Witam wszystkich! Udało mi się napisać ten dodatek, choć kilkakrotnie zmieniałam jego treść, w końcu stanęło na czymś takim. Szczerze nie miałam wielkiego pomysłu, o czym mogłabym pisać, więc... To jest również, tak jakby, zapowiedź kolejnej części mojego opowiadania, która będzie opowiadała o dzieciach moich bohaterów.
Oczywiście: "ten dodatek nie ma większego wpływu na treść opowiadania" - ale mam nadzieje, że wam się spodoba.
Dodam również, że do końcówki mojego dodatku, zostali wciągnięci bohaterowie Puck z jej BLOGA, którego oczywiście polecam. Sama w końcu dodała pewien dodatek, przy którym obie pracowaliśmy (wyznaje bez bicia, że ona więcej się nad nim pomęczyła), więc oto on --> KLIK.
Nowe postacie:
Niamh (Nya) - jest córką Ryana i Jillian,
Anthony (Tony) – jest synem Samaela i Maggie
Gaeth – jest synem Ryana i Jillian
James Jackson - jest synem Percy'ego i Annabeth, stworzona postać przez Puck
Elizabeth Watters - jest córką Apolla i głowną bohaterką opowiadania Puck
Zapraszam do czytania:
Dwadzieścia
lat później…
Różowowłosa
dziewczyna stała samotnie przed swoim gimnazjum, opierała się o poręcz przy
schodach, spoglądając z niezwykłym zainteresowaniem na swoje różowe trampki,
które naprawdę kochała. W domu miała jeszcze kilka podobnych butów tego koloru,
właściwie cała jej garderoba była w tymże kolorze.
Poprawiła
kilka niesfornych różowych kosmyków, które wymknęły jej się spod ciasnego koka
i znów zerknęła w stronę białych, zamkniętych drzwi od szkoły. W wąskiej szybie
w nich, było widać, jak dozorca w rytmu muzyki, myje podłogę swoim mopem. Jej
szare oczy, z uwagą przyglądały się każdemu ruchowi mężczyzny w szarym uniformie,
który w uszach wetknięte miał czarne słuchawki, ignorując dzięki temu wszystko
wokół niego.
Westchnęła
cicho wprawiając w ruch swoje kosmyki, które na powrót spadły jej na twarzy.
Podirytowana, spojrzała w stronę bezchmurnego nieba, a czując ciepłe promienie
słoneczne na swojej skórze, przymknęła oczy, czując jednocześnie lekki niepokój
i skurcz w brzuchu.
— Nya? — Usłyszała zdziwiony męski głos.
To
było to, na co właśnie czekała, więc czym prędzej otworzyła oczy, w których
zabłysły iskierki radości i spojrzała, na stojącego przed nią wysokiego
chłopaka. Był naprawdę wysoki i mimo swojego ubioru typowego kujona, miał
naprawdę szerokie barki, do których uwielbiała się przytulać.
Przyjrzała
się jego czarnym loczkom, które okładały jego twarz, sprawiając, że wyglądał
niezwykle uroczo z tym swoim poważnym wyrazem twarzy i spokojnymi miodowymi
oczami. Mimowolnie westchnęła z zachwytu nad jego surową twarzą. Miałą wielką
ochotę już teraz rzucić się mu na szyję i całować, całować i jeszcze raz
całować.
— Co ty tutaj robisz?
Otrząsając
się ze niedalekich planów, nie mogła już dłużej panować nad swoją radością,
więc prostując szeroko ramiona z piskiem zachwytu rzuciła się w jego stronę.
Krzycząc:
— Tony!
W
ostatniej chwili chłopak zdążył ją łapać, ratując ją przed nieuchronnym upadkiem
i wypuszczając z ramion teczki z dokumentami. Bo jako przewodniczący samorządu
uczniowskiego miał bardzo dużo pracy w szkole przed walentynkową imprezą w ten
sobotni wieczór, którą szkoła urządzała, a o czym dowiedziała się Nya i właśnie,
dlatego, już od pół godziny czekała na niego.
Delikatnie,
acz stanowczo odsunął od siebie dziewczynę, mrużąc podejrzliwie oczy, ale ona
nie przejęła się jego chłodem, a jej entuzjazm zmów urósł na potęgę. Szybko
sięgnęła do swojego (oczywiście) różowego plecaka z białym kotem z czerwoną
kokardą na uchu i w takim samym kolorze sukienkę oraz z wielkim czarno-białym napisem
„Hello Kitty”.
Szybko
otworzyła go i wyciągnęła stamtąd nieco pognieciony brązowy pakunek, a
następnie wcisnęła go w chłopakowi w ramiona, a który wziął go z niepewnością
wymalowaną na twarzy. Różowowłosa uśmiechnęła się szeroko, jakby przygotowana
na taką jego reakcję, a następnie szczerząc swoje idealnie, proste, białe ząbki
w uśmiech, czekała z niecierpliwieniem wypisanym w oczach, na reakcję jej
towarzysza.
— Co kombinujesz? — spytał podejrzliwie chłopak, przyglądając się jej uważnie. —
Znów dajesz mi jakieś pozostałości po zmarłych herosach? Może to znów jakiś
dziwny robot, a może różowa żaba? — spytał i szybko dodał: — nawet nie chce
wiedzieć skąd ją wtedy wytrzasnęłaś.
W
odpowiedzi zaśmiała się radośnie, a jej szare oczy zmrużyły się ze szczęścia,
aby następnie przygryzając dolną wargę, potrząsnęła ona przecząco głową. Po
chwili zamrugała, jakby sobie o czymś przypominając i nim, chłopak zdążył
otworzyć prezent, krzyknęła nagle:
— Napisałam dla ciebie piosenkę! Mój kochany dziadziuś mi w tym pomógł! Zaczyna
się chyba od… Apollo jest boski, a…
— Wystarczy — jęknął chłopak opuszczając załamany głowę. – Błagam Nya powiedz,
czemu mnie prześladujesz?
Sapnęła
zaskoczona, jego dziwnym pytaniem i przyjrzała się mu badawczo, marszcząc lekko
brwi, a widząc bezradność na jego twarzy szybko się uśmiechnęła i machnęła
lekceważąco ręką mówiąc:
— Jak to,
dlaczego? To chyba oczywiste!
— Nie
dla mnie — burknął nieco oburzony chłopak.
— Kocham
cię i chce zdobyć twoje serce! — krzyknęła bez skrępowania Nya. — Tatuś mówił,
że kobiety powinny używać swoich wrodzonych sztuczek uwodzenia…
— A co
na to twoja matka? — spytał ponuro chłopak.
Zapewne
chłopak chciał uprzytomnić dziewczynę, że jej matka przez długi czas odtrącała
swojego ojca, a który (jak mówili wszyscy herosi) latał za nią wszędzie i
rozpowiadał dziwne plotki. Marszcząc brwi Nya starała się, przypomnieć sobie ową
scenę, gdy ojciec daje jej rady, jak zwrócić na siebie uwagę swojego wybranka
serca, a którym miał zostać Tony, bo odkąd skończyła sześć lat, skradł on jej
serce. No, a wizja, jaką miała trzy lata temu była potwierdzeniem tego, że są
sobie przeznaczeni!
