Panie, panowie i wy stwory różnej maści. Moja ukochana beta
, a która cały czas jest ze mną i jeszcze nie oszalała, chciałam z całego serca podziękować za jej pomoc :)
Zanim jednak przejdę dalej wyjaśnię kilka spraw: opublikowałam ten rozdział kilka dni wcześniej, a to tylko dlatego, że nie mogłam się powstrzymać, a po drugie: Maggie jest biedna i nie wkurzajcie się na nią za bardzo c: Niestety smutna wiadomość to taka, że kolejny rozdział pojawi się dopiero za jakieś dwa tygodnie, możliwie jednak, że najdzie mnie nagła wena, a moja beta będzie miała dużo wolnego czasu... cóż wszystko zależy od opaczności Mojr.
Naprawdę jestem wzruszona tym, jak wiele osób komentuje mojego bloga,
z całego serca wam dziękuje za komentarze, które piszecie, motywują one
mnie do dalszego pisania, naprawdę DZIĘKUJE!
Nie przedłużając dłużej, zapraszam na kolejny rozdział!
Rozdział VI
"(…)Niech Olimpijczycy przygotują się na swoje nowe lokum, gra się rozpoczęła(…)"
Okazało
się, że znalezienie dwóch herosów na Manhattanie to nie lada wyzwanie. Jednak
ucieszyłam się ogromnie, gdy ujrzałam znajomego Irlandczyka, który jak zwykle z
uśmiechem na twarzy był… cóż, to, co zobaczyłam chwilę później, dużo mniej mnie
ucieszyło, wręcz sprawiło, że miałam ochotę mu przyłożyć, ale ponieważ nie
powinnam niczego odczuwać na widok grupy dziewczyn, które chichocząc, jak hieny
otaczały go półkołem i cały czas się do niego przylepiały, więc po prostu go
zignorowałam, zwracając moją uwagę na Maggie, co wcale nie sprawiało, że czułam
przemożną chęć zmienienia się jednak w harpię i rozszarpania tych dziewczyn na
strzępy.
Wiedźma
pozostawiona była w tyle i z przerażeniem zerkała na jakąś blondynkę, a która
to uczepiła się ramienia rudzielca, nie musiałam się pytać o nic, doskonale
znałam dziewczyny tego typu. Niejedna już groziła mi, gdy zbytnio zbliżyłam się
do chłopaka, który aktualnie ją interesował, ale szybko uczyły się, że ja –
Jillian – nie ugnę się pod żadnym szantażem i wymuszeniem, a jeszcze wyjdę… cóż,
obronną ręką na pewno nie, bo nauczyciele i dyrektor zawsze mnie zawieszali,
choć moja rywalka zazwyczaj lądowała u higienistki, płacząc i histeryzując, że
potrzebna będzie jej operacja plastyczna.
Histeryczki.
Zatrzymałam
się, przyglądając tej niecodziennej scenie, a jednocześnie dziwiłam się, że
znalazłam ich koło pomnika Atlasa, na który wcześniej wpadłam przy swoim
„lądowaniu”. Zmrużyłam oczy i przyglądałam im się przez chwilę, ciesząc się
jednocześnie, że oni sami nie zauważyli jeszcze mojej obecności.
Ryan
obejmował dwie dziewczyny znajdujące się koło siebie, jedną blondynkę a drugą
szatynkę, które co chwila piorunowały się wzrokiem, gdy tylko chłopak zwracał
uwagę na trzy pozostałe dziewczyny. Nigdy nie podejrzewałam, że mój przyjaciel
jest aż tak przystojny, co sprawiło, ze ponownie mu się przyjrzałam, starając
się ocenić go, nie jako potencjalne zagrożenie, ale jako chłopaka.
Przekrzywiłam
lekko głowę w lewo, przyglądając się chłopakowi, zadumałam się, nadal stojąc tak
i nie zwracając najmniejszej uwagi na zgryźliwe uwagi i złowrogie spojrzenia
przechodniów, którzy o mało na mnie nie wpadli. Moi przyjaciele również byli
zbyt zajęci, aby mnie jeszcze zauważyć, a ja dalej czułam się jak obserwator
kiepskiej sztuki teatralnej.
Dopiero teraz spostrzegłam, że gdy się uśmiecha, w jego prawym policzku
pojawia się dołeczek, oczy lekko się mrużą, powodując delikatne
zmarszczki wokół nich,
co w tak młodym wieku było dość dziwne. Jego dolna warga zawsze się podnosi,
gdy szczerze się uśmiecha, a spostrzegłam to, gdy posłał Maggie uśmiech, za
który dwie dziewczyny pod jego ramionami spiorunowały wiedźmę.
Tego
było już za wiele.
Przyjrzałam
się uważniej czarnowłosej córce Hekate, która wlokła się niechętnie za
Irlandczykiem jakby szła na ścięcie głowy, ale gdy tylko dwukolorowe oczy
chłopaka na niej spoczęły, od razu się uśmiechnęła i wyprostowała, jakby chcąc
pokazać, że jest zadowolona, gdy ludzie ją ignorują.
Miałam
wielką ochotę iść tam i poustawiać dziewczyny, a szczególnie, że otoczyłam
fiołkowooką swoją ochroną. Nie wiem, kiedy to się stało ani w jaki sposób. Po
prostu Maggie stała się moją przyjaciółką, a ponieważ nigdy takowych osób nie
posiadałam, wszelkie emocje z tym związane były dla mnie nowością.
Wzięłam
głęboki oddech, aby nie przywalić Irlandczykowi na dzień dobry i ruszyłam w ich
stronę pewnym krokiem. Starałam się nie myśleć o momencie, w którym
zrozumiałam, kim była moja matka i czym właściwie jestem ja sama. Po prostu
wyrzuciłam wszelkie myśli z tym związane z głowy, co nie oznaczało, że czułam
się znów sobą.
Nadal
odczuwałam lęk, ale go przytłumiłam, porzucając w najczarniejsze zakamarki
swojej świadomości, tam gdzie myślenie o tym nie mogło mnie zranić.
Idąc
prosto, z wysoko podniesionym podbródkiem. byłam pewna, że mój krok jest iście
królewski i dumny. Przybrałam chłodną mimikę twarzy, choć w myślach
zastanawiałam się, jak najlepiej będzie pozbyć się dwóch dziewczyn, które
dokuczały mojej przyjaciółce.
