przestrzeń i wepchnął mi tuzin czerwonych róż i bombonierę powodując, że kilka
łodyg się połamało, a ja nie mogłem opanować szoku, gdyż tego momentu naprawdę
nie przewidziałem i było to naprawdę przerażające. Czyżby tak właśnie żyli
zwykli ludzie, nie mając pojęcia, co za chwile się wydarzy?
Jakoś
nie dziwiło mnie, że ten sposób życia podoba się Jill, ale ja… naprawdę
cieszyłem się, że mam swoje wizję, bo bez nich wydaje mi się, że nie umiałbym
funkcjonować.
— Ona uciekła! Uciekła! Powiedziała, że mnie nienawidzi! — warknął,
czerwieniąc się ze złości Samael. — A ty — pchnął mnie w pierś swoim
palcem wskazującym — masz to naprawić! — syknął
Otworzyłem
usta, aby jakoś zmniejszyć złość Samaela, ale ten już wyparował z kuchni
trzaskając ponownie drzwiami. Zamrugałaem oczami starając się pojąć, co przed
chwilą się wydarzyło, aż usłyszałem śmiech Willa, blondwłosy chłopak wręcz
leżał na moim blacie i o mało nie rozpłakał się z nagłego napadu śmiechu.
— Z
czego się śmiejesz? — Spytałem lekko podirytowany.
— Bo
Magic jest z pewnością u Jill — zawołał Will zmywając się równocześnie z
kuchni.
O
cholera…
* ~ * ~ *
*Perspektywa Jill*
Nagłe
przybycie rozpłakanej Maggie do mojego domku wprawił w ruch mój instynkt opiekuńczy,
o którym istnieniu nie miałam pojęcia. Kogo widok rozpłakanej i zasmarkanej słodkiej
czarnowłosej dziewczyny w (jak zwykle) niebieskiej garderobie (jeansach i T-shircie)
nie wprawiłby w taki stan?
Naturalnie
mój pingwin o imieniu Henryk siedział sobie na swojej białej chmurce latając nade
mną jakbym została przeklęta przez wiedźmę i zmuszona była do wiecznej śnieżycy.
Bynajmniej taki widok nie zszokował Maggie, która bez słowa rzuciła się w moje
ramiona rycząc mi w moją czarną bluzę z ćwiekami, a która bez wątpienia po tym
będzie nadawać się do wyrzucenia.
Skrzywiłam
się z powodu swoich myśli, bo w tej chwili ważniejsze było samopoczucie Maggie,
która wielokrotnie niemal nie niszczyła świata, ale jeszcze nigdy nie spotkałam
się z tak wielkim lamentem z jej strony, wręcz zanosiła się płaczem.
— Nie
płacz, bo ci serduszko pęknie… — mruknęłam odruchowo ciepłym i cichym głosem.
Znieruchomiała
i odsunęła się ode mnie.
Obydwie
wpatrywałyśmy się z tak samo wymalowanym szokiem na twarzy, że takie słowa
wypadły z moich ust, a przy okazji próbowałam przypomnieć sobie, gdzie
ostatnim razem je usłyszałam i wtedy w moich wspomnieniach zamigotała postać kobiety
o ciepłym lekko chropowatym głosem, którym oznaczały się osoby, które wypalały
zdecydowanie za dużo papierosów, a miłość w jej głosie była wręcz wyczuwalna
tak samo jak w jej bursztynowych tęczówkach.
— Jill…
dobrze się czujesz?
Westchnęłam,
bo przynajmniej udało mi się uspokoić Maggie.
— Sama
nie wiem — wyznałam zgodnie z prawdą. — Chyba zaczynam popadać w depresję —
mruknęłam.
Nagle
twarz Maggie się rozpromieniła, a jej szeroki uśmiech był wręcz zaraźliwy, ale
nie odwzajemniłam go tylko spojrzałam mniej wrogo na nią i czekałam na jej
wyjaśnienia, czemu nagle wygląda tak jak Ryan, gdy…
Potrząsnęłam
głową wściekła, że moje myśli w tej chwili biegną tylko w jedną stronę.
— Dzisiaj wieczorem do Obozu mają przybyć łowczynie Artemidy — wyjaśniła pełna
entuzjazmu Maggie. — Jak zwykle odbędzie się walka o sztandar i..
Nagle
Maggie przerwała, a na jej twarzy pojawiła się rozpacz i tyle było po jej
wielkiej radości z powodu odwiedzin łowczyń. Na nowo w jej oczy się zaszkliły i
stanęły w nich łzy, aby po chwili popłynąć nową porcja po jej zarumienionych od
niedawnej ekscytacji policzkach.
Rzuciła
się na mnie z godną wojownika szybkością i nie pozwalając mi się uwolnić
ryczała w moją bluzę jak mała dziewczynka. Niestety objęła mnie za ramiona,
więc nie mogłam jej również objąć, na ojej twarzy pojawiło się zrezygnowanie.
* * *
Jakiś
czas później przyszedł Ryan.
Jego
widok całkowicie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że rudzielec odważy się
tutaj przyjść po tym jak mnie pocałował – z zaskoczenia!
Wstyd
się przyznać, ale jakoś szczególnie nie byłam na niego wściekła, a jedynie
lekko zaskoczona i znów poczułam to dziwne ciepło promieniujące od środka.
Widok przygnębionego rudzielca był dziwnie bolesny, a swoje dłonie schował do
kieszeni i stojąc przede mną z opuszczoną głową wymamrotał:
— Mogę
pogadać z Maggie?
Zmrużyłam
oczy i stanęłam rozkrokiem w progu drzwi, krzyżując przy okazji ramiona na
piersi. Wpatrywałam się w niego, jakbym chciała wyczytać jego najskrytsze myśli, aż do czasu, gdy i on podniósł swoją głowę, a wtedy lekko zatonęłam
w jego dwukolorowych tęczówkach.
Dech
zaparło mi w piersi, w głowie się zakręci od natłoku odczuć.
Dopiero
po chwili zdałam sobie sprawę, że Ryan tępo się we mnie wpatruje i chce spotkać
się z inną dziewczyną, traktując mnie jak służącą. Złość zagotowała się we mnie jak
nagły podmuch powietrza, który poruszył włosami rudzielca. Spojrzał niespokojnie
za siebie, a później zerknął na moje zaciśnięte w pięści dłonie i podniósł
jedną brew do góry.
— Jesteś
zazdrosna? — Nutka samozadowolenia pojawiła się w jego głosie. — Nie masz, czego
się obawiać, moje serce należy tylko do ciebie!
Prychnęłam,
a moja irracjonalna złość lekko zmalała.
— Nic
mnie to nie obchodzi!
— Me
serce krwawi od twych kłamstw — stwierdził z szerokim uśmiechem. — Jak możesz
krzywdzić kogoś tak przystojnego, niesamowitego i oddanego swej jedynej
miłości?
W
odpowiedzi skrzywiłam się i cofnęłam o krok, a rudzielec biorąc to za
zaproszenie ruszył z szerokim uśmiechem do przodu i w tej samej chwili zderzył
się z drzwiami. Jęknął cicho, a ja uśmiechnęłam się podnosząc jeden kącik
swoich ust.
— Kocham
cię Złośnico! — Wrzasnął Ryan zza zamkniętych drzwi.
* ~ * ~ *
*Perspektywa Maggie*
Okazało
się, że Jillian uwielbia pianki.
