KRÓTKIE INFORMACJE:
--> UWAGA! Aby nie pogubić się "kto kim jest?" dodałam specjalną podstronę dla osób nie czytających "Percy Jacksona i Bogów Olimpijskich" - na TEJ podstronie będę powoli dodawała postacie z książek R. Riordana.
--> Rozdział 2: 10% (pisany)
--> W "Dziale Ocen i Recenzji" z "Katalogu Euforii" pojawiła się ocena mojego bloga!
--> W "Recenzowisko" pojawiła się ocena mojego bloga!
To na tyle, oczywiście dziękuje wszystkim za komentarze, które jak doskonale pewnie wiecie (sami piszecie blogi, na które wpadam z przyjemnością) naprawdę motywują!

Zaktualizowane dnia: 27.09

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział IX


 "(...)Nie, to nie jest syndrom sztokholmski(...)"


Domek Hermesa wyglądał jak typowy letni domek. Miał w sobie jakiś urok, ale może to ze względu, że uwielbiam prostotę. Choć z drugiej strony nie skakałam jakoś szczególnie z radości z pobytu tutaj, gdyż wydawał się on jednocześnie dość stary oraz nieco zniszczony.
Brązowa farba łuszczyła się i odchodziła od ścian. Na drzwiach widniała nieco krzywo zawieszona liczba jedenaście, a tuż nad drzwiami był dziwny znak - skrzydlaty kijek z dwoma wężami i to Ryan był tym, który poinformował mnie, iż jest to kaduceusz, symbol Hermesa.
W tej chwili naprawdę żałowałam, że będę musiała spędzić tutaj kilka nocy, dopóki mój „kochany” tatuś nie przypomni sobie o mnie, a za co miałam ochotę skopać mu jego boski tyłek – poważnie!
— Jest tyle domków w obozie — mruknęłam pod nosem.
Było ich dokładnie dwadzieścia pięć i podobno niedługo ma pojawić się kolejny, nowy domek. W obozie stały dwa, trzy, a nawet chyba cztery puste, które wyglądają zdecydowanie lepiej niż ten, przez którym właśnie stoję, rudzielec oraz Nico (syn Hadesa), a który był na tyle „uprzejmy”, że „postanowił” nas odprowadzić. Widziałam po jego minie, że jest więcej niż „zachwycony” tym zadaniem.
Oj tak, miałam równie wielką ochotę i go walnąć.
— Hermes jest także bogiem podróżników, więc dzięki temu nieuznani herosi mogą tutaj mieszkać — poinformował mnie z nutą samozadowolenia w głosie Nico.
Ryan ukrył swój śmiech udając nagły atak kaszlu. Właściwie nie wiem, czemu się jeszcze tego rudego prześladowcy nie pozbyłam, ale muszę mieć go na oku, bo ma moje zdjęcia… choć zastanawiam się, czy robienie ich podczas czyjegoś snu jest karalne na tyle, aby zdobyć nakaz sądowy o nie zbliżanie się na pewną odległość.
— Gdzie jest Maggie?
Naprawdę tęskniłam za najnormalniejszą osobą w tym towarzystwie, okazała się cichą i płaczliwą wiedźmą, ale nie było jej odkąd obudziłam się, po oszustwie, jakiego dopuścił się Nico podczas naszej walki. Chłopcy spojrzeli na mnie zaskoczeni, ale obydwaj od razu to ukryli.
— Popsuła arenę — wyjaśnił Ryan.
Moja zdumiona mina (bo jakże ktoś mógł popsuć arenę?) była odzwierciedleniem miny Nico. Obydwoje spojrzeliśmy na siebie w cichym porozumieniu, czyli po prostu w stylu: „to wariat – zignoruj”. Mimowolnie uśmiechnęłam się do syna Hadesa, z którym czułam wspólny język, ale jakby na alarm, moje myśli zostały zaatakowane pewnym wydarzeniem z dzieciństwa.
Zacisnęłam dłonie w pięści i prychnęłam z pogardą na własne myśli, a następnie z wysoko podniesioną broda ruszyłam przed siebie. W głębi duszy zastanawiałam się, czemu tak naprawdę nigdy się nie popłakałam. Nigdy nie uroniłam łzy po tym, gdy dowiedziałam się, że moja własna matka już nigdy nie wróci, a gdy tylko otworzyłam stare i skrzypiące drzwi, poczułam dreszcze z powodu nawiedzających mnie duchów przeszłości, o których nikt nie mógł się dowiedzieć.
„…ostatni raz zerknęłam na dwójkę (na moje oko) nie starszych niż dwunastolatkowie. Na szczęście blondwłosy chłopak i czarnowłosa dziewczynka zniknęli za rogiem ulicy obok. Otworzyłam drzwi od domu swojej babki. Nadal zdumiewała mnie ich dyskusja, ale gdy tylko mój wzrok spoczął na wnętrzu korytarz, po prostu zaniemówiłam, a moje ciało znieruchomiało. Czułam się jakby zostało ono zmrożone, a to z powodu zgrozy sytuacji, w jakiej właśnie się znalazłam i co mój mózg nie chciał pojąć, mimo iż miała całe zdarzenie wyraźnie przed oczami.
Na starej drewnianej podłodze, o którą z wielką trwałością dbała moja skrzydlaka babka, leżała kupka popiołu, było go niewiele i wyglądało jakby na zawsze miał zostać tam ślad, bardziej chyba przypominało to wypalony znak. Najgorsze chyba było to, że układał się na kształt mojej babki, bo ileż osób znałam, które miały tak powyginane kończyny i ramiona ozdobione piórami?
Po prostu wiedziałam, że to moja babka.
W tamtym momencie jedyne, co mi przyszło do głowy, to fakt, że ona skłamała.
Obiecała, że nigdy mnie nie zostawi!
— Jill?
Drgnęłam słysząc swoje imię i z obojętności spojrzałam na Ryana, jego dwukolorowe tęczówki uważnie przyglądały się każdemu zakamarkowi mojej twarzy. Pragnęłam w tej chwili rzucić mu się w ramiona i wypłakać jak mała dziewczyna, a dokładnie jak pięciolatka, która wróciła do domu i odnalazła resztki ciała swojej babki i nigdy nie dowiedziała się, kto tak naprawdę ją zabił.
Niestety nie mogłam tego zrobić, więc odwróciłam szybko wzrok.
Nie przywiązuj się do ludzi, a wtedy nigdy cię nie zranią” – to było moje motto.
Mimo wszystko widziałam kątem oka jak Ryan rozłożył szeroko ramiona. Moje ciało drgnęło, jakby chciała pobiegnąć w stronę chłopaka, a gardło zacisnęło się z niewiadomego dla mnie powodu. Przełknęłam ciężko ślinę i odwróciłam się tyłem do rudowłosego.
— To jest ta dziura?
Nawet ja mogłam wyczuć w swoim głosie desperację, ale zanim zdążyłam nawrzeszczeć na samą siebie w duchu, to ramiona Ryana objęły mnie od tyłu. Moje serce zbiło szybciej, a oddech stał się szybszy i płytszy. Podniosłam głowę, nadal pod wrażeniem tego, że jest on taki wysoki, natomiast on wpatrywał się we mnie z niezwykłym skupieniem i powagą na twarzy.
— Nigdy Cię nie opuszczę — obiecał
Czcze gadanie – pomyślałam, ale nie byłam w stanie tego powiedzieć.
Wyswobodziłam się z jego uścisku i rzuciłam jakąś kwaśną uwagę, a następnie zabrałam chłopakowi swoją torbę (przeklinając sama siebie w duchu, że pozwoliłam mu ją nosić) i wypadłam jak huragan do pokoju, piorunując wzrokiem wszystkich jego domowników.
Nie ma to jak miłe powitanie z mojej strony.