— Chyba
w końcu uderzyła ojca w głowę, ale moja mama często tak robi, a później robią
te wyuzdane rzeczy w…
— Błagam — jęknął przerażony chłopak. — Nie chce wiedzieć, co wujek Ryan i ciotka
Jillian robią między sobą — wyznał, a jego policzki lekko się zarumieniły.
Następnie
spojrzał na pakunek, który niedawno dostał od dziewczyny, a ona z wielką uwagą
śledziła, każdy jego ruch, czując, jak ogarnia ją coraz większa trema. Uważnie
obserwowała każdy, choćby najmniejszy ruch mięśni na jego twarzy, całą uwagę
skupiła na nim, bo nie musiała wiedzieć, co znajduje się w jej prezencie.
Uśmiech,
jaki pojawił się na twarzy chłopaka, był dla niej jednym z najpiękniejszych prezentów
na całym świecie, a gdy poniósł głowę do góry i spojrzał w jej oczy, oznajmił z
nutką rozbawienia w głosie:
— Czy to
nie chłopak powinien się o to pytać?
Nie
takiej odpowiedzi oczekiwała i nieco wydęła policzki z oburzenia. Przełożyła ciężar
jednej nogi na drugą i skrzyżowała ramiona na piersi, aby następnie wypuścić ze
świstem powietrze z ust, opuścić dłonie i szeroko się uśmiechnąć.
— Gdybym
czekała na ciebie, robiłabym to do śmierci, a ja chce mieć dzieci — oznajmiła zgodnie
z prawdą. — Od trzech lat planuje nasz ślub, a ty nawet nie zorientowałeś się,
gdy pytałam się ciebie, czy wolisz ślub na plaży, czy spadając ze spadochronów,
bo mówiłeś, że wolisz tradycyjny ślub! Myślałam, że wtedy się zorientowałeś,
więc już zaczęłam zapraszać gości na ślub, ale mój brat oskarżył mnie, abym nie
zabawiała się w plotki jak ojciec! — Wyjaśniła z lekkim oburzeniem dziewczyna.
Chłopak roześmiał
się i znów zerknął na brązowe ciastko w kształcie serca, z białym lukrem i
różowym napisem „Będziesz moim chłopakiem?”, a następnie przygarnął ramionami
dziewczynę do swojej piersi, a co sprawiło, że Nya od razu zarzuciła mu ramiona
na szyję i zaczęła piszczeć z radości, co nieco ostudziło jego zapęd i szybko
ja od siebie odsunął.
— Tak,
będę twoim chłopakiem — wyznał z nie małym rozbawienie.
* * *
— Udało
się! — Oznajmił nagle Ryan.
Jego
towarzyszka drgnęła i rzucając mu szybkie spojrzenie znad książki, zobaczyła, że
jej mąż przestał zajmować się wgapianiem bezmyślnie w ścianę (a robił to od
dobrej godziny), aby teraz skakać po całym pokoju, jak wtedy, gdy powiedziała,
że go kocha. Ona zaś, wykorzystując moment jego spokoju (a jako, że dawno nie
miała czasu dla siebie, bo jej szanowny małżonek latał za nią wszędzie i było
to nieco drażniące), postanowiła tym razem nie przejmować się jego wizjami.
Z
niezadowoleniem znów podniosła książkę starając się skupić na jej treści i
ignorując swojego towarzysza, który siadając koło niej wprawił w lekki ruch
materac kanapy.
W
odpowiedzi – nie odrywając wzroku od tekstu – walnęła go łokciem w żebra, co
równało się z cichym jękiem mężczyzny.
— Jill —
zawołał jękliwie, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. — Jillian!
Wzdychając
ciężko, z niechęcią odłożyła ona swoją ukochaną książkę i spojrzała z wyrzutem
na męża, ale ten nie wydawał się być zżerany przez wyrzuty sumienia, a wręcz
wykorzystał ten moment i złożył jej na ustach pocałunek, jednak ona odepchnęła
się od niego dłońmi i z nieufnością w głosie, spytała:
— Czego
chcesz?
— Nasza
kochana córeczka dopięła swego – oznajmił z zadowoleniem mężczyzna. — Niedługo
spotkamy się z Maggie i Samaelem, aby planować ślub naszych dzieci — dodał.
Jill
jęknęła i zdała sobie sprawę, że dzisiaj jest czternasty luty, dzień
zakochanych, a co znaczyło, że na prośbę swoich dzieci, powinna zaabsorbować
ich ojca na tyle, aby nie planował od razu ich ślubów, a co obecnie niezbyt
dobrze jej wychodziło.
Próbowała
wstać z kanapy, aby zacząć kolejną z ich sprzeczek, ale Ryan złapał ją w tali,
gdy się podnosiła i posadził na swoich kolanach, ignorując jej syk złości i
uśmiechnął się szeroko, a następnie zaczął całować ją po szyi. Rozzłoszczona
takim zachowaniem Jill starała się odsunąć od swojego męża, ale było to równe z
próbą przesunięcia skały.
Czasami
miała go serdecznie dość.
— Ile
razy mam ci powtarzać, abyś zostawił swoje dzieci w spokoju! — krzyknęła
rozjuszona Jill. — Nie dość, że co najmniej raz w tygodniu mówisz naszemu
synowi, za którą panienkę powinien się wziąć, aby w końcu dać ci wnuki to teraz
jeszcze szpiegujesz swoje drugie dziecko?
W
odpowiedzi usłyszała śmiech swojego małżonka, a ciepło jego oddechu owiało jej
szyję, łaskocząc w przyjemnej pieszczocie, przestała już oszukiwać samą siebie
i nie starała się już odsunąć od męża, choć jej złość nadal trwała.
— Czy przypominasz sobie, że TWÓJ syn lubi podrywać wszystko, co ma długie nogi i
sypiać z tymi bezmyślnymi dziewczynami, aby następnego dnia nie pamiętać nawet
ich imienia?
— No
tak, ale…
— Czy
mam ci przypomnieć o tych wszystkich listach miłosnych do niego? O tych
bezwstydnych dziewczynach, które zakradają się w nocy do naszego domu?
Ryan
rzucił Jill spojrzenie zbitego psiaka, ale ona nie zamierzała skończyć swojego
monologu, bo gdy raz zaczęła nie ma mowy, aby tak szybko skończyła dopóki nie
wyrzuci z siebie wszystkiego.
— Dobra — burknął z niezadowoleniem. — Gaeth jest łamaczem kobiecych serc, ale on
jeszcze nie spotkał odpowiedniej kobiety! Wtedy się zakocha tak samo, jak…
— Nie —
burknęła Jill. — Gaeth jest zbyt inteligentny, aby dać opętać się miłości, on
zostanie sławnym bokserem i będzie miał tuzin kochanek… — wyznała z
rozmarzeniem. — Taką przynajmniej przyszłość widziałam dla siebie zanim
spotkałam ciebie — dodała z wyrzutem.