Niby nic
nieznaczące odkrycie, gdyby nie to, że syn Hefajstosa – Leo – pilnował, aby
każdy dostał po równo, a Jillian dość nieumiejętnie zaczęła być niezwykle
uprzejma i niemal powiedziała „Proszę”, aby dostać nieco więcej owych łakoci.
Czasami
zachowanie Jillian naprawdę wskazywało, ze dziewczyna ma tylko piętnaście lat.
Bo jakby, choć w tej chwili, cała jej stanowczość i wrogość zniknęły, gdy
niemal (bo jednak się nie śmiała, a jedynie lekko podnosiła kącik swoich ust)
się uśmiechała, a nawet żartowała, choć jej drażnienie się z innymi można by wziąć,
jako najprawdziwszą groźbę.
Nie
znałam Jillian, a przynajmniej nie tak dobrze jakbym chciała, ale przez ten
czas odkryłam, że wiele osób odtrąca od siebie. Wybudowała wokół mur, mający na
celu chronić ją, ale niestety nie wiedziałam, przed czym, choć miałam cichą nadzieje,
że kiedyś mi to zdradzi, w końcu każdy z nas miał mroczne sekrety, a ja
wiedziałam doskonale, jakie to uczucie.
Mimowolnie
przypomniało mi się moje dzieciństwo.
Zadrżałam
z przerażenia, a następnie spojrzałam w niebo na migocące na granatowym tle
gwiazdy. Dzisiaj widok był bezchmurny i jakoś dziwnie pogrążył mnie w transie,
westchnęłam, gdy letni wiatr owiał moją skórę. Naprawdę cieszyłam się tym, że
lata w obozie trwa przez cały rok, bo choć coś tam popsułam i teraz na zawsze
jest tu ciepło to ten jeden wypadek jakoś mnie nie zdołował.
Niespodziewanie
poczułam koło siebie ruch i gdy odwróciłam głowę w kierunku osoby, która
postanowiła usiąść koło mnie na powalonej kłodzie, leżącej niedaleko ogniska, miałam
nadzieje, że okaże się nią Jillian, która skończyła już sprzeczać się z Leonem
o tym, dlaczego jej należy się więcej pianek niż innym obozowiczom (a naprawdę
znalazła ku temu argumenty!).
Pierwsze,
co podpowiadało mi, że to nie Jillian była mroczna aura otaczającego mojego
towarzysza i zanim spojrzałam na niego, wyczułam lekki zapach róż, co mnie
zmyliło, ale gdy spojrzałam na poważny wyraz twarzy syna Tanatosa, u którego
oczach kryło się przerażenie poczułam dziwny ucisk w sercu, zwłaszcza, że lewą
dłoń wyciągnął w moim kierunku podając mi w ten sposób śliczną czarną róże, a
co było niesamowite, bo nigdy takiej nie spotkałam.
Ostrożnie
wzięłam w dłoń oferowany mi kwiat i zachichotałam cicho, gdy poczułam jego
ciężar. Nie maiłam pojęcia, jakim cudem Samael skonstruował róże z czarnego
szkła, która pachniała jak cały tuzin róż, ale byłam szczerze oczarowana, choć
z niepewnością spojrzałam w jego miodowe oczy.
Zlustrowałam
go wzrokiem, od jego czarnych włosów, które jak zwykle zmieniły swoją barwę
wraz ze zmiana pory dnia, na jego miodowe oczy, zaciśniętą szczękę, która była
wyraźnie podkreślona przez jego ostre rysy, a nawet spojrzałam na jego czarny
podkoszulek z naddrukiem czerwonego (wydał mi się w nieco krwawy) kolorze i z
czarnymi dodatkami w środku, które tworzyły coś na kształt stojącego rycerza z
mieczem. Srebrny napis wchodził na skrzydła smoka i głosiły napis: „Dragon Age:
Inkwizycja”.
Wpatrywałam
się w ten napis, jakby miał mi od odpowiedzieć na wszystkie dręczone mnie
pytania, nie miałam odwagi znów spojrzeć w miodowe oczy Samaela i dowiedzieć
się prawdy, ale jak sama Jill mi doradziła: „nie powinnaś uciekać, a wręcz
stawić czoła problemom”. Czasami córka Eola mnie przerażała z tym, jak dobrze
radzi sobie w życiu – w przeciwieństwie do mnie.
— Maggie… — wyszeptał moje imię i zamilkł. — To dla ciebie — wyjąkał cicho.
Zamrugałam,
gdy oczy mi zwilgotniały i powoli podniosłam głowę do góry, ktoś właśnie
rozpalił ognisko i płomień ogrzał mnie w lewy bok twarzy, ale ja byłam
urzeczona tym, jak nowy kąt światła zmienił całe oblicze syna Tanatosa, a
raczej jego słowa. Ta chwila wydała mi się niezwykle intymna i wydawała się
burzyć moje wszystkie wątpliwości.
— Dla
mnie? — Szepnęłam cicho i zacisnęłam mocniej dłoń na ciepłej od mojej dłoni łodydze
róży. — Ja… — zawahałam się i biorąc głęboki oddech, przymknęłam oczy i
wykrztusiłam: — Kocham cię.
Nastała
dziwna cisza, bo choć wokół nas trwały w najlepsze kilkanaście rozmów, a z tego
wszystkiego można było usłyszeć wrzaski Jillian, która znów wydzierała się na
Ryana, jak również skarżyła się (chyba) Chejronowi, że Leo nie dał jej pianek.
Czy choćby taki Leo, który właśnie tłukł swoim młotkiem, którym walił jakiś
stolik i wkurzał tym samym Drew, a która żaliła się na to swojej nowej
przyjaciółce Lunie, a ta z kolei mamrotała coś pod nosem po łacinie, a co jej
przyjaciółka kompletnie ignorowała (a były to przekleństwa różnego rodzaju).
Dla mnie
ten cały chaos nie istniał, a jedynie siedzący koło mnie mój najlepszy
przyjaciel.
Wzdychając
cicho otworzyłam oczy, aby zobaczyć rysującą się ulgę na twarzy Samaela.
— Też
cię kocham Czarodziejko — szepnął.
Euforia
nagle opanowała całe moje ciało, moja radość była przeogromna i po prostu
rzuciłam się na szyję mojemu przyjacielowi z dzieciństwa, ale… skoro wyznaliśmy
sobie miłość, kim teraz byliśmy? Parą? Nie chodziliśmy na randki…
Pozbyłam
się swoich wątpliwości, gdy silne ramiona Samaela objęły mnie i przycisnęły do
jego ciała jeszcze mocniej. Zarumieniłam się wściekle, gdy posadził mnie na
swoich kolanach i na nic zdało się moje wiercenie i próby ucieczki z jego
objęć.
- Gdy
udało mi się ciebie złapać Czarodziejko, już cię nie wypuszczę – oznajmił chłodno,
ale z błyskiem ciepła w swoich miodowych oczach, ale nagle zmarszczył brwi. – Nie
rozumiem tylko, czemu uciekłaś, gdy chciałem dać ci róże i czekoladki – wyznał.
Zachichotałam
i schowałam twarz w jego ramieniu.
Byłam
zbyt szczęśliwa, aby wyznać, że wtedy myślałam, że zakochał się w dziewczynie,
ale nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła mu chaotyczny sposób wyjaśniać, że od
dawna go kochałam, ale wtedy zdałam sobie z tego sprawę, jak również, że
namówiłam Jillian, aby pobiła jego nową dziewczynę, a ta ostatnia kwestia
niezbyt spodobała się synowi Tanatosa.