*          *          *

Niestety dzień chylił się ku końcowi, a większość niego straciłam na leżeniu w Wielkim Domu, teraz jednak zastanawiałam się, które łóżko zająć. Dolne, czy górne? Od zawsze chciałam przespać się na górnym, ale obawiałam się, że mogę wydać się nieco zbyt dziecinna.
— Zajmuje dół! — Oznajmił Ryan i padł na łóżko.
Spojrzałam na niego zdumiona, bo o ile dobrze znałam chłopaków, to oni zawsze wybierali górę. Wzdychając ciężko wdrapałam się na swoje posłanie, a gdy znalazłam się na trzecim szczeblu drewnianej drabiny, ulokowałam na posłaniu swoją torbę, a mój wzrok powędrował samoistnie w stronę rudzielca, jego smutny wyraz twarzy był czymś nowym, a choć wcale nie chciałam wiedzieć, co go spowodowało on i tak mnie uświadomił:
— Domek Hermesa zawsze był pełen, więc myślałem, że prześpimy się w śpiworach na podłodze, a ja będę mógł udawać dżentelmena i…
— Nie kończ — przerwałam mu.
— Przerwałaś w najlepszym momencie — wyszczerzył się do mnie szeroko, kładąc się placami na łóżku, rozluźnił się, wbijając przy tym wzrok w moje pośladki. — W moich planach tej nocy mieliśmy nieźle się zaprzyjaźnić i poznać sekrety naszych ciał — wyznał.
Podparł głowę skrzyżowanymi ramiona, ale szybko złapał się za brzuch i stęknął z bólu, gdy rzuciłam w niego swoją ulubioną książką. Ten chłopak był nienormalny i mnie prześladował! Czy nie mógł znaleźć sobie innego obiektu do wzdychania i fantazjowania? Ja nie byłam dobrym materiałem na partnerkę w czymkolwiek.
Zawsze sama.
Zawsze samodzielna i to mi odpowiadało.
— Jesteśmy bratnimi duszami, nasz związek jest zapisany w gwiazdach!
— Nie wierzę w horoskopy — skłamałam.
— Nie ładnie jest kłamać swojemu narzeczonemu… auł!
Druga moja ulubiona książka uderzyła w jego brzuch, ale gdy zdałam sobie z jej tytułu znieruchomiałam z lekkiego niepokoju jak i zawstydzenia.
— „Nikt mi się nie oprze”, ta książka jest o mnie? — Zaćwierkał radośnie Ryan.
— Śnisz Ryanie Lyreesie O'Connall! — Wrzasnęłam.
Chłopak skrzywił się, a ja poczułam dumę, że znam jego drugie imię. Gdy już weszłam na swoje posłanie zdałam sobie sprawę, że teraz rudzielec się ode mnie nie odczepi gdyż, jaka normalna ofiara znała takie informacje o swoim prześladowcy?
— Nie, to nie jest syndrom sztokholmski — poinformował mnie nagle Ryan. — To miłość, jaką czujesz do mnie, ale wstydzisz się wyznać — dodał z nutką satysfakcji w głowie.
Ostrożnie wychyliłam głowę zza swojego łóżka i patrząc w na dolne łóżko mogłam ujrzeć ponownie jego typowy szeroki uśmiech, który zaczął kojarzyć mi się z uśmiechem Jokera z Batmana.
Jesteś chory psychicznie? — Spytałam całkowicie poważnie.
Co najgorsze rudzielec chyba czyta w myślach!

*          *          *

Ciepły wiatr owiewał moją twarz, gdy ja unosiłam się między chmurami. Powietrze tutaj było rzadsze, ale ja nie odczuwałam tej różnicy, czułam się jakbym szła spokojnym spacerkiem po miękkiej trafie na łące, tyle, że ziemi kompletnie nie dotykałam, a jednak zapach kwiatów był wyczuwalny, czyżbym leciała nad jakimś lasem?
Gdy jednak zerknęłam w dół widziałam tylko skrawek zieleni przysłonięty, co jakiś czas przez białe obłoki. Nie bałam się tego, że jestem kilkanaście metrów nad ziemią i w każdej chwili mogę upadnę, ponieważ wiedziałam, że frunęłam.
To było wspaniałe uczucie, gdy nagle odczułam dziwne pieczenie w ramionach, ujrzawszy jak moje palce stają się długie, kościste niczym szpony drapieżnego ptaka, a z ramion wychodzą pióra poczułam lekki dyskomfort i nie mogłam zrozumieć, co się dzieje. Proces ten nie był szybki, ale strasznie powoli, a ja straciłam swoją „wolność”, czyli powoli zaczęłam spadać, obserwując z szokiem jak ostre pióra przecinają moją skórę przy ramionach, aby wydostać się na zewnątrz.
Nie! Nie chce tego!
„(…)harpię jak każde mitologiczne potwory, polują i zabijają herosów!”
Nie, nie chciałam tego!
 „No, nie!” – usłyszałam nagle męski głos. – „Psia krew! Mam tu sprawy Olimpu na głowie, tu Zeus nagle z burzą z piorunami wyskakuje, tam Posejdon zamawia tsunami na Chiny, co niby one mu zrobiły, się pytam?! Zachciało mi się córki to teraz wciąga mnie w swoje koszmary! Nastolatki!”
Sapnęłam i natychmiast usiadłam na łóżku waląc tym samym się czołem w wystającą belkę przy suficie, więc czym prędzej i z jękiem bólu opadłam na pościel wgapiając się bezmyślnie w drewniany dach. Powoli moje ciało rozluźniało się po nocnym koszmarze, a ja próbowałam zrozumieć, co się dzieje, a po chwili uśmiechnęłam się złośliwie, na myśl, że mój ojciec jest prawdziwym idiotą.
Bo wcale nie zapraszałam go do swojego snu!
"Ale wciągnęłaś!" – Usłyszałam jego wrzask jak brzęk natrętnej muchy przy uchu, nawet pomachałam dłonią chcąc pozbyć się jego irytującego głosu. – "Nie mam czasu na takie bzdury! Nigdy więcej nie posłucham rad mojego ojca! Posejdon ma najgorsze pomysły na świecie! „To letni romans, nic się nie stanie” no jasne! A później mam na głowie niewdzięcznego bachora!"
Mój ojciec zaczął mnie poważnie irytować, a nie mogłam odciąć się od jego monologu, jaką to ma ciężką pracę i jak mu spać nie daje! Porównał mnie nawet do mojej pra prababki – Gai!
No tego było zdecydowanie za dużo!