W chwili,
gdy jedna z nich szepnęła coś do drugiej i wskazała mnie, Ryan powędrował
automatycznie za jej uniesionym palcem i zatrzymał się gwałtownie, widząc mnie kierującą
się w ich stronę. Na jego twarzy pojawił się najszerszy uśmiech – jeżeli było
to możliwe, a przy nich niemożliwe staje się możliwe – i pomachał mi
entuzjastycznie, Maggie sapnęła, wpadając na jedną z dziewczyn, nie zauważając,
gdy one się zatrzymały, ale owa panna nawet nie zwróciła na to uwagi,
spoglądając na mnie mściwie.
Wiedźma
w końcu na mnie spojrzała i otworzyła szeroko oczy uśmiechając się przy tym
niepewnie. Ja jednak zignorowałam swoich przyjaciół i, nie przerywając swojego
chodu, wyciągnęłam z bocznej kieszeni torby niewielki scyzoryk (ten sam, który
odebrałam Erickowi przed damską toaletą) i bawiąc się nim, szłam w stronę dwóch
dziewczyn, a które lekko zbladły.
— Jill!
Szukaliśmy cię! — krzyknął Ryan.
Puścił
swoje towarzyszki i ze swoim szczękościskiem ruszył w moją stronę, ominęłam go
z gracją, ignorując wyciągnięte ramiona, które rozłożył, aby mnie przytulić –
czy on do reszty zwariował? Nawet gdybyśmy byli sami, nigdy nie pozwoliłabym mu
przekroczyć swojej przestrzeni osobistej! Mój wzrok musiał to pokazywać, bo
zaśmiał się z radości, ale nie wyglądał na zaskoczonego w żadnym calu, nawet
gdy podeszłam do grupki dziewczyn.
Zatrzymałam
się i mierzyłam się z nimi na spojrzenia. Trzy z nich – te idące za Ryanem, nie
wyglądały na takie pewne siebie, rozglądały się wokoło, jakby szukając drogi do
ucieczki, ale dwie ulubienice z haremu Irlandczyka nie przypominały spłoszonych
sarenek albo skutecznie to ukrywały pod makijażem.
— Przeproście ją albo pogadamy inaczej — oznajmiłam sucho, wskazując ruchem głowy
na stojącą obok nas Maggie.
Na
twarzy bladoskórej meksykanki pojawił się wyraz całkowitego zszokowania. Trzy dziewczyny,
o których wspominałam, od razu spełniły moją „prośbę”, dlatego też nie
zwracałam sobie głowy, aby bliżej się im przyjrzeć. Za to blondwłosa dziewczyna
o idealnie falujących włosach i pasemkach w jaśniejszych jak i ciemniejszych
odcieniach blondu, uśmiechnęła się, chytrze pokazując mi swoje śnieżnobiałe
zęby, które zawdzięczała najpewniej wybielaniu.
— Masz
sałatę między jedynkami — oznajmiłam chłodno.
Skłamałam
oczywiście, ale uśmiech blondynki znikł,
czarnowłosa uśmiechnęła się mściwie do swojej koleżanki, ale po chwili zwróciła
owy uśmiech w moją stronę, dodając do tej mściwej minki sztuczną słodycz.
Blondwłosa
dziewczyna czym prędzej sięgnęła do swojej różowej torebki – naprawdę,
brakowało jej jeszcze szczuro-psa w niej, aby wyglądała jak prawdziwa Barbie z
Kalifornii. Mimo że żyłam dość długo na tym świecie, pierwszy raz rozmawiałam z
prawdziwą lalką Barbie, co mnie zaniepokoiło, bo nie chciałam mieć z takimi jak
ona za dużo wspólnego.
Jej koleżanka
za to wyglądała zupełnie inaczej, była typową buntowniczką. Miała na szyi
obroże z małymi kolcami, makijaż nieco zbyt ostry jak na tak młody wiek, usta
pomalowane jakąś ciemną szminką. Ubrała skórzaną kurtkę, rozpiętą i pokazującą
jej białą tunikę z jakimś durnym napisem, na nogach miała czarne rajstopy w
kratkę, a na to poszarpane, krótkie jeansowe spodenki. Spodobały mi się za to
jej czarne buty z koturną i kolcami.
Nie
pokazałam tego po sobie i nie dziwiłam się jednocześnie, że skaczą sobie do
oczu, rysy ich twarzy były dla mnie nieczytelne z powodu tony makijażu. Jedna
wyglądała jak śmierć, druga zaś idealnie odwzorowała lalkę. Obydwie za to miały
również soczewki kontaktowe, co doskonale zauważyłam zważywszy, że sama takie
miałam – w torbie, bo jakoś nigdy nie miałam ochoty ich nosić. Jedna miała w czarnym
kolorze (nie muszę mówić która), zaś ta druga szafirowe.
Skrzyżowałam
ramiona na piersi, nadal bawiąc się swoim ostrzem i zastanawiając się, czy nie
wziąć udziału w bójce, które zawsze uwielbiałam. Westchnęłam i zamknęłam
scyzoryk, chowając go do kieszeni, na co Maggie odetchnęła z ulgą. Ryan stanął
koło nas, przyglądając mi się ze zmarszczonymi brwiami, a jego uśmiech gdzieś
odpłynął.
— Załatwmy to w tradycyjny sposób — oznajmiłam.
Czterdzieści
minut później z triumfem przykładałam do wargi mokrą chusteczkę, starając się
powstrzymać krwawienie. Moi przyjaciele nie odezwali się do mnie słowem, dysząc
ciężko nadal po szybkim biegu, tuż po tym, gdy druga z moich przeciwniczek
leżała nieprzytomna po tym, jak przywaliłam jej głową o chodnik, rozkazując
przeprosić Maggie. W końcu ją przeprosiła, a ja postarałam się o to, aby w jak
najmniej bolesny sposób straciła przytomność – co niezbyt się spodobało panom
policjantom.
Właśnie
dlatego przez dziesięć minut biegliśmy z super prędkością, a ponieważ młodzież
od zawsze ma więcej energii od starszych – choć musiałam przyznać, że jeden z
policjantów gonił nas jak prawdziwy maratończyk i gdyby nie to, że Ryan oślepił
mężczyznę, kierując w jego stronę palce i wysyłając promień słoneczny, pewnie
dalej by nas gonił.