* ~ * ~ *
Annabeth
opadła bezwładnie na ziemię, a nad nią pochylał się wysoki mężczyzna odziany w
czarne szaty. Westchnął i narzucił na swoje złote włosy kaptur, skrywając w
mroku rysy swojej twarzy. Następnie odwrócił się w stronę przerażonej Rachel,
która z kneblem w buzi i związanymi kończynami próbowała uciec jakoś z domku
Ateny, ale mężczyzna nie przejął się zbyt jej próbami, a jedynie podszedł i
nachylił się nad nią.
— Spójrz
na mnie — rozkazał i złapał w dłoń jej twarz, ściskając na tyle mocno, aby
pozostawić na jej skórze czerwone ślady po jego palcach. — Wyrocznio Delficka,
chce poznać przepowiednie — rozkazał.
Rachel,
rudowłosa dziewczyna z masą piegów, spojrzała na niego iskrzącymi się
szmaragdowymi oczami, w których kryła się pogarda dla jego osoby. Bez wątpienia
była nie tylko przerażona sytuacją, zaniepokojona o Annabeth, ale również
wściekła na bezimiennego mężczyznę.
— Pseudologos.
Usłyszawszy
kobiecy głos, Rachel odetchnęła cicho z ulgą i przymknęła na chwile oczy, a
następnie zamrugała zaskoczona na widok kobiety, która oparła się swobodnie o
jedną ze ścian niewielkiego pokoiku należącym do nieprzytomnej blondynki.
— Czemu
opuściłeś ciało Annabeth?
Mężczyzna
zignorował kobietę za swoimi plecami i dalej wwiercał spojrzenie w Rachel.
— Chciałem sprawdzić, czy mogę ją zmusić do pomocy, ale jest chroniona — skrzywił
się lekko na własne słowa. — Gdy jestem w swoim ciele mam więcej mocy —
wyjaśnił.
Westchnął
cicho, a następnie podniósł się na równe nogi i spojrzał na kobietę, którą skrywał
cień kąta pokoju. Padające światło księżycowe niewiele pomogło w oświetleniu
ciemnego pokoju, ale nikt w tej chwili z dwójki bogów się tym nie przejął.
— Będziesz
musiała ją zabrać — stwierdził Pseudologos.
— Oczywiście — natychmiast przytaknęła kobieta. — Nie chcemy, aby wypaplała
prawdę, bo w końcu ktoś tutaj była aż tak głupi, że…
— Wystarczy Apate! — Warknął mężczyzna.
Mamrocząc
pod nosem podszedł do nieprzytomnej blondynki, która wydawała się pogrążona w
głębokim śnie, a następnie zmieniając się w gęstą czarną mgiełkę wniknął w
ciało nieprzytomnej dziewczyny. Dokładniej mówiąc wyglądało to jakby całej jej
ciało zostało nagle otulone tą tajemniczą mgiełką, a następnie dziewczyna
otworzyła oczy, które przerażały swoją bezdenną ciemnością i kilkakrotnie
mrugnęła, aby zwyczajny szary kolor tęczówek znów się pojawił.
— Musiałeś robić takie przedstawienie? — Spytała podirytowana Apate.
Pseudologos
w odpowiedzi uśmiechnął się tajemniczo.
Następnie
obydwoje spojrzeli na przerażoną rudowłosą dziewczynę, a następnie Apate
podeszła do niej żwawym krokiem i przerzucając sobie przez ramię wiercącą się
dziewczynę ruszyła w stronę wyjścia z domku. W końcu nie mogła teleportować się
z tego miejsca, bo wtedy Dionizos dowiedziałby się o jej obecności. To było
naprawdę wielkie utrudzenie, gdy Moros i Pseudologos będą zmuszeni zniwelować
swoją moc przed dyrektorem obozu, aby móc bezpiecznie się tutaj rozglądać w
poszukiwaniu Puszki.
— Uważaj
na nią Apate — rozkazał męski głos wydobywający się z ust Annabeth.
— Spokojnie — odparła dziewczyna. — Obydwie świetnie się będziemy bawić, prawda?
W
odpowiedzi łzy stanęły w oczach porwanej dziewczyny, która już nie próbowała
ich powstrzymywać.
______________________________________________________________________
Od razu zacznę od tego, że nie udało mi się sprawdzić porządnie teksu, bo jeszcze dzisiaj go skończyłam i od razu dodaje - jak obiecałam! Dlatego przepraszam za błędy, które mogą pojawić się w trakcie czytania :(
Podejrzewam, że od następnego rozdziału zacznie się akcja z poszukiwaniem Puszki Pandory - a co wiąże się z opuszczeniem obozu i podróż po świecie, walkę z potworami itp.
W tym rozdziale dochodzi do pewnych rewolucji :D
No i w poprzednim rozdziale zapomniałam wspomnieć o pewnej czytelniczce, która była na tyle miła, że podesłała mi przepiękny rysunek Ryana, jestem jej za to wdzięczna i przepraszam, że poprzednio zapomniałam o tym wspomnieć. Dziękuje Oli Birut za ten rysunek:
Pozdrawiam i dziękuje wszystkim za tyle cudownych i wspaniałych komentarzy!
Pierwsza! Lecę czytać :*
OdpowiedzUsuńSkończyłam czytać i jak zwykle jestem zachwycona!
UsuńFragmenty, które mi podesłałaś nie zaspokoiły mojej ciekawości - jak zwykle nie dałaś mi najlepszych momentów... Ale narzekać nie będę. Uwielbiamy spojlery!
Awww... Team Saggie! (jeśli ktoś jeszcze nie wie, to jest to ship Maggie i Sammego)!
Tak to sobie wyobrażałam... Chociaż nie. Ty to napisałaś lepiej :3
Maggie jest moją zdecydowanie ulubioną bohaterką. Miło mnie zaskoczyłaś pozwalając już teraz być Saggie ze sobą. :D
Jill jest już zakochana w Ryanie. Teraz tylko czekać, aż sobie to uświadomi.
Ich pocałunek był wspaniały! <3 Choć przestraszyłam się, że po tym tekście o ochraniaczu - także mistrzowskim - go nie będzie, a wtedy byś miała do czynienia ze mną, z moim Henrykiem, moją kozą i lamą Wojtkiem...
Muszę to napisać:
JA JAKO PIERWSZA WIEDZIAŁAM O PINGWINIE HENRYKU I JEGO IMIĘ SIĘ WZIĘŁO OD MOJEJ GUMOWEJ KACZKI HENRYKA, KTÓRY JEST KOCHANKIEM NASZEJ WSPANIAŁEJ MIKI! CZAICIE, LUDZIE? BYŁAM MUZĄ DLA AUTORKI! DOBRA. TO HENRYK BYŁ, ALE JA TAKŻE SIĘ DO TEGO PRZYCZYNIŁAM!
No. Zapomniałaś o tym wspomnieć. Musialam się odrobinę dowartościować XD Znasz mnie... >3<
Ten mały nielot, ale jednak lot (nie można dać się zmylić pingwinom! Nawet takim uroczym) chyba skradł moje serce...
Ej. Jako że wyraziłam zgodę na twój związek z moją kaczką Henrykiem (i nawet na ślub... Henio coś ostatnio mi wspominał XD) to czy mogłabym zabrać się za twojego Henryka? Musisz przyznać, że byłaby z nas ładna para ;) A Micky wyraził na to zgodę!