*          *          *

Nie dość, że mój ojciec nawrzeszczał na mnie, ponarzekał, jaką ma niewdzięczną pracę i że liczy na nowy tytuł od Zeusa… do tej pory wydawało mi się, że jest pomocny, ale szybko zrozumiałam, że wcześniej mówił tak krótko i zagadkowo, ponieważ miał natłok pracy i nie miał czasu na „pogaduchy” i „plotkowanie” – jak sam powiedział.
Przez niego i narzekanie - głównie swoją pracę w programie pogodowym w telewizji Hefajstosa (kto to słyszał, aby bogowie bawili się w takie rzeczy?) - byłam kompletnie nieprzytomna, a ból głowy, jaki u mnie wywołał na pewno zapisałby się w księdze rekordów Guinnessa.
Zeszłam z łóżka po piątej, ponieważ wiedziałam, że raczej sobie nie pośpię. Dlatego też byłam pierwszą osobą, która skorzystała z łazienki. Na szczęście, choć raz Ryan się na coś przydał, bo gdy tylko wyszłam on już czekał pod drzwiami ze szklanką wody i tabletką przeciwbólową na głowę. Wręczył mi to, ignorując moją zaskoczoną minę i sam skorzystał z łazienki.
Nie byłam jednak męczennikiem, aby nie przyjąć takiego wybawienia.
Szybko połknęłam tabletkę i pobiłam ją wodą, przy okazji zastanawiając się skąd Ryan wytrzasnął takie rzeczy. Mądrzy ludzie nie zastanawiają się jednak dłużej nad rzeczami niemożliwymi, więc odstawiłam pustą szklankę na małym stoliku koło łóżka Ryana.
Wdrapałam się na swoje posłanie i ułożyłam wygodnie, gdyż nie miałam na tę chwilę ciekawszych zajęć. Moja torba leżała obok moich nóg przy ścianie, bo rudzielec zdążył mnie ostrzec, że jeżeli mam cenne rzeczy, to lepiej je pilnować. Dzieci Hermesa są niezłymi złodziejaszkami – podobnie jak ich tatuś – i uwielbiają okradać sobie nawzajem, czy nawet innych herosów, taki miały po prostu nawyk.
Ziewnęłam lekko, gdyż senność mnie powoli dopadała.
— Luna, wiem już, jaki domek tworzą!
Krzyk zachwytu zwrócił moja uwagę i ocucił mnie nie lepiej niż wiadro zimnej wody, szybki zwróciłam uwagę na powód tego nagłego hałasu, a okazały się nimi dwie dziewczyny, siedziały one na pojedynczym łóżku obok naszego.
Jedna z nich ze szczerym uśmiechem na lekko zaczerwienionej z wysiłku twarzy. (Wówczas zrozumiałam, że Ryan ma szczęście, iż nie jest tak oblepiony piegami jak ta dziewczyna) miała ona krótkie brązowe włosy, podobne z długością do moich, ale gdy tylko zajrzało się w jej niesamowite czekoladowe oczy człowiek mógł oszaleć – a dostrzegłam je, gdy na mnie zerknęła, a błysk ciekawości pojawił się w nich, ale szybko zwróciła uwagę na swoją towarzyszkę.
Druga dziewczyn – obudzona przez tą pierwszą i zapewne nosząca imię Luna – miała dziwnie jasną karnację, podobną do Maggie. Jednak w odróżnieniu od brązowookiej miała ona długie czarne włosy zaplecione w warkocz, a jej duże srebrne oczy wydały mi się nienaturalne. Obydwie były zdecydowanie młodsze ode mnie.
Trzeba było dodać, że owa Luna była naprawdę piękna! Od razu dałabym jej etykietę córki Afrodyty. Twarz w kształcie serca, duże pełne usta w pięknym naturalnym różanym kolorze, duże oczy otoczone wachlarzem gęstych rzęs i prosty nos, lekko zadarty nos.
— No, jaki niby?
Brytyjka. To wyjaśniało wszystko.
— Domek Seleny! — Wykrzyknęła.
Pokręciłam z niedowierzania głową, gdy srebrne oczy dziewczyny rozbłysły prawdziwą radością. Najwidoczniej nawet uznani herosi musieli tutaj pozostać, a ja poczułam lekki skurcz brzucha i nie było to z obawy, że mój kochany tatuś mógł nie wybudować mi domku i będę zmuszona tutaj pozostać… przerażające, a i owszem, ale mój brzuch wydał po chwili odgłos cichego burczenia, co świadczyło o tym, jak bardzo głodna byłam.
Nagle z oddali dało się słyszeć dziwny dźwięk, a wszyscy herosi z uśmiechem zaczęli się ustawiać w rzędzie przy drzwiach. Zdumiało mnie to, a jeszcze bardziej, iż wiedziałam, iż był to dźwięk koncha.
— Jill!
Ujrzawszy machającego do mnie Ryana, który najprawdopodobniej zajął mi miejsce w tej dziwnej kolejce, mruknęłam pod nosem kilka przekleństw, gdyż również w tej chwili dwójka bliźniaków – którzy byli grupowymi domku, coś jak opiekunowie – mnie dostrzegli i byłam pewna, że nie mogłam przeczekać w ukryciu tej całej zabawy w stanie gęsiego. Niechętnie zeszłam z posłania i powlekłam nogami na koniec kolejki, byłam zbyt zmęczona, aby się nawet kłócić.
Jakże ten dzień był wspaniały! – To był sarkazm, dla niewtajemniczonych.
Bracia Hood (Travis i Connor, którzy wyglądali jak bliźniacy jednojajowi, choć tak naprawdę jeden z nich był starszy od drugiego o rok, zabijcie mnie, ale nie wiem, który jest, którym) złapali mnie pod ramiona mrucząc coś o tym, że ustawiamy się zgodnie z wiekiem, od najstarszego do najmłodszego, toteż ja musiałam stanąć za Ryanem, który wyrwał mnie z rąk braci, wrzeszcząc i ogłuszając mnie lekko, gdy wspominał coś o tym, że należę do niego.
Oczywiście oberwałby ode mnie, gdyby nie to, że kolejka nagle ruszyła, a mi oczy same się zamykały.
Może, gdybym zaczęła ignorować tego Wiewióra, dałby mi wtedy święty spokój?
Płonne marzenia…