— Albo
było fajnie — stwierdziłam z prawdziwym entuzjazmem.
Moi
przyjaciele spojrzeli na mnie podejrzliwie, ale nie zamierzałam przyznawać się
do tego, że po rozmowie z harpią potrzebowałam wylądować napięcie, które mnie
męczyło. Teraz czułam się znów sobą, pełną życia, idącą z wysoko podniesionym
czołem Jillian.
Wysiadając
z czwartego samochodu, który był naszym autostopem, moi towarzysze nie kryli
już swojej złości w kierunku mojej osoby, choć w oczach Irlandczyka zobaczyłam
błysk rozbawienia, a kąciki jego ust delikatnie się uniósł w nikłym
rozbawieniu. Niestety, fruwające w powietrzu włosy Maggie (jak po wyładowaniu
elektrycznym), nie zdradzały w najmniejszym stopniu jej rozbawienia, a przez to
wyglądała naprawdę imponująco.
— To już
czwarty raz! — krzyknęła, odwracając się w moją stronę.
— Obmacywał mnie — stwierdziłam, wzruszając ramionami.
— Tylko
dotknął twojego kolana! — zauważyła.
— Przekroczył moją przestrzeń osobistą, a swoją obrzydliwą dłoń położył dwa
centymetry wyżej, wiem, bo liczyłam — stwierdziłam.
Ryan
zakasłał, ukrywając wyrywający mu się śmiech, ale Maggie nie zamierzała kończyć
naszej dyskusji, a ponieważ chciałam ją przekonać, że lepiej iść ze mną na
piechotę niż bawić się w podwózki, postanowiłam pobawić się w małą kłótnię.
— Ale
ten wcześniejszy koleś…
— Wcześniej gapił się na moje piersi — stwierdziłam.
Wszyscy
troje spojrzeliśmy w tamtym kierunku, zdawałam sobie sprawę jednocześnie, że
pomimo tego, że mam już piętnaście lat, nadal jestem płaska jak deska, a co
naprawdę napawało mnie frustracją.
— Jesteś
płaska – zauważył z uśmiechem Ryan. Uśmiech szybko zniknął, gdy na niego
spojrzałam. — Ja cię kocham taką, jaka jesteś, za to facet pewnie był pedofilem — dodał.
Znów go
spiorunowałam, ale tym razem napięcie opadło i Maggie roześmiała się na całego,
nie mogąc dalej wytrzymywać swojej złości. Mimowolnie wygięłam kącik ust do
góry i wsłuchiwałam się w ich śmiech, sama jednak się do nich nie przyłączyłam,
a jedynie spojrzałam w zachmurzone niebo, z którego gdy tylko ich znalazłam,
przestało padać, nie wątpiłam jednak, że lada chwila ulewa znów się powtórzy,
gdyż była to cisza przed burzą.
* ~ * ~ *
Mrużąc
podejrzliwie swoje czarne oczy, kobieta podeszła o krok bliżej migającej
postaci w latarni, doskonale ją znała, bo już niejednokrotnie mąciła tam, gdzie
nie trzeba. Nigdy nie była wierna, a jej rodzina o tym zapominała.
Jakże
czasem było jej smutno tych idiotów.
— No proszę — zacmokała, gdy nastolatek ruszył w jej stronę. — Przyszedł do mnie
sam syn Hadesa, jak się ma twój chłopak,
Nico? — zakpiła i oparła się nonszalancko o ścianę zabrudzonego budynku za jej
plecami. — Rozmawiałeś ostatnio ze swoją przyjaciółeczką
– zakpiła.
— Apate… nie mam na to czasu — stwierdził chłodno nastolatek.
To
jej się nie spodobało i pokazała mu to, prychając z niezadowolenia, a następnie
odepchnęła się dłońmi od ściany, nie przejmując się o swój idealny manikiur, a
na jej twarzy pojawił się drapieżny uśmiech. Westchnęła niby to z rezygnacji,
choć chłopak nie wykonał żadnego ruchu, stając pod światło, tak, aby nie można
było zobaczyć jego twarzy.
Jak
zawsze.
— Co się dzieje? — zażądał odpowiedzi.
Kobieta
prychnęła i z jadem w głosie odpowiedziała:
— Czy wszyscy myślą, że skoro nienawidzę całego świata, zdradzę własnych braci?
Czy ty w ogóle wiesz, mały chłopczyku, jak to jest siedzieć w tej ciasnej,
małej, ciemnej… — zadrżała lekko.
Przerażenie,
jakie pojawiło się na twarzy bogini nie było udawane, a ona wspomnieniami
wróciła do jej małego więzienia, które musiała dzielić z innymi podobnymi do
niej bogami i po raz pierwszy w swoim długim życiu nie zamierzała nikogo
zdradzać.
— Moi bracia zaczynają w końcu swoją zemstę, a ja im w tym pomogę, synu Hadesa —
syknęła nagle. — Niech Olimpijczycy przygotują się na swoje nowe lokum, gra się
rozpoczęła — dodała.
Nigdy
nie myślałam, że z taką łatwością będę w stanie cokolwiek przeczytać, bez
choćby najmniejszego bólu głowy, ale ilekroć przejechałam wzrokiem po greckich
słowach, układały się dla mnie w język angielski – a co z łatwością potrafiłam przeczytać – mój
podziw rósł. Ryan nie wyglądał na tak bardzo zaintrygowanego i marudził, stając
między marmurowymi kolumnami, bo jakoś nie odwzajemniał mojego nagłego entuzjazmu – mogło być to spowodowane tym, że od paru godzin go ignorowałam.
Nadal
byłam pod wrażeniem, że oni nie zmyślali na temat tego miejsca. Choć idąc tutaj
wierzyłam, że będę musiała walczyć z rosyjską mafią, to jednak teraz stałam jak
słup soli, wyglądając jakby coś mnie gryzło i denerwowało.
— Jill... — spojrzałam na Maggie, która zerkała na mnie niepewnie, chowając się
za kolumną. — Nie zniszczysz tego… prawda? — szepnęła.
Przewróciłam
teatralnie oczami i prychnęłam, a Ryan podsumował to gromkim wybuchem śmiechu.