Rysunek cudny ;) Też bym chciała mieć taką wspaniałą czytelniczkę!
Mój Leo był! Tylko wspomniany, ale mnie to zadawala :D
Nie mogę się doczekać rozwiązania akcji z Puszką Pandory - choć *ekhem* niektóre rzeczy się już wie ;]
Dobra. Koniec. Muszę iść spać :* Odpiszę ci jutro jak będę bardziej żywa...
Pozdrawiam, kochana!
Tak, pozwoliłam Saggie być już ze sobą, ale wahałam się, czy nie przedłużyć tego latania Sammy'ego za nią, ale w końcu stwierdziłam, że nie będzie na to zbytnio czasu, bo jest problem z bogami z Puszki.
UsuńSkoro Ryan był tak przygotowany na spotkanie z Jill, jak mogłabym zabronić mi tego pocałunku? Tak się nie robi :P
Święta prawda! Chyba po prostu zapomniałam o tym napisać - PRZEPRASZAM!
Gdyby nie Ty i Henryk małego nielota (a jednak lota) pingwina by nie było :D
To chyba źle go wysłuchałaś, bo ostatnio wzięliśmy ślub w łazience w Las Vegas, a ślubu udzielała nam Twoja lama Wojtek (ależ obydwoje są skryci!). Wesele jeszcze planujemy! xD
Wiem, jestem szczęściarą! Mam wspaniałych czytelników!
(Moje ego kupuje sobie oddzielne mieszkanie!)
Musiałam wspomnieć o Leonie! Jakże by inaczej? Była nawet Luna i Drew (również wspomniane). Och! Ja też chciałabym już zakończyć tą całą akcję, ale to zbyt fajna zabawa pisać o złych charakterach (moja koza dalej zjada mi skarpetki T~T).
Cśśś! Nie zdradzaj zakończenia! :D
Dziękuje ślicznie za cudowny, fantastyczny i wspaniały komentarz!
Spoko! Ja też idę zaraz spać, więc doskonale rozumiem!
Bussis! (Będę cię tym pozdrowieniem kończyć :D)
Wowo, to jest chyba najlepszy rozdział, jaki napisałaś *o*
OdpowiedzUsuńSuper, że było tak różnorodnie, cały czas zmieniałaś perspektywę, raz było dołująco, a raz tak przyjemnie. Taki luźny był ten rozdział według mnie, a takie podobają mi się najbardziej.
Czekam na poszukiwania ^^
Piękny rysunek, pogratulować Oli talentu :)
Chciałam być pierwsza i mi się "o" dopisało XD
UsuńAch, zapomniałam dodać, że miło widzieć (czytać, whatever) coraz więcej Maggie :)
Dziękuje ślicznie! :D
UsuńSzczerze mówiąc ten rozdział jest moim najdłuższym, ale to ze względu, że chciałam napisać jeszcze o Rachel :3 Chyba masz rację, że nieco luźny. W tym rozdziale było Maggie bardzo dużo - to prawda :) Mam nadzieje, że Ola przeczyta Twój komentarz i dowie się, że jej praca jest doceniana :D
Dziękuje za Twój fantastyczny, cudowny i wspaniały komentarz!
Pozdrawiam ^^
I krótki... powinnam iść na kurs pisania komentarzy, jak widzę te całe wypracowania, to aż mi się głupio robi ;-;
UsuńJuż pisałam Ci to wcześniej! Nie przejmuj się długością swojego komentarze C; Ważne, że jesteś!
UsuńPozdrawiam ^^
Kochana, to chyba jak do tąd najlepszy rozdział! Wkradło się sporoo błędów, ale jak sama napisałaś - nie zdążyłaś ich sprawdzić, więc przymknę na to oko. ;) Od początku opowiadania, mocno kibicuję Jill i Ryan'owi, więc nie mogę się doczekać ich NAMIĘTNEGO pocałunku bez żadnego zaskoczenia! No i oczywiście Jill mogłaby wreszcie uzmysłowić sobie, że kocha Ryan'a! :D Za to fajnie, że Maggie znalazła swoją (odwzajemnioną) miłość i mam nadzieję, że losy tej dwójki potoczą się szczęśliwie. :))
OdpowiedzUsuńNa koniec, składam gratulację dla autorki rysunku - gdybym to ja go rysowała, to wyglądałby jak ziemniak ;-;.
Pozdrawiam i czekam na następny rozdział! :D
http://krainanovitas.blogspot.com/
Dziękuje ślicznie :3 Niestety tym razem nie zdążyłam go sprawdzić, a wiem, że z pewnością jakieś błędy są :c Niestety, jeszcze trochę na ich wielką miłość poczekasz, ale jest Maggie i Sammy :D Ta dwójka już raczej będzie razem, więc bez obaw :3
UsuńDziękuje za cudowny, wspaniały i fantastyczny komentarz! Mam nadzieje, że Ola przeczyta również i Twój komentarz ;)
Pozdrawiam ^^
Całowali się! Całowali się! Aaaaaaa....
OdpowiedzUsuńAle najpierw wskażę błędy w rozdziale. Zawsze chciałam poudawać panią od polskiego ;)
- wiatr owiał ,,moją" skórę (w cudzysłowie są te słowa z błędami, głównie to literówki)
- zawalona całkowicie przez ,,książki"
- to utrata ,,go" rujnuje
- huśtawka - tam było bardzo dużo powtórzeń
- piłki nożnej ,,powstało"
- ,,abyś" nigdy, nigdy więcej nie ,,przynosiła"
- w kimś ,,zakochał"
- ,,którą" automatycznie zaczęłam
- zachowanie Jillian naprawdę wskazywało, ,,że"
- ,,lato: w obozie trwa
- nie ,,miałam" pojęcia, jakim cudem
- ,,westchnął" cicho, a następnie
- bo w końcu ktoś tutaj ,,był" aż tak głupi
To tyle, więcej nie znalazłam. Fajnie jest się czuć jak profesor.
Wróćmy do pocałunku. Przeczytałam to trzy razy, żeby upewnić się czy dobrze zrozumiałam. Ryan odważył się pocałować Jill! A ona go nie zabiła (co za zaskoczenie). Szkoda, że tak krótko się całowali, ale dzięki temu, że Ryan przerwał, to Jill miała się nad czym zastanawiać. I po raz drugi była zazdrosna. Cudownie!
Pingwin wymiata. Od razu skojarzył mi się z ,,Kronikami Rodu Kane" wujka Ricka, gdzie był chłopiec co podążał ścieżką jakiegoś egipskiego boga lodu i wszędzie towarzyszyły mu pingwiny. Felix się dzieciak zwał :)
Jill na uczucia! Wiedziałam o tym, ale nie potrafiła ich pokazywać. A teraz pocieszała Maggie (trochę niezdarnie, ale co tam). Córka Hekate ma takie wahania nastrojów. Albo raczej z całych sił stara się być wesoła, ale tutaj sytuacja była kryzysowa, trzeba było płakać. Biedna bluza Jill :(
Ryan z ochraniaczem najlepszy! Poznał już zachowanie swojej miłości, czy po prostu miał wizję i się zabezpieczył (dziwnie to słowo brzmi ;)
Przejdźmy do pary numer dwa. Sammy i Maggie. Nawet się rymuje (chyba). Oboje są tak uroczy i słodcy, że tylko można się nad nimi rozpływać. Nie wiem jak Maggie mogła pomyśleć, że on zakochał się w kimś innym. To byłoby niedopuszczalne. Bałam się, że w tym rozdziale jeszcze sobie wszystkiego nie wyjaśnią, ale na szczęście wszystko jest już dobrze. Ciekawi mnie dzieciństwo Czarodziejki. A Sammy taki nieśmiały. A jak się wkurzył na Ryana, już myślałam, że się na niego rzuci.I razem siedzieli przy ognisku i tak słodko się przytulali...