Rudzielec
oburzył się na słowa swojej żony, choć obydwoje doskonale wiedzieli, że jego
Złośnica nie zrezygnowałaby z niego nawet za cenę wszystkich skarbów świata,
ale jak to Jill musiała trochę się z nim podroczyć i dać do zrozumienia, że nie
jest miękką kluchą, nawet po szesnastu latach małżeństwa.
— Może
od razu zrób z Gaetha zabójcę, co?
Jill
pstryknęła palcami i obdarzyła męża szerokim uśmiechem.
— To
najlepszy pomysł, na jaki wpadłeś od dawna!
— Już
nie wpadam na dobre pomysły?
— Stałeś
się starym zrzędą — stwierdziła bezlitośnie. — Ostatnio przyłapałam cię jak
gadasz z mamuśkami z komitetu rodzinnego — oskarżyła go.
Dla
podkreślenia swoich słów pokręciła ze zrezygnowaniem głową i spojrzała na niego
szarymi oczami, w których kryły się błyski rozbawienia. Obydwoje zdawali sobie
sprawę, że Ryan chciał tam zapisać Jill, a gdy mu się to nie udało to zaczął z
nimi flirtować, aby dostać najciekawsze informację z życia swoich dzieci.
Gdy Jill
otwierała usta, aby znów coś mu powiedzieć, on już nie wytrzymał i jego usta
spoczęły na jej, w głębszym i bardziej namiętnym pocałunku. Świat wokół nich
przestał dla nich istnieć, namiętność wręcz unosiła się w powietrzu, a Jillian
obejmując szyję swojego męża, pozwoliła mu, aby podniósł się i ruszył z nią w
kierunku schodów. Szybko objęła go swoimi nogami, podczas gdy on jeszcze
bardziej przyciskał ją do siebie z pokonywał po trzy stopnie, aby jak
najszybciej dotrzeć do ich sypialni.
W końcu
jakoś udało jej się odwrócić uwagę męża od ich dzieci, ale wątpliwie było, aby w
tej sytuacji zdała sobie z tego sprawę.
* * *
Gaeth
O'Connall miał niezawodną intuicję, a podpowiadała ona mu, że jego rodzice, jak
zwykle w walentynki są zajęci sobą. Nie chciał im przerywać, choć czasami
zastanawiał się, jakim cudem jego rodzice są razem. Dla Gaetha tych dwoje nie
powinni być razem, aż tak długo, po prostu różnili się od siebie, jak dzień i
noc.
Powoli
wypuścił powietrze z płuc i opierając się o skrzynkę na liści, rozejrzał się po
swojej dzielnicy. Pies z naprzeciwka, jak zwykle latał za własnym ogonem,
szczekając donośnie. Kilka domów dalej po jego lewe, dzieci piszczały i śmiały
się radośnie. Gdzieś ktoś się kłócił, a niektórzy właśnie wracali do domów po
całym dniu ciężkiej pracy.
Szybko
zerknął w górę i uśmiechnął się ponuro, bo w ten pozbawiony sensu (jego
zdaniem) dzień słońce nie zostało przysłonięte ani jedną chmurą, wiał lekki
wiosenny wiatr, a według romantyków, zapewne w powietrzu unosił się zapach
miłości – jego zdaniem, były to tylko kwiaty.
Wyciągnął
z tylnej kieszeni swój czarny telefon i odblokowując go dotknięciem palca,
zaczął pisać wiadomość. Nie zamierzał, w końcu spędzić tego dnia samotnie, a
pójście do łóżka z jakąś dziewczyną, w ten jeden dzień wróżyło tylko masę
kłopotów i komplikacji.
Po
chwili jego rozmyślenia przerwała nadchodząca wiadomość.
Przez
chwilę Gaeth zamrugał oczami zaskoczony i przejechał po linijce tekstu jeszcze
raz, a jego oczy robiły się coraz większe z szoku. Potrząsając głową, szybko
ruszył w stronę dworca autobusowego. Bo to, czego się dowiedział, bardzo, ale to
bardzo go zaniepokoiło.
„Nie mogę dzisiaj. Mam randkę”
* * *
Idąc
leśną dróżką Gaeth skupił się na tym, czego może doświadczyć spotykając się z
Jamesem, że nawet nie zainteresowało go piękno natury, które jakby wiedząc, że
dzień zakochanych powinien by cudowny, sprawiło, że liście były bardziej
zielone i żywe, kwiaty rozkwitały i uwodziły swoim zapachem, a leśne zwierzęta
poszukiwały swoich drugich połówek. Niektóre – jak w przypadku dwóch wróbli –
odnaleźli swoje połówki. Wspomniana wcześniej para spoglądała z gałęzi na
idącego sztywnym krokiem chłopaka, choć nie było nawet jeszcze wiosny.
Dochodząc
do drzewa Thalii i głównego wejścia do obozu, nagle znikąd pojawił się James w
smokingu. Dokładniej mówiąc w czarnym smokingu. Obaj spojrzeli na siebie z
identycznym zaskoczeniem, a czarnowłosy chłopak lekko się zarumienił i odwrócił
wzrok wbijając go w parę wróbli, która właśnie przefrunęła w stronę innej
gałęzi.
Gaeth
przyjrzał się swojemu starszemu przyjacielowi, chcąc mieć pewność, że ma przed
sobą tą samą osobę. Jednak czarne włosy w nieładzie, którymi się odznaczał,
podobnie jak jego ojciec i zielono-szare oczy, były na to żywym dowodem. Śniada
cera, ten znajomy prosty nos i (ku jego zaskoczeniu) jeszcze bardziej
zaciśnięta szczęka, podpowiadały mu, że będzie miał małe kłopoty.
— Ja… jestem dzisiaj zajęty — powiedział chłopak, a następnie zerknął niepewnie
za ramię, jakby chcąc upewnić się, że nie ma tam nikogo, a następnie znów
zwrócił uwagę w stronę lekko osłupiałego szatyna. — Gaeth… nie mam czasu —
dodał.
Szatyn
potrząsnął głową i zamrugał oczami otrząsając się powoli z niecodziennego
widoku, a następnie wyszczerzył swoje zęby w uśmiech, a jego dwukolorowe
tęczówki zalśniły z rozbawienia. Skrzyżował ramiona na piersi i rzucił okiem w
stronę wejścia.
— No wiesz? — Spytał z lekkim wyrzutem Gaeth. — Nie przedstawisz mnie damie
swojego serca?
Jeżeli
było to możliwe, James zmierzał się jeszcze bardziej i znów zerknął znów za
ramię, jakby bojąc się tego, że jego tajemnicza dziewczyna nagle pojawi się
znikąd i będzie światkiem ich rozmowy, a następnie odchrząknął i wbił
spojrzenie w swoje czarne półbuty.
— Ja… właściwie to, gdzie jest Twoja siostra?