Podnosząc wysoko podbródek, przełknęłam ciężko ślinę, gdy moi przyjaciele
ruszyli przodem i biorąc głęboki wdech, miałam nadzieje, że owa tajemnicza bariera
powstała dzięki drzewu, przepuści mnie bez żadnych problemów.
Tajemnicze
drzewo, o którym wspomniała wcześniej Maggie miało swoją własną zawiłą historię
– podobno jakaś córka Zeusa została w nie zmieniona, a później ożywiona…
kompletnie nie rozumiałam jej tłumaczeń, wiem tylko, że obóz od potworów
mitologicznych chroni magiczna bariera, więc miałam prawo być przerażona perspektywą
tego, że bariera mnie nie przepuści.
Przymknęłam
oczy i zrobiłam niepewny krok do przodu, nagle poczułam, jakby moje ciało
otoczyła bańka mydlana, było to krępujące, lecz po chwili wolno wypuściła mnie
ze swych objęć. Otwierając oczy, zdałam sobie sprawę, że stoję już za barierą
ochronną.
Odetchnęłam
z ulgą i wiedziałam, że raczej nie prędko pozbędę się tego strachu.
Z
królewskim szykiem i wytwornością ruszyłam w stronę obozu, gdzie za marmurowymi
kolumnami z tabliczką zniknęli moi przyjaciele, tylko po to, aby stanąć koło
pola truskawek. Spoglądałam na krzaki z czerwonymi owocami, jakby miały zaraz
zmutować i pożreć mnie na podwieczorek. Moi towarzysze po prostu postanowili
jednak mnie zignorować i ruszyli szybszym krokiem w stronę jakiegoś wielkiego
budynku.
Wielki
dom pomalowany na odcień niebieskiego został otoczony werandą, Maggie szła pewnie w jego stronę, a na jej ustach błąkał
się tajemniczy uśmiech. Pewnym siebie krokiem ruszyłam za nią na tyły budynku,
rozglądając się dyskretnie wokół i będąc oczarowana widokiem, jaki zastałam.
Krajobraz
wypełniały budynki prosto przeniesione z książki o starożytności – których
szczerze mówiąc nie miałam przyjemności czytać, poza przeglądaniem zdjęć na
historii czy angielskim. Tyle tylko, że wszystko wyglądało na całkiem nowe, a
ich białe kolumny lśniły w słońcu, lekko mnie drażniąc. Uśmiech Ryana był
podpowiedzią, że to nagłe natężenie światła to jego sprawka.
Niedaleko
od nas grupka nastolatków grała w siatkówkę na piaszczystym boisku, a kilka
(teraz mówię na serio) ludzi z kopytami zamiast nóg i owłosionymi zadkami
rozmawiała z… drzewami? Na pewno jeden z nich to robił, bawiąc się włosami
głowy wychylonej z konara drzewa.
Przerażające.
Spojrzeniem
powróciłam na niewielkie jezioro, po którym pływały kajaki. Dostrzegłam
również, że większość osób miała paskudne pomarańczowe T-shirty – które
skojarzyły mi się z uniformem więziennym, w szczególności, że nie cierpię tego
koloru.
Postanowiłam
odwrócić wzrok i wbić go w werandę domu, bojąc się, że latające konie ze
skrzydłami to jednak nie wytwór mojej wyobraźni. Zerknęłam na Ryana, którego
profil był oświetlany przez promienie słoneczne i wpatrując się w niego,
poczułam względem niego nagłą czułość.
Był
słodki.
Oberwał
za to w głowę.
— Za co to? — spytał zaskoczony, masując obolałą głowę.
— Nie wiem — skłamałam, a brew mi drgnęła.
Mierzyliśmy
się złowrogim spojrzeniem, a w końcu rudzielec wybuchł śmiechem, zwracając tym
uwagę obozowiczów, czego ja wolałabym uniknąć. Za zadanie najwidoczniej
postawił sobie wkurzenie mnie na maska, ponieważ nagle objął mnie ramieniem i
przyciągnął do swojej (ku mojemu zaskoczeniu) ciepłej piersi. Pomimo dzielących
nas warstw ubrań w jego ramionach czułam się naga i obnażona, skrępowana, ale
nie miałam w sobie aż tyle samozaparcia, aby odepchnąć go.
Ciepło
jego ciała tuż przy moim powodowało, że mój żołądek zaczął robić salta, oddech
stał się krótszy i urywany jak po maratonie, serce bębniło mi tak głośno, że słyszałam
je jak dzwony kościelne. Poczułam również zaskakujące ciepło na moich policzkach,
byłam zaskoczona reakcją swojego ciała na Ryana, kompletnie nie miałam pojęcia,
co się dzieje.
— Jill… — westchnął, przytulając mnie
jeszcze bardziej do siebie, czułam jego nierówny oddech na swoim czole, a moje
dłonie samoistnie powędrowały do jego piersi, lewa ułożyła się na jego sercu,
przez co doskonale czułam jego bicie. — Jill…
Szept
mojego imienia w jego ustach brzmiał niczym zaklęcie – dużo lepsze niż te Maggie
– ale w tej chwili mój mózg koncentrował się tylko na nim, powoli jak w transie
podniosłam głowę i spojrzałam wprost w jego dwukolorowe tęczówki.
To
był błąd.
Czułam
się jakbym właśnie została złapana w jakąś pułapkę, nie mogłam oderwać oczu od jego, które nieco pociemniały z
nieznanych mi emocji, jego głowa zaczęła powoli schylać się w moją stronę. W
jednej chwili zrozumiałam, o co chodzi, ale zamiast odepchnąć go i zagrozić
kastracją, ja zacisnęłam swoje dłonie na jego bluzce i wbiłam spojrzenie w jego
wargi, pragnąc poczuć je na swoich.
Och,
jakże tego pragnęłam, to stało się w tej chwili, było najważniejsze na świecie,
a gdy jego usta były już kilka centymetrów od moich, przymknęłam oczy, czekając
na ten czuły dotyk…
— Jill! Ryan!
Jak
oparzona odskoczyłam od chłopaka i wbiłam spojrzenie w Maggie, która z hukiem
spadła z werandy. Zamrugałam zdezorientowana, ale czarnowłosa natychmiast
podniosła się na równe nogi, uśmiechając się przepraszająco, za nią stał…
Najprawdziwszy
w świecie Centaur.