Rachel porwana! Jakoś mi jej niezbyt szkoda. Nie uwielbiałam jej. Ale jak się pomyśli co może zrobić jej Apate, jednak trochę współczuję. Największy problem z przepowiedniami. Nikt jej nie wypowie. Zresztą one wprowadzały tylko zamęt i w niczym nie pomagały. Jestem ciekawa, czy Ann dojdzie do siebie po tym całym opętaniu. Gdzie w ogóle jest Percy (nie żebym widziała go w roli bohatera, ale przydałby się on w którymś rozdziale ze swoim niebieskim jedzeniem).
Zaczną się teraz poszukiwania Puszki? Ciekawe kto ją ma i gdzie dokładnie jest? I kiedy Jill i Ryan skapną się co się wokół dzieje. A i dlaczego nikt nie skapnął się, że Annabeth jest opętana? Przecież Nico mógłby to wyczuć o ile nie jest na herbatce u taty. Ale jest jeszcze syn Tanatosa. Ten może mniej, ale też powinien coś zauważyć. A może się pomyliłam i obaj herosi tego nie potrafią?
Żeby nie powtarzać w każdym komentarzu, że rozdział cudowny, piękny, jaśniejący niczym zorza i chwytający za serce itd. pochwalę Cię, że tak szybko go napisałaś, przecież ostatni był niecały tydzień temu. Zrobiłaś mi wielki prezent na zakończenie tego morderczego tygodnia nauki, dziękuję :)
Pozdrawiam i życzę weny (ile? oceanu chyba już życzyłam, więc niech teraz będzie cała planeta weny. Potem przejdziemy stopniowo do gwiazdy weny, układu słonecznego weny, galaktyki weny, mgławicy weny i zakończymy na wszechświecie weny :)
Mentrix
Twoja radość jest moją :D
UsuńBłędy poprawię dopiero jutro, bo przyznaje, że teraz mi się nie chce. Bardzo jednak dziękuje, że je wyłapałaś! Naprawdę dziękuje :)
Ty mówisz, że ja pisze długie komentarze, a teraz widać, że też potrafisz! :D
Właściwie to Jill na początku chciała go zabić, nawet za nim wybiegła, aby go pobić. Później złość jej przeszła i nieco wszystko przemyślała :3 Nawet ja nie umiem odpowiedzieć na pytanie odnośnie ochraniacza Ryana, bo on jest naprawdę cudaczną postacią :D
"Kroniki Rodu Kane" nie czytałam, ale wiem o czym mniej więcej są. Znajdują się nawet na mojej liście książek do przeczytania, więc w końcu się za nie wezmę. Nawet nie wiedziałam, że tam był pingwin... a ja się bałam, że z nim przesadzę :D
Maggie jest po prostu bardzo emocjonalną osobą! No, a Jill stara się być dobra przyjaciółką :3
Saggie (Bo tak została nazwana para Samael&Maggie) moim zdaniem również są słodcy. Jakby spojrzeć na to z drugiej strony, to Sammy leciał po pomoc do Ryana, a Maggie do Jill - zbieg okoliczności? :D
Szczerze mówiąc to porwałam Rachel, bo mi się przepowiedni nie chciało pisać xD
Czemu nie ma Percy'ego? Cóż... w moim opowiadaniu jest początek grudnia, a Jill również niedawno opuściła książkę w środku semestru. Niedługo syn Posejdona się jednak pojawi :3
Nico już coś wywęszył i ostatnio śledzi poczynania Apate, no i zasięga różnych informacji. Za to Sammy był ostatni czasy zajęty podrywaniem Maggie. Pseudologos potrafi się skutecznie maskować i unikać osób, które mogą go przejrzeć, a poza tym jest bogiem kłamstwa, więc to mówi samo za siebie.
Tam taką małą wskazówkę, że Nica nie było na ognisku :3
Dziękuje za cudowny, wspaniały, fantastyczny i rewelacyjnie długaśny komentarz oraz te niespożyte pokłady weny, które mi wysyłasz!
Bardzo dziękuje za wszystko!
Pozdrawiam ^^
Ha! W końcu dorwałam się do rozdziału, który skradł moje serca! Jejku! To chyba jeden z najlepszych! Rzez większość notki uśmiech nie schodził mi z twarzy! ^.^
OdpowiedzUsuńJej! Nawet nie wiesz ile czekałam na moment, kiedy Ryan pocałuje Jill ( nie jestem pewna, już za dobrze nie pamiętam, ale chyba już kiedyś tak się stało )! Ten moment był wspaniały, a fragment: "Udało mi się jednak odchylić lekko głowę do tyłu, a gdy nasze oczy się ponownie spotykały tego dnia, a następnie kopnęłam nic niespodziewanego się rudzielca w najczulszy męski punkt.
Ku mojemu zdumieniu on uśmiechnął się szeroko.
- Mam tam ochraniacz – wyjaśnił." BOSKI!!! Haha. Kocham to! *♡* Nawet nie wiesz, jak się śmiałam! To rozwaliło system! :D Wiesz? Myślałam, że bohaterka zabije Rudzielca za ten pocałunek. Naprawdę! Haha! :D
Ten pingwin... Wymiata! Też takiego chcę mieć! Niedobra Jill, że go zraniła! Przecież on jest taki słodki! ♡
Ha! Jednak Jill ma uczucia! Wiedziałam, że gdzieś w tej dziewczynie to drzemie! Wiedziałam! Nawet nie wiesz jaki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kiedy Maggie wypłakała się bohaterce. To takie... Urocze? Wzruszyłam się ^.^
No teraz o naszej Czarodziejce! Nie myślałam, że pomyśli, że Sammy będzie chciał te kwiaty dać innej. Przecież skoro szedł z różami do niej to na jedno wskazuje, a ona pomyślała inaczej i uciekła... -.-
Hehe. Jak Sammy poszedł do Ryana o pomoc, a raczej jak jej zażądał! To było mocne! xD
Gdybyś wiedziała jak się wzruszyłam, kiedy Maggie wyznała miłość synowi Tanatosa, a on jej. Na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech. To było takie... Sweet! Urocze! *♡*
Nie wiem czy już Ci o tym mówiłam, ale ja kocham Twój blog *♡* Jest wspaniały!!! Jeden z najlepszych, jaki czytam! Po prostu zakochałam się w nim! ♡.♡
Więc! Potopu weny życzę i dożo pomysłów! Buziaczki! :***
PS. Dziękuję ślicznie za wspaniały komentarz u mnie! Pozdrawiam! ^.^
madziula0909
Również Twój komentarz wywołał u mnie uśmiech :D
UsuńRaz gdy dodarli do obozu prawie, prawie się pocałowali, ale przeszkodziłam im w tym Maggie, a za na co Ryan był wściekły, więc to był ich pierwszy pocałunek :3
Tak, Ryan postanowił się ubezpieczyć na przyszłość, w końcu chce mieć dzieci :D
Pingwin powstał dzięki pomocy Gabsone nene i jej gumowej kaczce o tym samym imieniu (muszę o tym wspomnieć!).