*          *          *

Słońce jeszcze nie wychyliło się zza horyzontu, gdyż jak na listopadowy poranek przystało to noc była dłuższa niż dzień, ale wychodząc z domku dostrzegłam, iż niemal wszystkie domki robią to samo, co ten, w którym obecnie przebywałam. Wszyscy ruszyliśmy w stronę wzgórza, na którym mieściła się kantyna, miałam ochotę westchnąć, gdy tylko ujrzałam ową budowlę, naprawdę uwielbiałam starożytne budynki.
Był to przepiękny widok, bo kantyna przypominająca wyglądem wejście do panteonu, tyle, że bez dachu i okrągłej tylnej części budynku, więc poniekąd zastanawiałam się, jak ludzie, przepraszam herosi tutaj jedzą, gdyby zaczęło nagle padać, ale chyba nikt nie chciałby na moim miejscu zostać zaatakowany kolejną dawną dziwacznych odpowiedzi, więc to przemilczałam.
Kantynę oświetlały pochodnie zawieszone na marmurowych kolumnach, moim zdaniem był to przepiękny widok i nawet nie dostrzegłam tego, że nie tylko herosi zmierzają na ucztę, ale po prostu wszyscy. Zaskoczyło mnie niemniej to, że na środku stał brązowym trójnogu wielkości wanny płonął ogień, może będą piec nad tym ogniem kiełbaski?
Podobnie jak z dachem, nie zadawałam pytań.
Moim bystrym i półprzytomnym okiem dostrzegłam, iż jest tutaj dokładnie dwadzieścia pięć stołów, odpowiadało to liczbie domków, a każdy ze stołów był zasłany białym obrusem i purpurowym haftem. Szczerze mówiąc to miałam ochotę paść głową na talerz i się zdrzemnąć, a jednak burczenie i skurcze w żołądku skutecznie mi to odradziły.
Już miałam zająć swoje miejsce, gdy usłyszałam przekleństwo Ryana, powędrowałam wzrokiem w jego stronę stojąc przed drewnianą ławką, na której miałam właśnie zamiar wygodnie się rozsiąść. To prawdopodobnie była wina słońce (niech rudzielec sobie to dalej wmawia), które zaczęło powoli wychylać się zza horyzontu, a w tym samym czasie nad głową Wiewióra pojawiła się jaśniejąca żółta poświata z dziwnym symbolem w środka, a która przypominała złotawą lirę.
— Gratuluję! — Zagrzmiał głos Chejrona.
Spojrzałam zaskoczona w tamtym kierunku, najwidoczniej przeoczyłam wielkiego centaura pilnującego porządku, ale w takim stanie, nawet różowego słonia tańczącego salsę bym przeoczyła. Po chwili zaczęłam na nowo ziewać i mrugać oczami chcąc odpędzić senność.
Usiadłam za stołem mając już dość starczenia przed ławką i położyłam swoją głowę na porcelanowym talerzu ignorując całe zamieszanie wokół Ryana i nie słuchając tego, co mówi Chejron. Chciałam po prostu zapaść w drzemką, choćby na chwilę…


— Śpisz?
Ktoś mną potrząsnął i zamrugałam oczami zdając sobie sprawę, że zwróciłam na siebie uwagę wszystkich siedzących przy naszym stoliku. Nigdzie wokół siebie nie widziałam jednak rudzielca (co było dziwne), więc zaczęłam się za nim rozglądać po wszystkich stołach i dopiero wówczas go namierzyłam.
- Ryan został uznany, jest synem Apolla – poinformowała mnie dziewczyna, a która była winna wybudzeniu mnie z drzemki. – Jajecznicy?
Spojrzałam na wielką tacę, którą trzymała i z przyjemnością nałożyłam sobie wielką porcję, gdyż było to moje ulubione danie, a następnie wzięłam jeszcze dwie bułki. Przekroiłam je na pół i wysmarowałam masłem.
— Chodź — powiedziała dziewczyna.
Zamrugałam zaskoczona, gdyż wszyscy herosi zaczęli ustawiać się w kolejkę do tej wielkiej płonącej ogniem wanny. Nawet nie starałam się pytać, czemu wyrzucali połowę jedzenia w płomienie (a co z głodującymi dziećmi w Afryce?) tylko nałożyłam sobie jeszcze więcej jajecznicy i dopiero wtedy udałam się za swoim przewodnikiem.
Jak na ironię losu była to Brytyjka, która jak mniemam była córką Seleny.
Zajmując miejsce w kolejce, Luna (zapamiętałam jej imię!) zaczęła mi wyjaśniać, że teraz są składane ofiary bogom. Gdy nastąpiła moja kolej (a muszę wspomnieć, że sporo się naczekałam) wrzuciłam niemal połowę jajecznicy w ogień, zastanawiając się, o co mogę prosić.
Daj mi spać, idioto – poprosiłam cicho, bo była to w tej chwili najważniejsza dla mnie sprawa.
Następnie odwróciłam się i skierowałam się w stronę stolika, kątem oka zobaczyłam Maggie i znieruchomiałam widząc jak wyższy i groźnie wyglądający chłopak patrzy na nią jak na ósmy cud świata, a jego włosy powoli wraz ze spadającym na nie promieniami słonecznymi zmieniały barwę z czarnej na białą, a ponieważ połowa jego głowy była w cieniu… ten efekt był dość mocno widoczny.
To miejsce było naprawdę dziwne.
Odwróciłam się w stronę Luny, która stała za mną i spytałam:
— Gdzie jest jakiś ketchup?
Ja po prostu uwielbiałam jajecznice z ketchupem, bo czy jest coś równie pysznego?

39 komentarzy:

  1. Dziś trafiłam na twój blog po raz pierwszy, już nie mogę się doczekać kolejnej części <3
    Uwielbiam ten fanfic, jest jednym z najlepszych pisanych po polsku (o PJ)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za Twój komentarz :D
      Również za miłe słowa!
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. Mimo przerywającego połączenia sieciowego udało mi się przeczytać rozdział i mam nadzieję, że komentarz wyjdzie porządny. :D
    Na początek pomarudzę, bo za dwa dni powrót do szkoły i tak smutno trochę. >.< (nie, nie wyżywam się :P) Lepiej czytałoby mi się, gdybyś ograniczyła liczbę literówek i błędów językowych. "Powoli moje działo rozluźniało się po nocnym koszmarze (...)" Po prostu padłam jak to przeczytałam. X'D Jeden mały błąd i zmienia się znaczenie całego zdania. Proponuję lepsze przejrzenie rozdziału przed publikacją, na spokojnie, bo literówki to najłatwiejszy do wyeliminowania błąd (ale i tak się jakaś franca uchowa), przy okazji dojrzy się resztę. :)
    Dobra, koniec. Czas porozczulać się nad biedną Jill napastowaną przez Ryana. :P
    Rudzielec zaczyna mnie ostro irytować. Kurczę, jakby nie widział, że Jill nie ma ochoty na jego figle (a i tak nadal mnie rozbawiają ich dialogi). Trochę mnie smuciło to całe wspomnienie Jill o jej babce. Tak jakby przechodzi załamanie i odizolowuje się od świata, uznając, że już nikogo nie skrzywdzi (a leje wszystkich po tyłkach :P)... W sumie to Ryan może ją z tego wyciągnąć swoim zainteresowaniem jego osobą. Trzymam za niego kciuki i jeśli uda mu się to, nie utraciwszy przedtem wszystkich zębów, to osobiście mu pogratuluję! (spokojnie, Terminus albo Hermes pomogą mi przezwyciężyć granicę pomiędzy realnym światem a fikcją literacką)
    Ciekawe, czy Jill też będzie się zmieniać w Harpię? Jeśli tak, to byłaby to ciekawa mieszanka - potwór, człowiek i bóg w jednym. Zło i dobro w jednej istocie... Ciekawe. I to bardzo. No i jeszcze sprawa jej śmiertelności - czy jeśli zginie, to stanie się z nią to, co ze zwykłym potworem, czy herosem?
    Fajnie by było, jakby Jill tak potrafiła. Byłby niezły bałagan! :D
    Selene! Jestem ciekawa co wprowadzisz nam do tej historii związanego z Luną i jej mocami pani Księżyca. :) Nie wydaje mi się, by dziewczyna sprzyjała naszemu trio, ale już za samo imię ją lubię. Jest takie uspokajające! ^-^ O, i jestem już w 100% pewna co do ojca Jill. Zresztą, miałam te 97% od kilku rozdziałów, ale czekałam na jakiś dowód żywcem wzięty z rozdziału. A ja głupia na początku od razu go wykluczyłam w jakimś tam komentarzu. :')
    Jajecznica z ketchupem, Jill? Ketchupem? Ja rozumiem pastę jajeczną na kanapce plus ogórki, ale ketchup i jajecznica... Wybacz, mam inny gust. >.<
    Dawaj nam już jakieś akcje z Ann i Thalią, bo zaczyna mi ciążyć w głowie problem ich zniknięcia. Dawaj nam jakieś poszlaki, bo chcę już zacząć węszyć. :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że naprawdę potrzebuje bety, bo ja kilkakrotnie przeglądałam tekst i nie wyłapałam tego błędu (o innych nie wspominając). Masakra normalnie... ale może skołuje Jill jakieś działo :D
      Dziękuje, że znalazłaś ten błąd!
      Nad kwestią jej mieszaniny krwi jeszcze się zastanawiam... więc nic nie mogę w tej chwili powiedzieć. Luna? Och dodałam ją sobie z nudów, ale skoro tak cię zainteresowała to rozwinę ten wątek, specjalnie dla Ciebie!
      Wiem! Tak myślałam, że się zorientujesz!
      Ja uwielbiam jajecznicę z ketchupem! Ona jest pyszna!
      W następnym rozdziale ma pojawić się Annabeth, więc bez obaw! Na dodatek szykuje wielką niespodziankę w kolejnym rozdziale :3
      Mam nadzieje, że niedługo rozwiążesz również i tą zagadkę! :D
      Jeszcze raz dziękuje!
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  3. Jak ja długo czekałam na nowy rozdział i w końcu się doczekałam! Notka jest cudowna! Po prostu kocham twoje opowiadanie <333 Uwielbiam sceny z Jill i Ryanem, są wspaniale! Te jego fantazje xD Zawsze śmiać mi się chce, jak ona go bije, rzuca w nim czymś. Kocham te momenty! Smutne było, jak Jill wspominała jak swoją babcię :( Kto ja zabił? Może kiedyś będzie jeszcze o tym wspomniane ^.^ Naszej bohaterce śnił się sen, w którym był jej ojciec, ale ja nadal nie wiem, kim on jest. Może czegoś nie zrozumiałam? Chyba, że to Posejdon, bo pojawiło się jego imię w momencie, gdy mówiła o ojcu. Sama już nie wiem. Jestem jakaś niedomyślna, czy co? Jestem ciekawa dalszych losów naszych bohaterów! Z niecierpliwością czekam na nn! Potopu weny życzę ;*********
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za te pochwały! Naprawdę cieszę się, że rozdział się podoba :3
      Właściwie jej babka nie zostało jako tako zabita umyślnie, był to bardziej wypadek, ale Jill ma o tym odmienne zdanie... ciężko się z nią współpracuje >.<
      Moje opowiadanie jest fan fictionem, a jeżeli nie czytałaś książki, to raczej jeszcze się nie zorientujesz, ale nie martw się, wkrótce cała prawda wyjdzie na jaw :)
      Jej ojciec jest synem Posejdona, ale jest oczywiście pełnokrwistym bogiem :D
      Dziękuje za życzenia i jeszcze raz za komentarz!
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że w następny weekend, ale nic nie obiecuje na 100% :)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  5. Super, niezwykły, cudowny... zresztą jak zawsze. Szczerze mówiąc to już nie wiem co tu pisać. Mogę cię tylko wychwalać pod niebiosa... ale teraz nie mam na to siły. Musisz mi to wybaczyć. Wciąż nie mam napisanego rozdziału na mojego bloga, a minął prawie miesiąc. Tyle do roboty, ale nie jestem w stanie się skupić. Nie potrafię napisać nawet przyzwoitego komentarza do cudownego rozdziału. Co ta długa przerwa robi z człowiekiem...
    Obiecuję, że pod następnym rozdziałem będzie dłuższy komentarz.
    Życzę weny, weny i weny
    Mentrix

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za ten wspaniały komentarz! Normalnie, aż się wzruszyłam!
      Wiem, co czujesz! Między listopadem, a grudniem miałam podobny dylemat...
      Jeszcze raz dziękuje!

      Usuń
  6. Rozdział bardzo usany, ale niestety trochę rozczarowało mnie zakończenie. :( Liczyłam na nagły zwrot akcji, ale jakoś muszę przeżyć. xd
    Co do pozostałej części tekstu - jak zwykle czyta się szybko i przyjemnie. Nie moge się doczekać uznania Jillian, na miejscy której zabiłabym Ryana za tą upierdliwość xd. Nie wiem czy kiedyś Ci już to wspominałam, ale też jestem WIELKĄ fanką Percy'ego i dlatego Twój blog jest dla mnie ciekawy :D.
    P.S Zabije się jeśli przydzielisz Jill do Afrodyty, Hermesa, albo Apolla! XD Mam nadzieję, że zostanie moją siostą (pozdrowienia od Aresiątka).
    Pozdraiwiam i życzę duuużo weny!
    http://krainanovitas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och! Dziękuje! Naprawdę dziękuje! Nie wiedziałam, ale miło jest wiedzieć, że znasz świat herosów :D
      Właściwie sama jeszcze nie wiem, czemu Jill go nie posiekała na plasterki, ale oni mają taką specyficzną znajomość ^^
      PS. Już się boje! Niestety nie zgadłaś! Żadne z czwórki bogów, których wymieniłaś
      Jeszcze raz dziękuje i również pozdrawiam ^^