TO JA SOBIE ZAJMĘ MIEJSCE NA KOMENTARZ, OK? Tym razem bd pierwsza i w końcu coś ci napiszę pod postem, haha. Tylko przeczytam do końca poprzedni rozdział i ten, więc zaraz coś ci wyskrobię. :)
OdpowiedzUsuńNo dobra, chyba w końcu jestem gotowa na napisanie czegoś porządnego. x)
UsuńZacznijmy od tego, że od dawna czekałam na jakieś dobre ff PJO/OH. Swoją drogą, to kiedyś też pisałam swoje ff, gdzie główną bohaterką była córka boga wiatru. Ale to było do szuflady, więc ciii. :') Może to dlatego tak przywiązałam się do twojego bloga? (Co z tego, że dopiero w połowie rozdziałów wywnioskowałam, że ojcem Jill jest bóg wiatru? xd) Poza tym uwielbiam twój nieprzeciętny humor, po prostu w niektórych momentach śmiałam się tak głośno, aż przychodziła do mnie moja mama, pytając co się dzieje. :D Haha, shake'i truskawkowe! Nie dziwię się Maggy. ;) Albo Pan D.! Wspomnienia wracają... chyba w końcu skończę czytać Krew Olimpu, tak mi tego wszystkiego brakuje. :/
No tak, od razu napiszę, że to ja ci napisałam te kilka pytań na asku. (ja, taka nieogarnięta) ;)
Ojciec Jill... pamiętam, że ona sama wspominała coś o tym, że widziała się z ojcem jeden raz, podczas lata i byli wtedy na lodach. Czy to w jakiś sposób przedstawia usposobienie tego boga? Bo jeśli tak, to mógłby być to Zefir... Albo Boreasz? (w końcu były te lody, c'nie?) O Eolu nawet nie wspomnę, bo to wariat (przynajmniej tak go opisał Rick) i raczej nie miałby czasu na panienki. :D
W każdym razie, jej ojciec to anemoi, i tyle. :P
Chyba nie muszę mówić, że Ryan to mój ulubiony bohater, prawda? Po prostu zjadłabym go w całości, no. I do tego jest synem Apolla! (jestem tego pewna, tak, tak) Tylko czekać, aż wygłosi nam jakieś haiku o tym, jaki to jest boski. :') W sumie to ciekawie byłoby go zobaczyć z Leonem w jednym pokoju. Wyobrażasz to sobie? Mam nadzieję, że się spotkają. :')
Maggie rozśmiesza mnie swoim zachowaniem i nieporadnością. :3 To, jak nieumiejętnie czaruje, albo zawstydza się w nieoczekiwanych momentach jest urocze. Poza tym wydaje się być dobrą przyjaciółką.
Ciekawe, czy jeszcze kiedyś zamieni Chejrona w szczura... :D
No dobra, czas na Jill. Trochę zaczyna mnie już denerwować ten jej upór, ja na jej miejscu już dawno bym się poddała oczom Ryana. <3 Dziewczyna dużo przeszła (zresztą, jak każdy heros) i podziwiam ją, że tyle czasu dała radę bez wsparcia. Na szczęście Maggie i Ryan pojawili się u jej boku. :) Podoba mi się w iej jej silny charakter i ta jej chęć do bijatyk. Powiedziałabym, że mogłaby być nawet od Aresa. :)
I jeszcze została sprawa Ann i Thalii... W sumie, nie mam pojęcia kim jest ich porywacz. Jakiś bóg, to na pewno. Ale dużo to jednak mi to nie mówi. xD No nic, poczekamy, zobaczymy co tam wymyśliłaś.
A tak w sumie, to gdybyś musiała zgadywać, to jakiego boga byłabyś córką? (tak, tak, dziwne pytanie) Chodzi mi o to, do jakiego jesteś najbardziej podobna. :) Ja uwielbiam rysować (czy tam malować), grać w koszykówkę i pisać, więc w sumie mogłabym być od Apolla. :)
Chwila... wychodzi na to, że byłabym przyrodnią siostrą Ryana. O.o
Och.
No nic, mam nadzieję że o niczym nie zapomniałam! Pozdrawiam i do następnego!
Jejku, jaki długi komentarz o.O
UsuńZacznę od początku, pory roku nie mają nic wspólnego z tym kim jest ojciec Jill, prawdę mówiąc wymieniłaś go w swoich wyliczeniach :> Jednocześnie wyjaśnię, że "miłość rządzi się własnymi prawami", więc jak ktoś się zakocha to koniec kropka, bo nawet boga może trafić strzała Amora (w tym wypadku Erosa). Zauważ również, że ojciec Jill od pewnego czasu przestał ją odwiedzać :)
Tak, Ryan jest synem Apolla i on sam doskonale o tym wie, a powód dlaczego jeszcze się do tego nie przyznał wyjaśni się w kolejnym rozdziale :D Czy ty naprawdę musisz to wszystko wiedzieć? Myślałam o tym, czy nie użyć haiku a ty to wyłapałaś!
Naprawdę nie wiesz? Specjalnie podałam imię bogini z którą spotkał się Nico, aby zdradzić rąbka tajemnicy! A ja się bałam, że zdradzę wszystko wymieniając ją w tym rozdziale -_- Poza tym Nico często bywa u ojca, a niektórzy bogowie... cóż można tam spotkać tych najgorszych, prawda? Tych, którzy uwielbiają zadawać cierpienie.
Bardzo chciałabym być córka Hefajstosa, bo go uwielbiam <3 Niestety prędzej wszystko psuje niż naprawiam -_- Zadałaś mi trudne pytanie i teraz pół godziny się zastanawiam wymieniając wszystkich bogów z pamięci.
Selene. Tak. Sądzę, że byłabym jej córką i to tylko dlatego, że uwielbiam wgapiać się w księżyc, a podczas pełni mi odbija :D Bardzo dziękuje za twój komentarz i szczerą i długą opinię, a do tego muszę dodać, że zdecydowanie Ty byłabyś córką którejś z Mojr! W tajemnicy zdradzę Ci jeszcze, że Leo i Ryan mają się niedługo poznać, podobnie jak Jill i Nico :c Nie zdradzę już więcej! Jeszcze raz dziękuje za komentarz!