Owszem Jill przejawiła swoje uczucia, choć zazwyczaj trzyma je szczelnie pod kluczem, ale gdzieś tam są i tylko czekają aby zerwać się z łańcucha :)
Maggie jest dziwna, urocza, niezdarna i często frustracja zżera człowieka z jej powodu. Dlatego było to normalne, że zamiast myśleć, jak normalny racjonalny człowiek ona dojdzie do jakiegoś dziwnego wymysłu, jak to było w przypadku Sammy'ego.
Saggie (inaczej Samael i Maggie) w końcu są razem, choć przez moment rozważałam, czy aby nie zeswatać ich w późniejszym rozdziale, ale oni chyba zadecydowali za mnie...
Również dziękuje za cudownie wspaniały komentarz u mnie :D
Dziękuje, że ten rozdział tak bardzo Ci się spodobał! Dziękuje również za życzenia, a wena na pewno już u mnie jest! Jeszcze raz wielkie dzięki!
Pozdrawiam ^^
Zdecydowanie najlepszy rozdział!
OdpowiedzUsuńJest długi, boże uwielbiam długie rozdziały. Czuje się jakbym czytała książkę :D ogólnie bardzo się ciesze, że Sammy jest z Maggie. Ogólnie całą tą róża boże genialne!
Ochraniacz XDDDDDD myślałam że się posikam ze śmiechu jak to przeczytałam hahaha. Kocham Ryana serio :D jest idealny i ten pocałunek! Boże <3
wreszcie Jill sobie uświadomi, że jest zakochana w Ryanie. Jestem ciekawa całej akcji z Puszka Pandory. Czekam na następny! Oby jak najszybciej i żeby był równie świetny.
Dziękuje ślicznie za Twój komentarz :)
UsuńNiestety raczej nie umiem pisać krótszych, a ten jest jednym z najdłuższych, ale bardzo się cieszę, że to akurat Ci się spodobało :D Nie Ty jedyna kochasz naszego Rudzielca ;) Hmmm... Jill powoli sobie uświadamia uczucie do Ryana, choć my wiemy, że ona go kocha, to jednak Jill uparcie będzie sama sobie zaprzeczać, ale już niedługo przejrzy na oczy :) To właściwie będzie prawdziwy wyścig o Puszkę Pandory.
Dziękuje ślicznie za cudowny komentarz i mam nadzieje, że uda mi się szybko napisać kolejny rozdział!
Pozdrawiam ^^
A to spryciul!! Sprawił ze ochraniacz na krocze. ;D Z pewnych bliżej nieokreślonych powodów przy tym zdaniu (a nawet przy całej tej scenie) prawie pękałam ze śmiechu, a moja matka wpadła do pokoju myśląc, że się duszę.
OdpowiedzUsuńAle się całkowali, a jej się podobało. Och, Jilll, jesteś tak ostro-słodka jak papryczka chili w czekoladzie ;P
Pingwin Henryk to moje ulubione zwierzątko! Rany. Nie wiem czemu, gdy poprosiłam rodziców żeby kupili mi pingwina popatrzyli na mnie jakbym uciekła z psychiatryka. Ja serio chcę mieć pingwina.
Wreszcie! Maggie i Samael. Niezdarna Czarownica i Pan Któremu Zmienia Się Kolor Włosów. Padam do stóp i całuję za przegenialny pomysł połączenia. To jednocześnie słodkie i denerwujące. Ale i tak ich kocham.
Czarna róża ze szkła pachnąca jak bukiet prawdziwych? O.o Jak? Jak to jest w ogóle możliwe? Wypsikał to perfum czy jak?
Zauważyłam parę zabawnych tautologizmow jak "spektakularny spektakl" czy "przepowiadała przepowiednie" no i było trochę powtórzeń, ale sama mówiłaś, że nie sprawdzałaś zbytnio więc jak to zrobisz to ci daruję i przeżyjesz ;D
Czekam niecierpliwie na następną cześć i na misję poza Obozem!
Życzę masakrycznie dużo weny i mórz pomysłów ;*
Buziaki, Inna :3
Czasami pomyśli tą swoją rudawą czupryną i się zabezpieczy :D Podobno śmiech to zdrowie, więc... Na zdrowie!
UsuńPodobało, podobało :D Jednak znów unosi się dumą i tyle po tej rewelacji :(
Pingwin Henryk powstał dzięki Gabsone nene i jej gumowej kaczce o tym samym imieniu, ale cieszę się, że nowy towarzysz Jill wzbudził takie pozytywne opinie :) No, a ja chciałabym mieć chomika, ale nikt nie chce mi go kupić... rodzice są niesprawiedliwi! Co za różnica chomik, czy pingwin, jak jest zawsze taka sama odpowiedź?
Saggie (Maggie i Samael) mieli naprawdę długą drogę do bycie za sobą, a ja chciałam zrobić już jakąś parę ze względu na krążących wokół siebie Jill i Ryana :3
To pozostanie sekretem Ryana i Samaela, którzy to wymyślili owy kwiat, choć wyznam, że nieco kilka osób im w tym pomogło :3
Niestety... błędy, błędy i błędy. Nawet gdy sprawdzam po dziesięć razy nie wszystko wyłapie, ale w tym rozdziale jest ich sporo, więc dziękuje za zwrócenie mi na to uwagi :) Dziękuje ślicznie i z całego serducha za Twój rewelacyjny i cudowny komentarz!
Pozdrawiam ^^
HAHA ochraniacz Ryana mnie rozbawił ! Uwielbiam go i jego wieczny optymizm :D MM pocałunek <3 W końcu !! Lepsze niż ambrozja- bardzo dobre stwierdzenie,brawo Jill ! Tylko czemu Ryan przestał ?:( Powinni się jeszcze trochę pocałować, no ale dobra wybaczam mu ! Pingwin Henryk haha :D Jak Jill mogła go tak potraktować, doprowadzić do płaczu ! Wstydź się Jill !
OdpowiedzUsuńAmira rzeczywiście jest specyficzna, jak można nie lubić zapachu róż, a trzymać w pokoju bukiet mleczy o.O no jak ? :d
Maggie, heeloł !! Czemu od razu takie czarne scenariusze przychodzą Ci do głowy i nie domyślisz się, że kwiaty i czekoladki są dla Ciebie ?! Biedny Samael pewnie sobie pomyślał nie wiadomo co i płakał jak pingwin Henryk...
W Jill odezwał się instynkt opiekuńczy , jestem w szoku, nie mniejszym niż Maggie !
Maggie wykazała się wielką odwagę, że jako pierwsza wyznała miłość Samaelowi, Brawo ! I teraz będą parą, ale się ciesze :D
O nie porwali Rachel ? Czy zdradzi im przepowiednie ?
Czekam na następny rozdział !!! :D
Trochę chaotyczny ten mój komentarz, ale jestem dzisiaj równie chaotyczna :P
Pozdrawiam <3
"Przezorny, zawsze ubezpieczony", no a Ryan zna już na tyle dobrze Jill, aby wiedzieć, jaka będzie jej reakcja (na niego w szczególności). Przestali, bo Ryan musiał pomóc zdobyć Samaelowi Maggie, a ten już się niecierpliwił. Groziło mu też niebezpieczeństwo, więc łatwiej zostawić dziewczynę w szoku i uciec niż zmierzyć się z gniewem Jill...