      Usuń
  7. Jestem, jestem! :D
    Długo to trwało, ale już komentuję.
    Przykra sprawa z jej babcią... :C Współczuję... Em... Kupki? Sorry XD
    No ten Rayan to wie, co powiedzieć kobiecie... Jakby mi jakiś chłopak powiedział, że nigdy mnie nie opuści... Ech... Po co gadać? Rozpuściłabym się ze szczęścia ^^
    Teksty rudzielca są najlepsze :D Po każdym mam ochotę zabić Jill, zerwać z niej skórę i udawać, że nie jestem Gabsone nene tylko słodką... To znaczy wredną heroską XD
    Współczuję Jill ojca... I chyba już wiem kim jest XD HA! Ale nie będę taka i nie napiszę tutaj.. Mogę się oczywiście mylić, ale nie sądzę :D
    A oni nie byli bliźniakami? O.o
    Hahaha musiałaś... no po prostu musiałaś dać jajecznicę, prawda? Nigdy nie jadłam z keczupem :o Dobra? :D
    Jak zwykle rozdział bardzo mi się podobał.
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział do mnie!
    nowa-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ja też! :3
      Rozumiem Twoje odczucia, bo moje są podobne ^^
      Ha, ha, ha! Nie mogę xD Jednak chyba muszę Cię zawieść, bo Ryan ze swoim jasnowidzeniem zapewne przewidziałby, coś takiego :D
      Nie Ty jedna się domyślasz, a sądzę, że Twoja dedukcja jest więcej niż właściwa!
      Nie, bracia Hood nie są bliźniakami, są po prostu bardzo do siebie podobni ^^
      Wyśmienita! Oczywiście moja kochana mamusia nie omieszka dodać, że to wygląda jak krwawe rzygi, a inni... cóż mają niecodzienne miny, gdy widzą, co robię C:
      Wiem, mam zamiar zaraz udać się do Ciebie, a jeszcze odpisać Ci na e-mail, więc proszę o cierpliwość!
      Dziękuje za cudowny komentarz i pozdrawiam ^^

      Usuń
  8. mam pytanie dotyczące ojca Jill - czy ten syn Posejdona jest z mitologii czy wymyślony przez ciebie? a ogólnie to świetny rozdział nie mogę doczekać się następnego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syn Posejdona jest z mitologii, ale w niektórych wersjach niekoniecznie jest właśnie jego synem. Dziękuje za komentarz i pozdrawiam ^^

      Usuń
  9. No nareszcie mogę skomentować twój nowy rozdział :) Jill jak przystało na prawdziwą kobietę, marzy o Rudasku, i juz już prawie wpada w jego ramiona i juz prawie jest szczęśliwa, ale nieee, ale nieee z gracją zachowuje jednak dystans. Tu by chciała a boi się.
    z tą babką to trochę przykra sprawa, chyba nie chciłabym zobaczyć kupki tlących się popiołów które okazują się być moją własną babką. Coś takiego może wywołać jakiś trwały uszczerbek na psychice. I Jill chyba go ma :)
    Poza tym nigdy nie sądziłam, że przeczytam na twoim blogu o jajecznicy, już po latającym chomiku powinnam dojść do wniosku, że twoja wyobraźnia nie zna granic, nie wiem czemu tego nie zrobiłam :)
    jajecznica, ba taka sobie jajecznica, ale jajecznica z ketchupem :)
    Pozdrawiam serdecznie i wiesz chyba naszła mnie ochota na to danie :)
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Dziękuje, że to napisałaś! Właśnie o to mi chodziło :D Bo szczerze mówiąc u Jill ten widok spowodował nie małe zamieszanie ^^ Jajecznica... uwielbiam zwłaszcza z ketchupem! Kochana! Przegapiłaś moment wysyłania herosów w kosmos? W mojej wyobraźni nic nie jest niemożliwe :D W następnym rozdziale tak wymiesza, że nikt nie będzie wiedział, co się dzieje, bo po raz drugi (spojler) pojawi się mama Jill!
      Ja też niedługo wpadnę do Ciebie, ale normalnie jak ludzie już coś publikują to wszyscy na raz xD
      Dziękuje, za komentarz i pozdrawiam ^^

      Usuń
    2. naprawdę było o kosmosie???
      W imię ojca i syna :)

      Usuń
  10. Przestaję się dziwić, że Jill ma ochotę bić Ryana na każdym kroku. Ten facet jest tak natrętny, że nawet mnie zaczyna irytować... Yhh. No co poradzić... Skoro taki już jest. Ten rozdział jest jakiś taki spokojniejszy... Niewiele się wydarzyło, jednak myślę, że uznanie Ryana i nowy domek Seleny (hmm... Nie myślałam, że to się odmienia, dlatego wciąż używam "Selene") to ważne wątki dla opowiadania, a przynajmniej obrazują prawdziwą dziwność tego miejsca. Najśmieszniejsze były jednak pogawędki z tatusiem Jill. Biedak ciągle tylko narzeka. By sobie ułożył życie a nie. ;> Nic dziwnego, że Jillian w ogóle się nie wyspała. Kto by się wyspał? Poza tym, czy wszyscy rodzice mogą w ten sposób rozmawiać ze swoimi dziećmi? No wyobraźmy sobie Afrodytę narzekającą na brak skuteczności super kremu do twarzy, albo coś podobnego ;>
    Nie jestem pewna dlaczego Jill chciała spać na górze. To ona nie wie, że w kątach czają się pająki i w takim wypadku mają bliżej do jej głowy? To że Apollo jest ojcem Ryana, było wiadome już jakiś czas temu (swoją drogą fajny sposób aby pokazać to uznanie) a ja dopiero teraz ogarnęłam jakim cudem on zawsze wie czego Jill potrzebuje. W końcu miewa swoje wizje, więc mógł przewidzieć, że Jillian chce łóżko na górze, albo że potrzebuje tabletki na ból głowy.
    No tak nie wspomniałam o najważniejszym. Wspomnienie Jill jest naprawdę zastanawiające. Nie chciałabym znaleźć resztek po swojej babci. To byłoby dość traumatyczne. Dziwię się, że Jill nigdy nie płakała, ale to znaczy, że jest dzielna i odważna. Nie wiem co by tu jeszcze napisać. W każdym razie rozdział mi się podobał i niecierpliwie czekam na kolejny ;)
    Życzę wodospadu weny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Urok Ryana zaczyna mijać, coś trzeba wymyślić :D Jego narzekanie jest uzasadnione, a przynajmniej on tak to widzi ^^ Cóż... zadałaś trudne pytanie... Bogowie nie kontaktują się w ten sposób ze swoimi dziećmi, jest to raczej zabronione, a ojciec Jill używa wiatru jako "łącza telefonicznego" - w ten sposób najlepiej to wyjaśnić.
      Bez obaw, Afrodyta raczej nie będzie terroryzować swoich dzieci xD
      Prawda? Chciałam coś prostego, ale rudzielec raczej mi na to nie pozwalał, ale chciałam wszystkich po prostu upewnić w tym kim jest jego ojciec i są ku temu pewne powody...
      Niekoniecznie Jill od razu jest taka dzielna :3 Czytałam, że niektórzy ludzie są tak przerażeni pewnymi zdarzeniami, że nie pozwalają sobie tego przyswoić i niekiedy nie okazują żadnego smutku, więc Jill ma kilka problemów, a to wszystko można zgonić na jej niecodzienne pochodzenie.
      Dziękuje za cudowny komentarz i życzenia!
      Również pozdrawiam ^^