Zmiana
tematu bynajmniej nie zdezorientowała Gaetha, gdyż ten po prostu uśmiechnął się
chytrze, zwinnie ominął swojego przyjaciela, wchodząc do środka obozu i zanim
James zdążył podążyć za towarzyszem i sprać go na kwaśne jabłko, ten właśnie
wpadł na zarumienioną z wysiłku blondwłosą dziewczynę.
Była
ona o pół głowy niższa od nadal rosnącego Gaetha, jej długie złote-blondwłosy
zaczesane były na jedną stronę i poozdabiane przez złote spinki. Mimo, że była
szczupła, jej biust nie był zbyt wielki, ale przez jej zwiewna, prostą błękitna
suknia przyozdobioną przez ciemniejsze koronki na ramiączka i sięgającą jej do
kolan, sprawiła, że jej biust wydawał się nieco lepiej podkreślony, podobnie
jak jej niebieskie oczy i to jednak nie one zwróciły jego uwagę.
Wgapiał
się bez skrępowania w widoczny rowek jej piersi, a co działało na jego korzyść,
bo dziewczyna była nieco zaskoczona i zdumiona jego widokiem.
— W takim towarze to ja też mógłbym…
Jednak
Gaeth nie dokończył swojej myśli, obrywając w nagle w tył głowy otwartą dłonią
od swojego kumpla, a następnie sycząc cicho położył dłoń na bolące miejsce, odwracając
się do tyłu i posyłając swojemu przyjacielowi złowrogie spojrzenie
zapowiadające zemstę, ale pociemniałe szare spojrzenie czarnowłosego, którego
oczy wyrażały tłumioną złość, powstrzymały jego zapęd do walki.
— Elizabeth, chodźmy już — oznajmił James.
Zaskoczona
dziewczyna otwierała usta, aby coś powiedzieć – zapewne zareagować jakoś z
opóźnieniem na niecodzienną sytuację z piętnastoletnim chłopakiem, albo
oznajmić prosto z mostu, co myśli o takim traktowaniu jej przez Jamesa, ale nim
zdążyła otworzyć usta, była już po drugiej stronie obozu, wraz ze swoim
towarzyszem.
Gaeth
spojrzał z wyrzutem w stronę wyjścia z obozu, a następnie uśmiechając się
szeroko, ruszył w stronę Wielkiego Domu.
Zemstę
czas szykować!
Impreza,
którą zaplanuje, będzie legendą na obozie!
Podobnie
jak te kilka poprzednich, a przez które James dostawał szlabany.
Szczęśliwych Walentynek!
Napiszę tylko:
OdpowiedzUsuńKocham, wielbię i uwielbiam ten dodatek! <3
Aw... Był zdecydowanie lepszy niż się spodziewałam!
A końcówka z Elizabeth i Jamese - genialny *_*
Tym razem tak krótko, bo nie czuję się najlepiej...
Na twoje maile odpowiem, jak odzysam laptopa z moim internetem...
Nie martw się wrednymi krowami, przystaję z chęcią na współpracę i wysyłam Henryka jako prezent walentynkowy!
Całuję bardzo walentynkowo >3<
Cieszę się, że Cię zaskoczyłam :D
UsuńSpoko! Czasem każdy (chyba oprócz mnie, ale ja jestem dziwna) ma potrzebę pisania krótkich komentarzy. Wiem, Twoja siostra jest niedobra! Jak mogła zabrać Ci laptop? To powinno być karalne! Jednak będę czekać cierpliwie na odpowiedź...
Dziękuje ślicznie za Henryka! :D Również wysyłam walentynkowe Bussis >3<
Jeszcze raz dzięki! xD
Hejo! :3 Notka przecudowna! Zakochałam się w niej! ♡ Jest wspaniała jak reszta Twoich rozdziałów! :D Mogłabym ją czytać w nieskończoność! Jej! Ryan i Jill są małżeństwem! Jeszcze mają dzieci! Gdybyś widziała radość wymalowaną na mojej twarzy, kiedy przeczytałam bohaterów! ^.^
OdpowiedzUsuńJaka Nya jest słodka! ♡ Hehe. Niech słucha rad tatusia, a nie zbłądzi xD Od razu ją pokochałam! Ta jej walentynka dla Tonyego była taka urocza! Pierniczek w kształcie serca z zapisem: "Zostaniesz moim chłopakiem?" Nawet nie wiesz, jaki szeroki uśmiech wywołałaś na mojej twarzy! :D Tak sądziłam, że chłopak się zgodzi! Wiedziałam! Pasują do siebie! ;D
Rozśmieszyło mnie jak Tony powiedział, że wie, co Jill i Ryan robią w walentynki. Ubaw po pachy! ^.^
Jill... Jak ja ją kocham! Jedna z moich ulubionych bohaterek! Nieźle wymyśliła, by odciągnąć myśli Ryana od dzieci. Wiedziała, co zadziała xD
Hehe. Gaeth taki sam jak tatuś tyle, że Ryan nie latał za panienkami. On od razu zakochał się w Jill! Mimo to, to go też baaardzo polubiłam. Ta jego gadka do przyjaciela, by przestawił go Elizabeth. Niby takie zwykłe pytanie, ale mnie bardzo rozśmieszyło. Tak jak Ryan, Gaeth ma poczucie humoru i to bardzo mi się spodobało! :D
Szkoda tylko, że nie było naszej czarodziejki.... Tak ją lubię, ale mimo to notka wspaniała!
Czekam kochana na nowy rozdział! Potopu weny życzę, buziaczki! :***
Z okazji walentynek życzę Ci wszystkiego naj i żeby szczęcie Ciebie nie opuszczało i byś znalazła swoją miłość -no chyba, że już ją znalazłaś ^.^ Pozdrawiam! ^.*
madziula0909
Dziękuje! Wyobrażam sobie tą Twoją radość :D Bo moja jest z pewnością podobna, gdy przeczytałam Twój komentarz! Nya niczego się nie boi! No, a przynajmniej wyznawania miłości, w końcu prześladowała biednego Tony'ego, podobnie jak Ryan robi z Jillian :3
UsuńMusiał się zgodzić! W końcu to walentynki!
No ba! Musiała przecież chronić swoje dzieci od skłonności prześladowczych Ryana :D
Ryan nie mógłby wyprzeć się syna, w końcu są tacy podobni! :D Gaeth jest typem buntownika, który uwielbia wszystkie panie.
Wiem, że nie było Magic, ale jakoś tak to wyszło... ale nie martw się! Niedługo o niej usłyszysz :D Możesz poczytać o Czarodziejce i jej wybrykach na blogu Puck, która opublikowała dodatek z moimi bohaterami :)
Dziękuje za wszystkie życzenia, jak również komentarz!
Również życzę wszystkiego naj, naj, naj! Chociaż, jak co tydzień zmieniam swoją drugą połówkę, ale póki mam męża w postaci gumowej kaczki o imieniu Henryk należącym do Gabsone nene... (ślub odbył się w ubikacji w Las Vegas).
Tak poważnie, to również życzę Ci spotkania i/albo bycia ze swoją drugą połówką do końca waszych lat! Jeszcze raz dzięki!