UsuńPingwin Henryk powstał dzięki Gabsone nene i jej gumowej kaczce o tym samym imieniu, ale naprawdę cieszę się, że on przypadł Ci do gustu :)
Maggie nigdy nie myśli logicznie (to jedna z jej wad), więc naturalnie jej szalona wyobraźnia poszła w ruch i... trzeba przyznać, że uciekając nie zrobiła sobie wielkiej krzywdy, ani nic nie zniszczyła! To jest plus :D
Jill też była w szoku, a nawet Ryan, który widział to w swojej wizji!
Tutaj wykazała się wielką odwagą, ale po prostu miała już dość uciekania i wolała poznać prawdę od syna Tanatosa niż dalej przed nim uciekać. Właściwie to miała tylko nadzieje, że mimo wszystko dalej będzie chciał się z nią przyjaźnić - a tu taka niespodzianka!
Bardziej prawdopodobne, że Apate ją wykorzysta w jakimś niecnym planie... w końcu to bogini Zdrady :D A ona już coś szykuje...
Dziękuje ślicznie i z całego serduszka za Twój cudownie wspaniały komentarz! Nic się nie stało, ze jest chaotyczny, ja często też takie pisze :D
Dziękuje jeszcze raz i również pozdrawiam ^^
Jill, no kocham ją po prostu. Zgrywa taką twardzielkę, że niby jest "silną i niezależną kobietą" a nogi jej miękną przy Rayanie, tylko chyba duma nie do końca pozwala jej się do tego przyznać, Ten niespodziewany pocałunek Rudaska był ekstra, chciał jej zamknąć usta, żeby nie zwymyślała temu Samaelowi.
OdpowiedzUsuńTen ochraniacz na... wiadomo, zabezpieczył się chłopak na każdą okoliczność, chyba mu się nawet nie dziwię, przy takiej bombie jak Jill, ochraniacz na klejnoty jest wręcz wymagany.
Pingwin Henryk? Boże dziewczyno, teraz dziadek mojego Armanda (też ma na imię Henio) będzie mi się kojarzył z Pingwinem latającym na chmurce!!! Zabiję :)
Maggi, oj rozczuliła mnie w tym rozdziale, i wiesz co naprawdę odwaliłaś kawał dobrej roboty, cały rozdział jest naprawdę na wysokim poziomie. Jesteś boska:)
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Dobrze to ujęłaś :D Widać, że doskonale znasz Jill! To z pewnością jej duma!
UsuńNo ba! Ryan wiele już razy przecież słyszał o kastracji, więc po prostu się tym razem zabezpieczył :D Później, by jeszcze była jego wina, gdyby dzieci nie mógł zmajstrować...
Pingwin Henryk powstał dzięki Gabsone nene i jej gumowej kaczce o tym samym imieniu (pisze to już któryś raz z kolei xD). Serio? Ja nie mam żadnego Henryka w rodzinie, ale teraz już nigdy nie zapomnisz o pingwinku Jill :D
Dziękuje ślicznie! To naprawdę miłe, że tak mnie chwalisz :3 Wiele to dla mnie znaczy, w końcu sama piszesz rewelacyjnie! Dziękuje jeszcze raz :)
Pozdrawiam ^^
O bogowie! Eol to ma pomysły! Pingwin? Poważnie. Skoro już chciał zrobić córce prezent, to mógł dać jej coś, z czego byłaby zadowolona.
OdpowiedzUsuńHahahaha, ah ten Ryan. Ma tam ochraniacz. Mądre posunięcie! Ma głowę na karku
Ooooo! Wreszczie ją pocałował.... I ona tego chciała! Coś niebywałego! Chyba pierwszy raz... No nie wierzę i nawet za to nie zginął!
Płaczący pingwin? Eol przechodzi samego siebie. Nie no zwierzaki pewnie też mają uczucia :D
Oj Maggie.... Ah ta młodzieńcza miłość. No myślałam że wyjdę z siebie, kiedy Magic uciekła krzyczac, że go nienawidzi. Nie mogła tego bardziej skomplikować, jednak - dzięki bogom - wszystko się ułożyło. Wyczuwam, że międzu Sammy'm a Ryanem, także wytworzy się coś rodzaju przyjaźni, skoro już do siebie chodzą z problemami.
"- Nie płacz, bo Ci serduszko pęknie…" - ojej... to zdanie mnie naprawdę poruszyło. Nie spodziewałabym się po Jill takich słów, w końcu jest strasznie narwana, ale to udało jej się niesamowicie. Ja ciągle współczuję Maggie. Taka mała niezdara musi mieć kogoś kto ją zrozumie. Oby Sammy stanął na wysokości zadania... Czuję, że będą razem szcześliwi.
Przepowiednie! Kocham przepowiednie! W mitologi to jedna z najwspanialszycgh rzeczy jakie tam istnieją...! Oj Rachel nie będzie mieć łatwo. Pseudologos postanowił się ujawnić i w dodatku wypytuje o przepowiednię,, ojj kochana pobudziłaś moją wyobraźnię do granic możliwości... Teraz już kompletnie bardzo chcę wiedzieć co z tą Puszką Pandoryi jak to się dalej rozwinie...
Niech cię niesie morze weny. Pozdrawiam :*
PS: Przepraszam, że dzisiaj jakoś tak krótko :/
Eol jest wariatem - tak przynajmniej został przedstawiony w książce, a ponieważ Eol spotykał Jill do pewnego momentu, to kiedyś pewnie kilkuletnia Jill wspomniała, że chce mieć pingwina, albo latającą chmurkę (małe dzieci mają cudaczne pomysły), a teraz jej ojciec spełnia jej dziecięce marzenia... choć zabiera się do tego, jak każdy facet.
UsuńWyjątkowo nie zginął :D Jill po prostu już przyzwyczaiła się do rudzielca i jakoś nie mogłaby go trwale skrzywdzić, ale oczywiście ona się do tego nie przyzna!
Całe szczęście, że Maggie nie zwiała, gdy go zobaczyła i odważyła się wyznać mu miłość. Między Samaelem a Ryanem z pewnością wykształci się pewna więź przyjaźni :)
Maggie i Sammy (inaczej Saggie) znają się od bardzo dawna :D W końcu razem przybyli do obozu, a ich miłość już od dawna zaczęła kiełkować, to była tylko kwestia czasu. Też mam nadzieje, że będą razem szczęśliwi, choć niewątpliwie Sammy nieco osiwieje przez Maggie... xD
Wszystko brnie do przodu :D Niedługo pojawią się jeszcze inni mieszkańcy Puszki Pandory, a wtedy zacznie się... impreza! Wszystko jednak jest owiane to mgiełką tajemniczości!
Dziękuje ślicznie za cudownie wspaniały komentarz! Nic się nie przejmuj, bo czasem tak wychodzi, ważne, że przybyłaś, zobaczyłaś i zostawiłaś ślad :D Dziękuje również za morze weny, które już trochę mnie podtapia xD Jeszcze raz dziękuje!