      Usuń
  11. Wiesz co? Napisze to poźniej, bo sie zdenerwowałam! Wystukalam super długi komentarz, a moj komputer zaktualizował strone i wszystko usunął. Co za grat! Najpierw mój kochany rozdzial, teraz to.. Ughh!! Przedłużmy Dzień Złego Komputera do tygodnia, ok?
    Nie odpuszcze i mimo przeciwnosci "losu", powiem Ci, ze przebilas sama siebie. Opisy były piekne. Nie musialas pisac o otoczeniu, by same w sobie nadaly wszystkiemu sensu. "Czytelniczy Odpoczynek" (tak to szło?) u Ciebie był prawdziwym rajem dla oczu. Subtelnie, z harmonią i sensem. Czego chciec wiecej? No moze tylko tyle, by Ryan przestał byc psychopatą. Czytaja fragment o jego zachwaniu w stosunku do braci Hood, myślałam, ze sie spale ze wstydu! To bylo tak zenujace, ze musialam przerwac, by ochłonąć. Co z drugiej strony dowodzi jak wielki masz talent, by wzbudzic takie emocje!
    Pozdarwiam, puck

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przedłużamy... też mam problemy z komputerem i internetem >.< Też miałam podobny problem z komentarzem...ehh!
      Nad opisami jeszcze pracuje (tak, jakoś tak to szło!), ale wygląda na to, że jeszcze bardziej muszę skupić się na literówkach i innych błędach! jak nie urok to przemarsz wojsk!
      Poważnie? Nie mogę uwierzyć, że Ryan zaczął Cię irytować, naprawdę muszę coś pozytywnego o nim napisać, bo to narzekanie Jill najwidoczniej przeniosło się już na innych :3
      Również pozdrawiam i dziękuje za cudowny komentarz, jak również ten wcześniejszy nieopublikowany i zniszczony przez Twój komputer! Jeszcze raz dzięki ^^

      Usuń
  12. A ja czuję takie Big Love do Ryana, że szkoda gadać xd On jest taki kochany, słodki, trochę chory psychicznie i nachalny, troskliwy i zabawny, że u mnie uchodzi niemal za ideał ^^
    Jill mnie powoli zaczyna irytować xd Ile Ryan jeszcze razy musi jej powtórzyć, że ją kocha i że w przyszłości chce się z nią ożenić, aby w końcu przyjęła to do swojej złośliwskiej (wiem, że nie ma takiego słowa) i przebojowej główki?
    I te wiwaty pod koniec rozdziału na cześć Ryana... Sama miałabym ochotę z tej okazji go ucałować :D To i jak wiadomo Jillian pewnie tez, ale gdzie by ta ona się do tego przyznała.
    Dziewczyno, jajecznica z ketchupem? Pierwszy raz przeczytałam, żeby ktoś jadł taką mieszankę . Ja z ketchupem nawet frytek nie jem, a co dopiero jajecznicę :D Fuj, obrzydziłaś mi moje ulubione danie na śniadanie xD
    Chyba nigdy nie przestanę Ci zazdrościć tej wyobraźni :D Sama kocham fantasy i z chęcią bym napisała niejedno, ale brak mi do tego tej fantazji. Zostanę na ten moment przy swoich obycajówkach i fanfikach.
    A tak w ogóle, to jeszcze chciałabym wspomnieć wątek ze spaniem na piętrowym łóżku. Też mam i w całym swoim życiu tylko raz z niego spadłam jak śniło mi się, że śpię na dole a ta barierka dziwnym trafem się tam znalazła. Upadek nieźle mnie ocucił. Wracając do tematu, to JAK MOGŁA NIE CHCIEĆ SIĘ Z NIM POŁOŻYĆ? Ja bym była pierwsza chętna xd Zazdroszczę Jill, mogłaby wreszcie schować dumę do kieszeni :D
    Panienko, dawaj następny rozdział xx
    love-ya-ff.blogspot.com

    PS. Przepraszam, że tak krótko :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkurzyłam się na Internet, ale już jest dobrze :3
      Doskonale go opisałaś! Wiem! Jill jest czasem taka nieznośna... właściwie Jill ma tylko piętnaście lat :3
      Nie tylko Ty masz ochotę wycałować Ryana!
      Ja tam topię frytki w ketchupie :D Chociaż kiedyś też go nienawidziłam, to teraz to moja miłość! Zgadałabyś się z moją mamą, która porównuje ją do rzygów... ale ja i tak ją wcinam z uśmiechem na buzi!
      Właściwie to też piszę fan fiction, ale nie brak mi dziwacznych pomysłów! Ja za to podziwiam Ciebie, bo ja nie umiałabym do opowiadania nie wciągnąć ""szafowego kościotrupa swojej babki" czy "wilkołaka nudystę" albo "wampira piromana"!
      Podziwiam Cię! Ja tam jak raz wlazłam na strych to później zejść nie mogłam...
      Nad rozdziałem jeszcze pracuje! Dziękuje za komentarz i miłe słowa!
      Również pozdrawiam ^^
      PS. Nie wiem o co chodzi, ale nie przejmuj się! :D

      Usuń
  13. Jestem zmęczona, wiec napisze tylko krótki komentarz. Świetnie piszesz l, ogólnie nie lubię fanfiction, ale to polubiłam bardzo! Ryan jest świetny iszczerze od początku się spodziewałam ze jest synem Apollo :D Jill hmm jej chyba nikt nie uzna co? Kim jest jej ojciec? Słyszenie glosu ojca w głowie kojarzy mi się tylko z Frankiem i Aresem. Kto wie..:D jezu czyli nie tylko ja lubię jajecznice z ketchupem XD Jill jest świetna, czekam na następny weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej! Fajnie, że lubimy to samo :D
      Dziękuje za miłe słowa! Aż się zawstydziłam ^^ Jill zostanie uznana w przyszłym rozdziale, a rozmowa z jej ojcem... cóż to żadna podpowiedź odnośnie kim jest.
      Dziękuje za komentarz i pozdrawiam ^^

      Usuń
  14. Na początek przepraszam za spóźnienie, ale no takie życie. Nie miałam ani chwili, aby zajrzeć jednak teraz jestem. Przeczytałam i komentuje. Musze przyznać, że jestem pod niemałym wrażeniem Jill. Ryan ją przytulił, a ona po raz pierwszy nie uderzyła go ani nie próbowała urwać głowy. ;D Och jaka z nich świetna parka.
    Rany, a ta rozmowa-kłótnia Jillian z ojcem. Bomba. Choć nadal wprost nie oznajmiłaś kim on jest. Jest synem Posejdona to wiemy, ale nie mogę sobie przypomnieć, aby on miał jakiegoś syna, z którym bym utożsamiała tego boga. Tryton chyba jedyny mi przychodzi na myśl, ale czy w ogóle on był bogiem czy rybcią morska? O.o Naprawdę chyba lubisz trzymać w niepewności do ostatniej chwili bo jestem pewna, że tak czy owak nie ważne co bym wymyśliła zaskoczysz mnie.
    I jeszcze to, że Jill jest półkrwi harpią. Mogą z tego wyniknąć dość zabawne sprawy. Na przykład czy jeśli zabije się ją to ona powróci jak potwór? Dobra ja i moje teorie spiskowe. Wysiadam -,-
    To czekam na następny rozdział ;)
    Życzę oceanów wenny i pozdrawiam ;*
    Buziaki, Inna :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, kto jak ja to lepiej zrozumie :D
      Nie zrobiła tego tylko dlatego, że on ją zaskoczył, ale fakt, że go nie uderzyła jest zastanawiający, nawet dla mnie... :3 Owszem byłaby z nich wspaniała para... w końcu jest to zapisane w gwiazdach!
      Właściwie to jest to sprzeczna spekulacja :D Raz występuje jako syn Posejdona, a raz jako kogoś innego. Najważniejszym faktem jest chyba to, że pracuje dla Zeusa (praz w Hefajstosie TV jako pogodynka). No i jest związany z wiatrem!
      Na szczęście w następnym rozdziale jest uznanie Jill ^^
      Póki co nie mam zamiaru odpierać jej życia, ale można spekulować, co by było :D
      Dziękuje za życzenia i komentarz, jak również pozdrawiam ^^