Bussis! ^^
"Apollo jes boski..", ale to juz wszyscy wiemy! Ty to jednak zdolniacha jesteś! Przez caly rozdzial usmiechalam sie i nadal nie moge przestac. To nie tylko z powodu tej glupiej dumy. Tekst (ktoregy zreszta nie chcialas mi wczesniej pokazac calego) o przyszlym pokoleniu byl tak zabawny, ze nawet nie probowlam nie smiac sie ma glos.
OdpowiedzUsuńCzytajac o Nyai mialam ochote przefarbowac wlosy na rozowo. Powaznie zastanawialam sie, jak to jest w jej wieku ubierac sie w tylko w jednym kolorze. No, bo ludzie musza patrzec na nia dziwnie nie? Ale jezeli jestes postacia tak wolna jak Nya, na pewno Ci to nie przeszkadza :D Ja nie jestem wogole wyluzowana, wiec zapewne chodzialabym z torba na glowie ^&^
Ryan i Jill sa tacy slodcy. No powaznie idealni! Zastanawialam sie wczesniej jak bedzie wygladal ich zwiazek, gdy już do tego dojdzie. Ale w zyciu bym nie powiedziala, ze tak. Jill spokojna, opanowana i jej kontrast, wiecznie szalony Ryan. Kto zajmuje sie domem, a kto pracuje w ich małżeństwie? Syn Apolla sledzi mentalnie wlasne dzieci? W sumie praktycznie, nie potrzebuje aplikacji na telefon :D Zastanawiam sie nad reakcja mojego taty, gdybym poprosila go o rade w swerach randkowania :# z pewnoscia, by sie ucieszyl!
We fragmencie, w ktorym Gaeth (przez Ciebie coraz bardziej zaczyna podobac mi sie to imie!) obserwuje okolice, jest naoisane o psie, ktory "lata za swoim ogonem, szczekajac donośnie". Za każdym razem, przysiegam, za kazdym czytam "lał za swoim ognem, szczekajac donosnie" :D
Ale wracajac do Gaeth, mimo ze nie ma go tu duzo i tak go uwielbiam. Fragment, ktory mi wysłaś na razie wystarczy, by moja milosc przetrwala.
Na koniec pochwale Cie za sliczne opisy (nie tylko moich postaci). Jezeli kiedys sobie z nimi nie radzilas, teraz nikt nie moglby tego powiedziec (no oprocz pewnej zazdrosnej o Twoich czytelników jędzy). Jestem naprawde dumna! Prosze jak pieknie rozwijasz skrzydla pod moim patronatem! Jestem pewna, ze to moja zasługa. Jeszcze raz sobie westchnę nad Twoim talentam: Ach, żeby tak być Tobą...
Pozdrawiam, puck
Tak mi słodzisz kochana, że przez cały Twój komentarz się szeroko uśmiechałam! Nigdy nie mogłabym wysłać Ci całego tekstu (zepsułabym tę nutkę tajemniczości!) Cieszę się, że zauważyłaś! Właściwie przefarbowałam ją dzisiaj! Miała być ruda, ale uznałam, że skoro kocha róż i jest podobna do ojca, to musi objawiać jakieś szaleństwo :D Ryan jest zaradny! Nie potrzebuje telefonu, aby o wszystkim wiedzieć! On daje dzieciom szlaban z wyprzedzeniem, bo wie, co kombinują... chociaż nie, pewnie sam im pomaga w ucieczce z domu, żeby Jill się nie dowiedziała :D
UsuńTo słowo "lał" chichrałam się tak głośno, że myślałam, że wszystkich w domu pobudzę xD Ty to jesteś naprawdę zdolna! Też uwielbiam tą młodzież, ale przecież wiesz, że Gaeth jest już zaklepany :P Mojry się o to postarają!
Dziękuje! Naprawdę się starałam przy opisach! Chciałam, aby w końcu były jak trzeba! To naprawdę wiele dla mnie znaczy, że Tobie się podobają! W końcu jesteś moim mistrzem w pisaniu ich :D No ba! To z pewnością Twoja zasługa!
Szczerze mówiąc nie wiem, czy byś wytrzymała w byciu mną :D Moje życie jest dość chaotyczne, a mój talent wcale nie jest aż taki duży! Sama również piszesz rewelacyjnie! Daleko mi jeszcze do Twoich cudownych opisów!
Dziękuje jednak, za cudowne słowa, komplementy i pocieszanie! Dziękuje z całego serca! Naprawdę! Dzięki!
Bussis! ^^
Ja nie slodze i nie koloryzuje. To czysta prawda, ze jestes cholernie uzdolniona i zamknij usta! Złotą zasada puck jest nie kłamac (chyba, ze chodzi o ilosc pączków zjedznych w tłusty czwartek), wiec jak moglabym Cie oszukiwac, zapeniajac, ze swietnie idzie Ci pisanie? Prawda jest taka, ze masz układy z Bogiem, wiec obdarzył Cie hojniej niz mnie.
UsuńTo nie moja wina, ze przeczytalam "lał"! Masz po prostu niewyraźną... czcionke.
Bussis!
Zamykam usta :D Kubie sobie ekspres i sobie go przyszyje do ust... ciekawe, czy tak można? Takie coś bardzo boli?
UsuńNo to, przynajmniej Ci podziękuje! :)
Z tym układaniem się z Bogiem, to chyba Ty jesteś z nim po znajomości, bo Twoje opisy są niesamowite! No i jesteś moim mistrzem Yoda w nich :P
Szczerze to zastanawiam się nad zmianą szablonu, właśnie przez tą czcionkę... albo po prostu powiększę tekst! To jest wyjście! :D
Bussis! ^^
Ściśle tajne! Wejdź na tego bloga :D http://firn-fields.blogspot.com/
UsuńBussis!
Boże, to było cudowne! Idealne na walentynki. Wczoraj byłam na koncercie Eda Sheerana (jeszcze nie wyszłam z szoku, że to się stało), a od ciebie taki fajny prezent. Rodzina na balu karnawałowym, a ja mogłam się zagłębić w opowiadanie. Nie ma nic lepszego!
OdpowiedzUsuńWkradło się trochę błędów i literówek, ale co tam. A tak w ogóle, to musisz wiedzieć, że nie zgadzam się z opinią, którą ci wystawiono. Jill jest super, co prawda błędów sporo, ale treść wcale nie jest nudna. I na pewno nie zniechęcasz do przeczytania Percy'ego. Obraziłam się na tamtą dziewczynę. Według mnie powinnaś dostać co najmniej 60 punktów.
Najbardziej polubiłam Gaetha. Istny Ryan, tylko nie ma damy serca, więc podrywa wszystko, co chodzi. Już go uwielbiam. wpada na dziewczynę i zamiast przeprosić, to gapi się na jej piersi. I to na dziewczynę swojego przyjaciela! A James zakłopotany, a jakże. Jakoś nigdy jak czytałam opowiadanie Puck nie potrafiłam sobie go wyobrazić w smokingu.