Jezu, trochę pomieszałam z Nickiem i tą boginią. ._. No ale dobra, już doczytalam i teraz jakoś próbuję to sobie poukładać, tylko skończę robić lekcje. :x
UsuńNo ale oczywiście musiałam zapomnieć o jednym pytaniu, a mianowicie: będziesz wprowadzać obóz Jupiter? I w jakim stopniu? Tak jakoś mnie naszło. ;)
Skoro ja mogłabym być według ciebie córką Mojr, to ty bylabyś jedną z nich (niekoniecznie moją matką xD). Tak, czytałam twoje komentarze u mnie i przy okazji dziękuję ci za nie bardzo :D
No i ja też nie lubię koloru obozowych koszulek *przybija piątkę z Jill*. :/
Nic się nie stało, no może mam małe wątpliwości, czy dobrze to wytłumaczyłam ;-;
UsuńWłaściwie to się jeszcze nad tym waham, bo mam plany, co do Ryana (jego ojcem jest grecki bóg, bez obaw), ale nie zdradzę za wiele. Na pewno jednak będzie wspomniany :)
Właściwie to ja też nie lubię tego koloru *przybijam z wami piątkę*. Nie powiedziałabym jednak, że byłabym Mojrą :D Bo to jednak za duża odpowiedzialność c:
Bardzo dziękuje za twój komentarz :D No, a Twoje opowiadanie jest naprawdę fantastyczne i żałuje, że zawiesiłaś bloga :c
Rany, dziewczyno, ja nie wiem jak ty to robisz -.- Napisałaś już ze trzy długie, genialne rozdziały podczas, gdy ja męczę się z jednym, który pokrywa jedynie półtorej strony A4 i jest kiepski ;’(.
OdpowiedzUsuńMasz prawdziwy talent, którego okropnie ci zazdroszczę . Jak zwykle czytało mi się świetnie, ale w tym rozdziale było „to coś”. A najlepszy był ten ostatni moment. Musiałaś go zepsuć? :/ Jesteś okrutnym człowiekiem. Ale wierz – kibicuję Ryanowi i Jill <3
Nasza bohaterka rozwala mnie za każdym razem. Teraz oczywiście musiała się pobić z jakimiś laskami i prawdopodobnie (też) z powodu chłopaka ;) Bo nie wierzę, aby nie była choć odrobinę zazdrosna ^^
Wsadziłaś Nica – moja druga ulubiona postać z "Percy’ego..." ;) Chyba trochę nie zrozumiałam tej scenki, ale mam nadzieję, że za niedługo wszystko się wyjaśni. Lubię jak jest na maksa tajemniczo ^^ Aż chce się czytać dalej =)
Z kim tym razem będą musieli się zmierzyć...?
Och, już nie mogę się doczekać jak to się wszystko potoczy!!!
Życzę dużo weny, pomysłów i czasu na tworzenie ^^
Buziaki, Inna :3
Wczoraj napisałam odpowiedź, ale mi się usunęła -_-
UsuńOdpowiedzi na twoje pytanie, wyznam szczerze, że to chyba bardziej wynik mojego ciągłego pisania i dodam, że w wieku piętnastu lat mój talent pisarski był godny opłakiwania :) "Ten" moment wręcz musiałam popsuć :D Nie mogli się za szybko pocałować, popsułoby to moje plany matrymonialne c:
Naprawdę dziękuje za twój szczery komentarz, wiele on dla mnie znaczy, a ostatnio zdałam sobie sprawę, że ze szczęścia, że ktoś komentuje mojego bloga, zapominam podziękować, że chciało się - w tym wypadku - Tobie napisać parę naprawdę ważnych dla mnie słów, także dziękuje :)
To ja także dziękuję Elisabeth za to, że Ci pomaga ^^
OdpowiedzUsuń"Masz sałatę między jedynkami" dlaczego to mnie tak śmieszy?
Te charaktery, właściwie charakter każdej postaci jest taki... świetny. Tak świetnie opisany, w ogóle nie próbujesz mieszać.
Napisałaś ten rozdział w tak krótkim czasie, jestem pod ogromnym wrażeniem.
To przytulenie tak pięknie opisałaś, nienawidzę takich scenek, ale Ty to tak idealnie napisałaś, że... jejku, słów mi brakuje ;-;
Weny życzę, chociaż Tobie nigdy jej nie brakuje :)
Naprawdę dziękuje z całego serca za twój komentarz :D Naprawdę wczułam się w tamtą sytuację, więc naprawdę dziękuje za komplement, za wszystkie miłe słowa, które piszesz ^^
UsuńWitam ponownie,
OdpowiedzUsuńprawdę mówiąc nie spodziewałam się iż rozdział pojawi się tak szybko! Bardzo się z tego faktu cieszę i nie pozostaje mi nic innego jak skomentować go.
Na początek napiszę, że wyłapałam mały błąd: nie móc oderwać od kogoś OCZU lub WZROKU, jak wolisz :)
Następnie napiszę Ci, że ja wiem, iż jest to blog na podstawie powieści, ale tak czy siak pisząc go wykazujesz się niezwykłą znajomością mitologii greckiej. I ja to podziwiam, bo żeby opowiadanie miało ręce i nogi to nie lada wyzwanie. A tu ma - także gratuluję.
Ciekawi mnie bardzo kto jest ojcem Jill, ale żeby dowiedzieć się tego będę zapewne musiała jeszcze kawałek poczekać. Myślałam nad różnymi bogami ale żaden mi nie pasuje, dziewczyna ma ewidentnie problemy z agresją :P (ale to można zwalić na matkę i babkę), także nie wiem czy jej charakter podpowie mi kim jest jej ojciec.
Na sam koniec dodam, że piszesz intrygująco, dajesz barwne opisy i śmieszne dialogi, zachęcając czytalników do sięgnięcia po więcej.
Niestety na więcej trzeba poczekać, dlatego życzę powodzenia :)
Pozdrawiam
www.amandiolabadeo.blogspot.com
Szczerze mówiąc ja też nie, ale zadziałała tu prawdziwa magia, za którą dziękuje komentującym - w tym także Tobie. Dopiero za trzecim razem załapałam o co chodzi z błędem :D Także dziękuje za wskazanie mi go - poprawię lada moment!