Pozdrawiam ^^
NIESAMOWITY ROZDZIAŁ!!! Od dziś kocham twój blog i komentuje każdy następny rozdział piszesz mega super jak i postacie są tak niesamowite że nie moge wyraźić ich niesamowitościXD Chciałabym tak pisać jak ty a wogóle akcja dziejąca się w rozdziale jest bajeczna szczególnie wątki miłosne które ubóstwiam ;) ;) ;;)
OdpowiedzUsuńA pingwinek jest przecudownym i orginalnym pomysłem jak twoje wszystkie z nieeeeeeicierpliwością czekam na dalsze rozdziały i życze wennnny i żeby ona nigdy ci e nie opuszczała! :) :) :) :) :) :) :) :)
Pozdrowionka
Mim
http://lynetterosveltnaolimpie.blogspot.com/
Dziękuje ślicznie za Twój komentarz i bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się spodobało. Za życzenia z weną, również dziękuje!
UsuńPozdrawiam ^^
PS. Postaram się weekend wpaść do Ciebie :)
świetny rozdział jak każdy
OdpowiedzUsuńWSPANIAŁY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
czytam komentarze i tak mi się milo zrobiło że niby "pięknie" maluję :D
Dziękuje ślicznie :D
UsuńNo, a komentarze, co do Twojego obrazka z pewnością nie są przesadzone!
Pozdrawiam ^^
Hej,
OdpowiedzUsuńOcena Twojego bloga pojawiła się już na Krytyce Dla Odważnych! Zapraszam:
http://krytyka-dla-odwaznych.blogspot.com/2015/02/158-ocena-bloga-life-of-heros.html#more
SAGGIEEEE
OdpowiedzUsuńEj, skoro ten parring tak się nazywa, to jak będzie z Ryanem i Jill? Rill?
A zresztą, to nie ma znaczenia. I tak uwielbiam obydwie pary! Ale Saggie bardziej!
Ty chyba tak specjalnie napisałaś rozdział w taki sposób, przed walentynkami (btw, ja obchodziłam wtedy dzień beztalencia, polecam!). Ryan całuje Jill, Samael daje piękny kwiat Maggie... Mika, ten rozdział był jak najbardziej udany!
Pingwin Henryk. Pingwin x) Pogratulować Eolowi wyczucia ze zwierzakiem!
I ten ochranicz Ryana. Przez cały rozdział nie schodził mi uśmiech z twarzy! No, prawie ;)
Ale Maggie mnie zdenerwowała, gdy uciekła od Sammiego... Mają obydwoje szczęście, że jakoś się dogadali, bo gdyby było inaczej, to na początek skopałabym im tyłki, a potem znalazłabym ciebie i tobie też bym skopała tyłek. No. Kwiat od Sammiego mnie zauroczył. Ale ja Maggie zazdroszczę... Też bym chciała taki dostać, podczas obozowego ogniska, od kogoś, kogo bardzo, bardzo lubię!
Wyścig po Puszkę uznaję za rozpoczęty! Współczuję Rachel, bo ma teraz trudny orzech do zgryzienia. Ale tak się teraz zastanawiam... Skoro Dionizos to jeden z Olimpijczyków, najpotężniejszych bogów, to nie mógłby wyczuć Apate i Pseudelogosa wcześniej, gdy opętali Annabeth? Chyba że coś mi umknęło. x-x
Pierwszy fanart! Gratuluję :D
Ech, dzisiaj krótko, ale mam znikomy dostęp do internetu i wszelakich urządzeń elektronicznych. Góry... Ale jeszcze zdążę dorwać Walentynkowy dodatek!
Pozdrawiam ;*
Nazwy dla sparingu Jill i Ryana jeszcze nie wymyślono (ale próbowano!)
UsuńOch, dziękuje! Chyba Afrodyta macała palce w tym rozdziale... :D
Pingwin pojawił się dzięki Gabsone nene i jej gumowej kaczce o tym samym imieniu :3
Ryan ma, w końcu wizję... Jillian go w niczym nie zaskoczy! Chociaż...
Hmm... teraz już wiem, co mnie czeka, gdy coś Ci się nie spodoba!
Co do Dionizosa... właściwie to jakiś czas temu miałam na to wyjaśnienie, ale... to Pan D. i chyba nie trzeba mówić, że nie przechadza się po obozie z szerokim uśmiechem i jest chętny do pomocy... ale dla Ciebie wspomnę o nim w następnym rozdziale!
Poza tym Artemida też nie wyczuła, że Thalia jest opętana przez Morosa.
Dzięki! Wiem, że rysunek wymiata! :P
Ja też czasami nie mogę przebywać 24 godziny na dobę na necie (a próbuje!).
Dziękuje za Twój cudowny komentarz i wcale się nie przejmuje, że taki krótki (*tylko Mika potrafi oskarżać bloggera o rasizm, bo jej długaśnego komentarza nie chce opublikować, że niby jest za długugi!* - Mówiłam! Rasizm... -_-)
Jeszcze raz wielkie dzięki!
Bussis!
Pocałunek! POCAŁUNEK! P O C A Ł U N E K! Tak! Taaaaaaaak! Wygrałam życie! :D TO było prze kochane! <3
OdpowiedzUsuńAle ma kochanego pingwinka! *O* Aż mi się smutno zrobiło jak się rozpłakał.. :(
Aż się zdenerwowałam na Magic, że tak nakrzyczała na Samaela.. :c Ale potem był happy end! :D Oczywiście, nie dosłownie! Mam nadzieję, że nie planujesz jeszcze końca? ;*
Jakoś tak ta scena w kuchni Ryana mnie rozbawiła! :D
"Nie płacz, bo ci serduszko pęknie…" Jill okazała ciepłe uczucia! *O* Nie mogę uwierzyć! *O* <333 Czyż to nie zbyt piękne, żeby było prawdziwe? :D
Szklana czarna róża! Tak romantycznie! :3 <3
Biedna Rachel.. :(
Lecę daaalej! :*
Nieskromnie wyznam, że również uwielbiam Saggie :D (To skrót od Samael + Maggie = Saggie, wymyśliła to Gabsone nene ^w^).
UsuńHenryk (pingwin) jeszcze pojawi się nieraz! :D
Uwierz mi, Jill też nie dowierzała, że takie słowa wyszły z jej ust.
No ba! W następnym rozdziale pewnie kogoś wykastruje, aby znów być "Złą dziewczynką", którą wszyscy znają i kochają ^w^
Nie romantycznie! Oryginalnie! Zwykły romantyzm jest moim zdaniem zbyt tandetny (spójrz tylko na romantyzm w moim mniemaniu - Ryan jest tego żywym dowodem).
Dziękuje za cudownie apolliński komentarz!
Bussis! :3
58 year-old Software Test Engineer III Fianna Ramelet, hailing from Port Hawkesbury enjoys watching movies like "Edward, My Son" and Shooting. Took a trip to Flemish Béguinages and drives a Bugatti Veyron 16.4 Grand Sport. sprawdz moja strone
OdpowiedzUsuńprawnik rzeszów - Jesteśmy prawnik-rzeszow.biz, kancelarią prawną z siedzibą w Rzeszowie. Jesteśmy małą kancelarią, dopiero zaczynamy swoją działalność, dlatego potrzebujemy dotrzeć do większej liczby osób. Oferujemy usługi prawnicze i musimy rozpowszechnić naszą nazwę, więc jeśli masz czas, aby napisać o nas, będziemy wdzięczni. Chciałabym podziękować za poświęcony czas, ponieważ wiem, że jesteście bardzo zajęci i naprawdę to doceniamy. Jeśli masz jakieś pytania, proszę nie krępuj się pytać.
OdpowiedzUsuń