Nya, jak bezpośrednia. Wdała się w ojca. No ale po co owijać w bawełnę. Najlepiej palnąć prosto z mostu. I jaka grzeczna córeczka, słucha tatusia i się nie buntuje. Ale w końcu jej tatuś wie najlepiej. Pewnie Ryan ma już zamówioną firmę kateringową na ślub córki. Tony jak matka, nie domyślił się od razu, co córka Jill do niego czuje. A jeszcze jej różowe ubrania. Słodkie.
Najlepszy był jednak Ryan. On jako ojciec? Daje doskonałe rady swoim dzieciom, kibicuje synowi w łamaniu serc i zaliczaniu jak największej liczby kobiet. Bo w końcu ta jedyna gdzieś tam jest i to najprostszy sposób aby ją znaleźć? Dobrze, że jest jeszcze Jill, bo gdyby Ryan był samotnym ojcem,to dzieci byłyby nie do zniesienia. A dziadek Apollo, wyglądający na 17 lat chętny do pomocy. Ciekawe czy kiedykolwiek skomponował coś niezaczynającego się od tego, jaki on to boski jest.
Jill nadal uparta, nie straciła z wiekiem swojego uporu. No ale jak tu nie ulec Ryanowi, tym bardziej, że Cię całuje. Co oni poszli robić do sypialni na górę. W końcu Jill miała zająć czymś męża. Może bitwa na poduszki? Nic innego nie przychodzi mi do głowy, w końcu jestem jeszcze niepełnoletnia i nie znam słowa czteroliterowego zaczynającego i kończącego się na s.
Pozdrawiam i dziękuję za ten rozdział. Postanowiłam obejrzeć Supernatural i szczerze mówiąc trochę się boję, a to opowiadanie było miłą i odstresowującą odskocznią.
Życzę weny i tak dalej...
Najpierw obejrzą następny odcinek, a potem lecę do Puck, możesz jej przekazać.
Czyli wszystko fajnie się w czasie zbiegło :D
UsuńKurcze! Znowu błędy i literówki? Daje słowo! One mnie prześladują!
Och... dziękuje! To naprawdę miłe i podnoszące na duchu! Naprawdę dziękuje! Gdybyś Ty była oceniającą *mruga znacząco* to dałabyś mi najwięcej puntów! :D
Gaeth to istny Ryan - z ust mi to wyjęłaś!
No, a widzisz? James w garniturze to tylko u mnie! :P
Ryan jest przygotowany na wszystko! Jestem pewna, że nawet księdza zamówił z wyprzedzeniem! Jakieś rodzinne podobieństwo musi być! Nya jest słodka, choć jest zupełnym przeciwieństwem Jillian xD
Jestem pewna, że dzieci oszalałyby, gdyby byli zdani tylno na Ryana... bogowie! To przerażająca myśl! Ryan jest romantykiem i wierzy w cudy! Co do dziadka Apolla to wątpię, aby był taki utwór, który padł z jego ust, bez podkreślania, jaki on jest "boski" :D
Niepełnoletnia jesteś! Nie powinnaś znać, nawet tego słowa! Lepiej mówić "Bara-bara", bo to słówko możesz znać :D No, a bitwa na poduszki jest taka... entuzjastyczna! :P
Supernatural? Uwielbiam ten serial! Kocham Castiela! No i Dean jest cudowny! >3<
Właściwie to zaczynasz dopiero oglądać, czy już jesteś na którymś z sezonów? To mój ulubiony serial! Czego się bać w tym serialu? Ja tam zawsze kocham zabawny komentarz Deana i jego szeroki uśmiech! No i kocham ten moment w serialu, gdy Dean zabiera Castiela do domu publicznego! To mój ulubiony fragment!
Dziękuje za cudowny komentarz! Naprawdę dziękuje! Puck z pewnością już wie :3
Bussis! ^^
A Jill nadal leje Ryana XD
OdpowiedzUsuńWitaj nieznajomy/a!
UsuńMiło widzieć, że postanowiłeś/aś skomentować mój "dodatek". No, a Jill raczej nie prędko się zmieni, więc biedny Rudzielec już do końca życia w ochraniaczu będzie chodził :D
Dziękuje i pozdrawiam! ^^
Może to nieistotne, ale "z uwagą" i "tematu" literówki :)
OdpowiedzUsuńNya jest bardzo podobna do Ryana, mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze pojawi, jest cudowna! Różowe włosy, "takie" prezenty, mogłabym się z nią zaprzyjaźnić ^^ Dobrze, że Tony nie zachował się jak Jill, taki miły prezent nam zrobiłaś :3
Jill nadal jest nieco sztywna i drażni się z Ryanem, ich syn... no cóż, Ryan raczej nie był kobieciarzem, a teraz jest super ojcem, oby Gaeth nie przyjął do serca pomysłów matki :D
James w smokingu, tekst Geatha *o*
Musisz to kiedyś rozwinąć, błagam, błagam, błagam ;')
Dzięki, za wyłapanie tych literówek! Zaraz je poprawie :3
UsuńHmm... drugiej Jill już nie przewiduje, taka jedna wyszła, to wystarczy! :D Właściwie to Gaetha to mało obchodzi, bo póki ma przychylność rodziców do bycia sobą, jest zadowolony!
Cieszę się, że dzieciaki Ci się spodobały! Wyznam szczerze, że po zakończeniu tego opowiadania, mam zamiar napisać o tych niesamowitych dzieciach, ale wszystko jest jeszcze w planach! :D Także, jeszcze to kiedyś rozwinę!
Dziękuje za Twój komentarz! Naprawdę wiele on dla mnie znaczy!
Bussis! ^^
Nya to taki ma Ryanek! :D Natomiast synek ma więcej z mamusi, ale to pewnie był zamierzony efekt. :P
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ten post jest jednym wielkim spojlerem! Teraz każdy wie, że Sammy i Maggie już się nie rozstaną, a Jill będzie z Ryanem! Pewnie każdy to już wiedział, ale możemy to pominąć. ;D
Ogółem, dodatek mi się strasznie podoba! Napisałaś go tak... w bardziej poukładany stylistycznie sposób, ale brońcie bogowie, nie krytykuję poprzednich postów! ;)
Początkowo miałam problem z ogarnięciem tych wszystkich odób i kilkakrotnie wracałam na początek tekstu, ale z czasem wszystko się ułożyło. :D
Pozdrawiam cieplutko i czekam na kontynuację opowiadania! :)))
Ryan nie wyprze się córeczki :D Owszem, efekt zamierzony ^^ Może i spojler, ale lepszego pomysłu na dodatek nie mogłam wymyślić. No, masz rację, więc aż takim duży spojlerem to nie było :P
UsuńDziękuje! Też mi się wydaje, że z opisami idzie mi coraz lepiej, w końcu może nauczę się pisać całkowicie bezbłędnie (marzenie!). Cieszę się, że krótki spis bohaterów pomógł :) Dziękuje za wspaniały komentarz!
Bussis!
AAA jak zwykle jestem ślepcem i nie zauważyłam nowego rozdziału!