UsuńNiedługo pochodzenie Jill się wyjaśni, a jej charakter nie ma zbyt wiele wspólnego z ojcem, choć mam już plany, co to tego jak zostanie "uznana". Bardzo dziękuje za Twój szczery komentarz, a który naprawdę mnie zmotywował.
Kuźwa. Czy ona naprawdę musiała pobić tą arogancką lalunię? xd Od razu wiedziałam, że ona nie da sobie rady z Jillian :) To jak walczyć z ogniem. Spodobała mi się pewność siebie Jillian. Dla niej w ogóle nie mieściło się w głowie, aby ta lafirynda mogła z nią wygrać.Ryan jest taki absorbujący i w moich wyobrażeniach mega przystojny, że wcale się nie dziwię, że tamte dziewczyny tak go osaczały. W tym momencie mogłam zrozumieć Maggie, bo sama nie lubię, gdy ktoś mnie ignoruję. Nikt tego nie lubi. Dlatego to bardzo miłe ze strony Jillian, że chciała się za nią "wstawić". Zrobiła to w dość brutalny i szantażujący sposób, ale intencje były szczere :D Znaczy się, nie bardzo, no bo przecież przemawia przez nią taka mała wojowniczka, która wszczyna bójki dla zabawy i sprawia jej to radość, no ale i tak postąpiła prawie że bezgrzesznie.
OdpowiedzUsuńNo i to w jaki sposób ignoruje zaloty Ryana... Czasem mnie to irytuje, a czasem wydaje się bardzo trafne i właściwe :D
Nie bardzo zrozumiałam wątek z nastolatkiem i tej złośnicy co ciągle paplała o swoich braciach. "gra się rozpoczęła" - to wiele mówi. Mam ciarki, serio :d
Ah, no i ta ostatnia scena... Tyle -- brakowało, żeby Ryan pocałował Jillian i Maggie po raz kolejny dała mi powody, abym przestała ją lubić xd To dołujące. Desperacko chcę, żeby się już pocałowali. TO chore, wiem. Przecież ona nie może go całe życie odpychać i grać niedostępnej, prawda? Proszę, niech w następnym rozdziale coś między nimi zajdzie :> Prooooszę xd Czuję się jak pięciolatka.
Niesamowite jest też to, jak młodą i niezależną Jullian jest kobietą. Umie sobie poradzić, ma cięty język i jest rozsądna. Nie próbuje się zmieniać.
To fantasy jest najlepsze jakie miałam okazję czytać! :) Jestem wniebowzięta. Nigdy jeszcze nie czytałam opowiadań o tej tematyce z takim zapałem :> Kocham to. Mam nadzieję, że mój komentarz Cię usatysfakcjonował :D Kiedy już się rozpisuję to zaczynam pisać bezsensu i wychodzi jeden wielki bałagan xD Także powodzenia i czekam na kolejny :*
xx
love-ya-ff.blogspot.com
Z całego serca od razu dziękuje za Twój komentarz :D Jak zapewne wiesz, wiele on dla mnie znaczy jak również motywuje do dalszego pisania (głównie, dlatego rozdziały powstają tak szybko). Cieszę się, że zrozumiałaś czym kierowała się Jillian, ja sama wielokrotnie byłam na miejscu Maggie, dlatego wiem, co to znaczy -_-
UsuńWiem, nie Ciebie jedyną zaczyna irytować Jill, ale ich romans będzie dość powoli się rozwijał, w końcu, czy Ty sama pocałowałabyś obcego chłopaka, którego znasz dwa dni i niemal nic o nim nie wiesz?
Jeżeli chodzi o nastolatka, jest to Nico de Angelo, jedna z postaci książek Ricka Riordana, a który jest synem Hadesa i tym samy może podróżować za pomocą "cieni" jak i bez problemu dostawać się do krainy zmarłych, a że tam przebywają zazwyczaj Ci gorsi bogowie (bo Tartar jest blisko), chłopak ma znajomości i mam nadzieje, ze nico to wyjaśniłam.
Naprawdę dziękuje za komplement! Aż się zawstydziłam, ale nie uważam, aby moje opowiadanie było, aż tak dobre, do perfekcji jeszcze wiele mi brakuje, nie mniej z całego serca dziękuje :)
KOCHAM JILLIAN!!! cięta z niej babka. nie da sobie w kaszę dmuchać. Ta scenka z bójką, Boziu kochany, uśmiałam się niemiłosiernie.
OdpowiedzUsuńNie no nie mogę, skąd ty dziewczyno czerpiesz wenę? Zdradź tajniki bo ja utknęłam i coś ruszyć nie mogę z miejsca:)
Dlaczego, dlaczego, dlaczego się nie pocałowali ? No dlaczego!!!!
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Nie martw się, ja też nieco utknęłam :D Najlepszą radą na powrót weny jest czytanie inspirujących opowiadań innych - mi to pomaga. Dlatego, że prawdopodobnie Jillian by go później pobiła i ignorowała do końca życia xD Właściwie to na ich romans jest nieco za wcześnie, bo kto całuje chłopaka po dwóch dniach znajomości?
UsuńNie mniej dziękuje za twój komentarz , wiele on dla mnie znaczy :)
Gdy wchodziłam na Twojego bloga, niespodziewałam się czegoś tak genialnego. *-*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, to co czytam i mogę śmiało przyznać, że masz niesamowicie wielki talent. :*
Postaram się czytać systematycznie, bo zaintrygowała mnie ta opowieść. :)
Weny i pozdrawiam. <3
Zapraszam do siebie na drugi rozdział: opowiadanie-dree.blogspot.com
Będę wdzięczna za opinię. :3
/Dree.
Dziękuje za wspaniały komplement (choć nieco przesadzony).