      Usuń
    2. Związany z wiatrem powiadasz? :> Już się chyba domyślam. Czy jego imię zaczyna się na magiczne "e"? ;P

      Usuń
    3. Niedobra :P Wiedziałam, że się domyślisz :D

      Usuń
  15. Hej, nie wiedziałam gdzie to napisać, więc piszę tutaj. Na blogu Puck napisałaś taki kometarz (sorry za kopiowanie):

    Święty Mikołaj? Ja tam wolałabym Jacka Mroza ^^ Albo ożywiła Irlandzkie wróżki :3 One są takie... bombowe! Chociaż... niby zabijają ludzi, którzy ich widzą i robią z nich niewolników se... yhm... święty Mikołaj to fajna myśl :3

    Czy to z jakiejś książki? Jeśli tak to mogłabyś mi napisać jakiej? Ostatnio szukam książek o elfach i wróżkach i jakoś nie mogę znaleźć :(
    Pozdrawiam
    P.S. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można by powiedzieć, że jestem kopalnią wiedzy o książkach fantasy xD Nie ma sprawy, że tutaj się spytałaś :) Polecam:
      Hamilton Laurell - Meredith Gentry (Tylko książka jest naprawdę... gorąca i nie ma tam zwyczajnego dwuosobowego związku, a nawet występuje zbiorowa miłość).
      Dana Marie Bell - The Gray Court (jest o hybrydach, pół sidhe - elf - i pół krasnolud, ale tutaj występuje normalny związek partnerski).
      To w sumie moje ulubione książki, a że nie mam za dużo czasu, tylko takie teraz mogę polecić, gdybyś jeszcze czegoś chciała pisz do mnie na:
      hope.angel@op.pl
      Pozdrawiam ^^
      PS. Rozdział na bank w piątek!

      Usuń
  16. Wybacz, że tak późno, fizyka mnie wzywała ;(
    Z tego, jak Jill mówi o Ryanie wydaje się on bardzo nachalny i pytanie czy jest chory psychicznie było tu na miejscu, ale rozbawiło mnie tak samo jak cała ta sytuacja między nimi. Trochę się pogubiłam, jak to zawsze, muszę przeczytać książki koniecznie. Lunę opisałaś tak dokładnie, że nadal mam jej obraz przed oczami, chociaż szczerze mówiąc, jakoś nie wydaje mi się sympatyczna, teraz w porównaniu do głównych bohaterów nikt nie będzie taki super ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało :3
      Szczerze mnie rozbawiłaś, ale główni bohaterowie są raczej moimi ulubieńcami - niechybnie się do tego przyznaje :D Luna może jeszcze wszystkich zaskoczyć :3
      Bardzo dziękuje za Twój wspaniały komentarz i pozdrawiam ^^

      Usuń
  17. No i gdzie jest nowy rozdział? Wczoraj odkąd wróciłam ze szkoły ciągle wchodziłam na twojego bloga i odświeżałam stronę w nadziei, że znajdę nowy rozdział. Dzisiaj tak samo, a tu nic. Och, ty kłamczucho! Jestem zła i obrażona. Udobruchasz mnie tylko i wyłącznie nowym rozdziałem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, zaskoczyłaś mnie, ale kłamczuchą nie jestem. Miałam zamiar opublikować go dzisiaj około dwudziestej (wczoraj Internet odmawiał mi współpracy, a nie chciałam znów męczyć się dwie godziny z publikacją rozdziału). Mam nadzieje, że mi wybaczysz, bo zaraz go wstawię, ale przepraszam jeżeli tak Cię tym zdenerwowałam!
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  18. "W moich planach tej nocy mieliśmy nieźle się zaprzyjaźnić i poznać sekrety naszych ciał" Kurde no nie mogę no! Hahahahahh :D <3
    "Psia krew! Mam tu sprawy Olimpu na głowie, tu Zeus nagle z burzą z piorunami wyskakuje, tam Posejdon zamawia tsunami na Chiny, co niby one mu zrobiły, się pytam?!" Nie ma to jak tata narzekający w Twoim śnie.. xD Rozwaliło mnie to! :D
    Przepraszam, ale troszkę się zgubiłam, dlaczego Jill nie może mieć własnego domku? I Ryan? Jego posiadanie od czegoś zależy? I czemu tyle dzieci mieszka w tym domku co obecnie Jill? Czy mogę pytać dalej? Brak odpowiedzi uznaję za odpowiedź twierdzącą. :D Czyli Ryan nie będzie już mieszkał z Jill? O co chodzi z tym, że Ryan został uznany? A co z Jill? Jej nikt nie "uzna"? xD Szkoda mi tej jajecznicy... XD Zrobiłaś mi na nią ochotę. :c Już wiem co jutro zjem na śniadanie.. xD Nie było Maggie :c Tylko tyle co widziała ją Jill z daleka. :c Okej koniec pytań i narzekań, pochwał Ci pewnie nie brakuje, ale i tak Cię pochwale. xD Rozdział jak zawsze. Tak, to koniec pochwały. No dobra będę konkretniejsza. Rozdział jak zawsze boski! ;* (I dosłownie i w przenośni xD)

    Buziaki! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od tłumaczenia :)
      Zacznę od tego, że wydaje mi się iż bogowie uważają prezerwatywy za jakieś nasienie zła... serio, kto się ze mną zgodzi?
      Gdy heros się rodzi, jego boski rodzic ani razu go nie odwiedza (a przynajmniej według prawa, nie powinien), toteż żaden heros nie wie kim jest jego rodzic. Gdy trafiają do obozu, są przerażeni i muszą czekać na uznanie.
      Uznanie jest coś jakby test na rodzicielstwo, tyle iż to Bóg musi sam stwierdzić "To jest mój syn/córka!" i robi swój symbol nad głową swego potomka.
      Zaś najwięcej dzieci jest u Hermesa, gdyż tam trafiają ci "nieuznani" z racji tego, że Hermes opiekuje się również podróżnikami :)
      Tatuś Jill jest wariatem i pracoholikiem, serio! Tak został przedstawiony w książce :D
      Ryan został już uznany, a Jill musi czekać, aż jej tatuś zrobi nad jej głową swój symbol, a ze względu na ich wzajemne relację, to jeszcze chwilę potrwa -_-
      Ha, ha, ha! Dzięki :D
      Jak również... Dziękuje za cudownie apolliński komentarz!
      Bussis! :3

      Usuń