OdpowiedzUsuńMoże to dlatego,że miałam problem z dodaniem zdjęcia do avatara obserwującego i się poddałam :P NIEWAŻNE!
Ten dodatek jest cudny,naprawdę! Niamh jest świetna, tak bardzo podobno do Ryana! Niezwykle mnie to rozbawiło! Jej podchody do Tonego, były niczym naszej dwojki J&R czyli po prostu bajeczne :D ahh jak dobrze, że Tony jej uległ ! Niech Jill bierze przykład ze swojej przyszłej córki jak najszybciej!!!
Jill mimo upływu lat, nie zmieniła się i bardzo dobrze! No może jest trochę milsza dla Ryana, no ale w końcu to jej mąż!
no i Gaeth podrywacz :D dzieci J. i R. zdecydowanie bardziej przypominają mi Ryana haha :D
Ciekawe jaka będzie zemsta! Szkoda, że chyba się nie dowiem, ale kto wie! :D
No nic kończę mój wywód, ten dodatek naprawdę jest świetny:D
Czekam na rozdział z Jill i Ryanem, którzy są jeszcze nieświadomi, iż będą mieć dwójkę dzieci ( przynajmniej Jill, bo obstawiam, że Ryan ma już wybrane imiona) :D
Pozdrawiam <3
Spoko, bo i tak nie wiem o co chodzi xD
UsuńWiesz, aż tak szybko Tony jej nie uległ, bo przez trzy lata chłopak się nie skapnął, ze dziewczyna go podrywa... w końcu Nya postawiła na bezpośredniość! No i w efekcie ma chłopaka :P
Właśnie! Tylko ze względu, że powiedziała sakramentalne "tak" (a nadal upiera się, ze wtedy była, co najmniej czymś naćpana) musi być miła dla swojego męża :D
Wiesz, teraz tak myślę... biedna Jill... trójkę Ryanów ma w domu!
Zemsta? Zemsta to impreza! Bo szczerze, tylko syn Ryana może włamać się do cudzego domu, urządzić tam imprezę i zwalić na kogoś innego :P
Dziękuje! Co do imion to trafiłaś! Imiona Gaeth i Niamh są pochodzenia Irlandzkiego (Ryan jest w jednej trzeciej Irlandczykiem), więc nie trzeba chyba mówić, kto wybierał imiona :D Jednak dałaś mi ciekawy pomysł do wykorzystania go w rozmowie Jill i Ryana :3
Dziękuje za fantastyczny komentarz!
Bussis! ^^
"Jesteśmy boscy
OdpowiedzUsuńBije od nas złoty blask
Apollo bogiem"
Oto oficjalne haiku powitalne dzieci Apolla! Ryan na pewno brał udział w jego tworzeniu :D
Ja tu ewidentnie widzę, że wszyscy są identyczni do swoich rodziców! Tony - idealna kopia Saggie (pokochałam tę nazwę!). Spokojny jak Sammy i przyjacielski jak Maggie. Nya (ale śliczne imię!), wykapany tatuś. A Gaeth i wizja Jill, co do jego przyszłości... Rozbroiłaś mnie x) W sumie, o nadal nie mogę się przekonać do wizji któregokolwiek z herosów w roli rodziciela. Wybacz, ale Glonomóżdzek ojcem? TEN Glonomóżdzek? Annabeth jeszcze jakoś ujdzie, Samael też, ale z Jill i Ryanem... po prostu moja wyobraźnia tego nie wytrzymuje! Oni nawet jako dorośli są dziecinni. I te ojcowskie porady :')
Pozdrawiam ;*
Z pewnością Ryan pomagał :3 W końcu jest bardzo podobny do ojca!
UsuńWłaściwie to nie wiem, co powiedzieć, bo przez cały komentarz szczerzyłam się a'la Ryana :3 Zgaduj, kto wymyślał imiona dla dzieci? (Nie muszę, chyba wspominać, że Ryan ma już zaplanowany ślub z Jillian, nawet zamówił księdza z kilkuletnim wyprzedzeniem! - Hej! Napisze o tym! To będzie fajny dodatek do rozdziału...)
Moi bohaterowie mogą troszeczkę się zmienić, ale mimo wszystko zawsze będą sobą - czytaj: szalonymi wytworami wyobraźni Miki :D
Dziękuje za cudowny komentarz!
Bussis! ^^
Cześć! Wpadam sobie, żeby zobaczyć, czy odpowiedziałaś na mój komentarz, który zostawiłam tu kilka dni temu, a tu patrzę... Nie ma? O-o. Okej, w takim razie powtórzyłam co, dokładnie było w dodatku i postaram się odtworzyć swój komentarz. Nie wcisnęłam "opublikuj" czy jak?
OdpowiedzUsuńDobra, od nowa. Szczerze powiem, że nie znoszę dodatów. Zawsze dowiaduje się z nich, czegoś czego w danym momencie wcale nie chcę wiedzieć, na przykład to, że Jill i Ryan w końcu się pobiorą i jeszcze będą mieć dzieci. Wolałabym to odkryć w trakcie opowiadania. Poza tym zawsze wprowadzają mały chaos myślowy, wkładają nowych bohaterów i w ogóle yeh. W każdym razie. Nya mnie z deka przeraziła. Tyle różu w jednej osóbce i plecak z HelloKitty kojarzy mi się z pięciolatką, a nie nastolatką. Poza tym dostrzegłam mnóstwo podobieństw zachowań między dziećmi, a rodzicami. To wspaniała wiadomość, że planujesz drugą część, ale czy powielanie wszystkich zachowań jest na pewno dobre? Wiadomo, że dzieci muszą mieć jakieś cechy rodziców, ale nie każdą z nich. Miałam wrażenie, że mam do czynienia z tymi samymi bohaterami, ale o innych imionach. Czyste kopiuj-wklej, a To raczej nie jest pożądanym efektem. To już podkreślam tak na przyszłość.
Skoro już wybiegłaś 20 lat dalej, jakąś część mnie podejrzewała, że Jill i Ryan ani trochę się nie zmienią, mimo upływu czasu. Niby się kochają ale oni wciąż są dla siebie jak ogień i woda. Przeciwieństwa, a mimo to dalej są tacy uroczy.
Haha Ryan i jego rady xD to dopiero dobre. Dzieci chyba nie powinny brać z niego przykładu. ;) Chłopak (tu już mężczyzna) zachowuje się jak typowy prześladowca. A Nya ma do tego samego największe predyspozycje ;D
Gaeth jako łamacz serc? No nieźle. Ciekawe za kim, bo chyba nie za Ryanem. Za dziadkiem? Nie...
Swoją drogą... Piosenka zaczynająca się od "Apollo jest boski..."? Leżę i nie wstaję. Achh bogowie i ich próżność.
Dobra, czuję, że mam tu w tym komentarzu kompletny chaos i już sama nie wiem, co jeszcze mogę napisać. :/
Dodatek sam w sobie jest bardzo dobry, ale ja niecierpliwie czekam na rozdział ;)
Życzę wodospadu weny, pozdrawiam ;*
Blogger jest nazistą! On tak działa z ukrycia!
UsuńBędąc jednak poważnym, to szczerze nie wiem, czemu Twój komentarz się nie opublikował oraz wziął i zniknął. :c
Wiem... ten dodatek jest wielkim spojlerem i już zostałam o tym uświadomiona, ale nie miałam na niego większego pomysłu i tak, jakoś wszystko wyszło. Cieszę się, że to zauważyłaś, bo ja szczerze nie zwróciłam uwagi na to, że są aż tak podobni. No, a sama nie znoszę, gdy bohaterowie są zbyt dobni do poprzednich. Zawsze staram się, aby każdy był inny, więc postaram się jeszcze popracować nad ich charakterami, choć póki, co to jeszcze nie mam ich do końca określonych.
Nie mniej, naprawdę cieszę się z Twojego cudownego komentarza! Ryan i Jillian nawet na starość będą trzeć koty :D Ja tam nie odczuwałam w Twoim komentarzu chaosu, prędzej to moje takie są :P No, a co odnosi się do kolejnego rozdziału... cóż, jakoś nie mogę go napisać. Jednak mam już cały jego zarys w głowie, a przenoszenie go na papier, jakoś mi nie idzie... ech...
Jeszcze raz bardzo dziękuje! :3
Bussis! ^^
Dzisiejszy dzień poświęciłam na nadrabianie zaległości na obserwowanych przeze mnie blogach, twój zostawiłam sobie na koniec, wiesz taka wisienka na torcie.
OdpowiedzUsuńOrzesz ty orzeszku :)
Cieszę się, że przez tych dwadzieścia lat, Jill jednak nie zabiła Rudaska, a wręcz przeciwnie ma z nim dzieci :) czyli ten ochraniacz na klejnoty jak najbardziej przeszedł test funkcjonalności :)
Ten pierniczek od razu skojarzył mi się z ... plasterkami wędliny z uśmiechniętą budzą misia, które rok temu dostałam od chłopaka na walentynki. Proszę się nie śmiać tak było, najpierw mi podniósł ciśnienie, no bo jak można dać kobiecie kiełbachę w święto zakochanych, cóż teraz się śmieję i sądzę że to był najlepszy prezent jaki dostałąm :) ale wracając do rozdziału...
No boski był, bez dwóch zdań, zakochałam się w nim i wiesz niektóre fragmenty czytałam nawet dwa razy, żeby dobrze zapamiętać.
"Tatuś mówił, że kobiety powinny używać swoich wrodzonych sztuczek uwodzenia…"
słuchaj tatusia, tatuś dobrze gada :)
Pozdrawiam, ja służka twoja najwierniejsza, mimo że często spóźniona, nie mylić z opóźniona :)
Mój blog jest wisienką na torcie! A może być truskawką? Nie przepadam za wiśniami... :D
UsuńTa, Jill potrafi zaskakiwać! Jednak, jakoś wole nie zastanawiać się, jak do tego doszło, bo Rudzielec, jakimś cudem obronił swoje orzeszki! :P
XD Wiem o jakiej wędlinie mówisz! No, ale trzeba wyznać Twojemu ukochanemu, że zdobył się na naprawdę oryginalny prezent! Nikt takiego z całą pewnością w życiu nie dostał! :D
Cieszę się, że dodatek Ci się spodobał!
Naprawdę dziękuje! Aż nie wiem, co dodać, aby wyrazić swoją radość tym, jak bardzo Ci się ten dodatek spodobał! Naprawdę dziękuje za ten cudowny komentarz!
Tak, Ryan i jego rady... jakby nie patrzeć dzięki temu Maggie i Sammy są razem! :3
Nie ma sprawy! Ja, rozumiem przecież, że nie możesz siedzieć na komputerze dwadzieścia cztery godziny na dobę, też masz przecież swoje życie! :)
Bussis! ^^
OOOOOoooo........
OdpowiedzUsuńChyba nam na trochę zniknęłaś. Kiedy rozdział?
Nya jest jak żeńska wersja Ryana! :D i jakie to kochane, że nie musiała czekać tak długo na Tony'ego jak Ryan na Jill. Apropo Ryana i Jill to niesamowicie czytało się jak są już dorośli! <3 :D Gaeth nie koniecznie przypadł mi do gustu... Lubię takich niegrzecznych chłopców w opowiadaniach, ale wnioskuję, że James jest jego przyjacielem, a skoro tak, to nie powinine tak traktować Elizabeth.. :(
OdpowiedzUsuńI jeszcze przy okazji Jamesa, kojarzy mi się z Jamesem Potterem, no! :D Czarne włosy w nieładzie! :D Ewentualnie z Harrym jako, że zielone oczy! :3 *Potter uzależnieniem *o*)
I mam takie pytanie. Zainteresował mnie blog Puck, który podałaś, ale zastanawiam się czy zrozumiem, co się dzieje w historii? Bo Ty bardzo dokładnie przedstawiłaś wszystkich bohaterów i podpowiadasz mi jak czegoś nie rozumiem, a tam nie wiem czy sobie poradzę. ;) A niestety przed wakacjami nie ma szans, żebym zebrała się do przeczytania Percy'ego, już nie mówiąc o kolejce czekających na mnie innych książek. ;)
Pozdrawiam cieplutko i przesyłam buziaki! ;*
Zdążyłam już zapomnieć o tym dodatku... yhm...
UsuńMogę tylko powiedzieć, że Nya jest córeczką tatusia, a Gaeth maminsynkiem (w dość przerażający sposób - czytaj: Jill chce zrobić z niego zabójce). Cóż... Gaeth jest dość specyficzną osobą, najlepiej opisać go jako typowego "Niegrzecznego Chłopca", który traktuje kobiety jak zabawki, poza tym, James go spławił i ten nie miał pojęcia, że ma on dziewczynę.
Wyznam, że puck właśnie ze względu na Jamesa Pottera nadała swojemu bohaterowi to imię (mam nadzieje, że mnie nie zabije za to, że to wyjawiam).
Owszem, zrozumiałabyś :)
W jej opowiadaniu wszystko dzieje się w przyszłości, więc ona w sumie wszystko tworzy od nowa. Dlatego nawet lepiej (podejrzewam) byś zrozumiała jej blog od mojego. Podejrzewam, że ona też pomagałaby Ci zrozumieć trudne kwestie, a w razie czego zawsze możesz pytać mnie :)
Och! Polecam Ci również dodatek na blogu puck, który pisaliśmy razem. Chociaż ja miałam już swój, więc tylko puck to opublikowała. Tam Jill, Ryan i Maggie spotykają się właśnie z Jamesem i Elizabeth. Jest wiele zabawnych sytuacji z ich spotkania :D
Mam podobny problem! Ja sama stanęłam na "Więzień Azkabanu" jeżeli chodzi o Harry'ego Pottera. Mam też kilka serii z "Olimpijscy Herosi" Ricka, których nie czytałam.
Dziękuje ślicznie za feerycznie apolliński komentarz!
Bussis! :3