UsuńDziękuje za komentarz i cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu :)
Pora nadrobić zaległości. Rozdział jak zwykle genialny. Maggie jest po prostu urocza. Pod koniec rozdziału myślałam, że Jill i Ryan się pocałują... A tu takie zaskoczenie. Czekam z niecierpliwośćią na następny rozdział. A tymczasem nauka wzywa ;c
OdpowiedzUsuńhttp://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/
Dziękuje za komentarz :) Nie Ty jedyna tak myślałaś :D
UsuńNaprawdę dziękuje z całego serca za Twój komentarz ^^
O mamciu, wielkie ukłony dla autorki za TAK DOBRY tekst. Jestem pod mega wielkim wrażeniem Twojego stylu Miki Foggy. Twoje pióro jest lekkie, więc czyta sie szybko, przyjemnie. Opisujesz zdarzenia, odczucia i wygląd w klarowny sposób, więc opowiadanie nie jest nudne i mozna sobie wszystko super świetnie wyobrazić. Oklaski,one są za super szczegółowość. Widać, jak bardzo sie starasz, dlatego wszystko jest dopracowane. Imiona bogów, miejsca czy opisy Herosów.
OdpowiedzUsuńW ogóle... twoje opowiadanie, jest moim pierwszym fantasy fanfiction, bo jak chyba zrozumiałam, wzorujesz się na percmy Jacksonie xd ale nie jestem pewna hahhaha xp
Co do zachowania głównej bohaterki to.. Kurcze, chciałabym być tak zdecydowana i odważna jak Jill, tzn.nie chciałabym wplatywac sie w ciągłe kłopoty, bójki, sprzeczki itp. Ale... Podoba mi sie to. A jeśli chodzi o męską część bohaterów to Ryan czy jakos tsk (nadal jestem w fazie zapamiętywania imion) wydaje sie byc mega przystojny. Moze to bożek przystojnosci? O ile taki istnieje hahhahah nie, no... Ale po Twoim supi opisie w moich oczach powstał piękny obraz. Nie zgadniesz kogo mi przypomina.... HARRY'EGO STYLES XD To chyba przez te doleczki, które pojawiają sie za kazdym razem, gdy chłopak sie uśmiechnie.
Eh, dobra.. Nie będę zanudzac moimi przemyśleniami xd po prostu życzę weny, natchnienia i radości z pisanis, bo to w naszym zawodzie jest chyba najważniejsze
Ps. Jeśli masz czas to byłabym wdzięczna, gdybyś przeczytała mają pracę.
Dziękuję za super rodziła i czekam na next
http://the-royals-academy-ff.blogspot.com!
Och dziękuje! Naprawdę dziękuje! Z rozdziału na rozdział obawiam się, że moje opisy podupadają, ale cieszę się, że tak nie jest :)
UsuńTak, woruje się na książkach Ricka Riordana (w tym serii o "Percy Jacksonie i Bogowie Olimpijscy"). Właściwie, co to Ryana jesteś blisko, ale jego pochodzenie zostało już wyjaśnione :) To jest syn Apollo (według nieoficjalnego źródła), a ten Bóg jest naprawdę przystojny :D I nie omieszka o tym mówić ^^
Ja po prostu uwielbiam dołeczki w policzkach, ale zupełnie innego powodu do którego przyznawać się przy świadkach nie będę :D Twoje przemyślenia wcale mnie nie nudzą, a jedynie sprawiają, ze serce robi mi się ciepłe od wzruszenia. Naprawdę dziękuje za Twoje życzenia, jak również za sam komentarz!
Och, postaram się wpaść we weekend, bo teraz mam trochę mniej czasu dla siebie, ale na pewno skomentuje Twojego bloga :)
Uff dobrze, że Jill nie musiała długo szukać Ryana i Maggie. Naprawdę zaskoczyło mnie to, że Ryan był otoczony tymi panienkami. Nie żeby to było dziwne, że ma powodzenie, ale nie myślałam, że tak łatwo ulega uwielbieniu. I skąd one tak w ogóle się tam nagle wzięły? Zrobiło mi się szkoda Magic, że przez to poczuła się taka osamotniona. Przynajmiej ja bym się tak poczuła. Oh to było słodkie, że Jill nie spodobał się widok chłopaka z tymi pustakami. Komuś tu zaczyna zależeć...
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że przeraża mnie zapał Jill do walki. Jeśli coś się dzieje, jest pierwsza do bójki. To jak potraktowała te dziewczyny było wręcz okrutne (uderzyła głową jednej z nich o chodnik!) Mimo to uważam - i podziwiam ją ta to - że zachowała się jak prawdziwa przyjaciółka i stanęła w obronie Maggie. Jej postawa - choć drastyczna - jest godna pochwały. Myślę jednak, że zbyt mocno przestrzega swojej przestrzeni osobistej. Nie musi się wyżywać za każdym kto choć trochę ją naruszy. Chyba że masz taki zamysł, by pokazać jej waleczny temperament.
Wątek Apate spodobał mi się ogromie. Ta groźba w stosunku do bogów. Czuję, że kroi się tu coś szalenie ciekawego i już nie mogę się doczekać, kiedy dowiem się co to jest ;D
Jejku! W końcu dotarli do obozu! Zapowiada się bardzo ciekawie haha. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Kurcze Ryan, dlaczego jej nie pocałowałeś? No tak pojawił się centaur. Mam nadzieję, że tym razem Maggie nie zamieni go w szczura ;D
Podsumowując jestem kompletnie zawiedziona, że nie ma kolejnego rozdziału, jednak jednocześnie cieszę się, że wszystko nadrobiłam ;) Pięknie piszesz, budujesz cudowne zdania - nawet jeśli zdarzają się drobne błędy czy powtórzenia - to jednak twoje opowiadanie jest mega wciągające i wspaniałe. A twoje poczucie humoru? Bajka. Czasem aż śmieję się na cały głos ;D Dlatego niecierpliwie czekam na więcej i życzę oceanu weny. Pozdrawiam ;*
Właściwie to sama do końca nie wiem skąd wzięły się te dziewczyny :D Jednak szczerze powiedziawszy, jaki dorosły facet odpędzałby kijem ładne dziewczyny, które nie chcą się od niego odkleić? Twoje słowa "Komuś tu zaczyna zależeć..." tak bardzo skojarzyły mi się z Ryanem, ze mała głowa :D
UsuńWłaściwie chodziło mi o to, aby pokazać, że Jillian jest z lekka uzależniona od dobrej adrenaliny za którą uważa walki (tak jak ja szybkie kolejki górskie). Właściwie to, że szanuje ona swoja przestrzeń osobistą... cóż popatrz na to z innej strony, gdyby cała Twoja rodzina zostawiła cię samą jak palce, a każda rodzina zastępcza w końcu i tak by cię wyrzucała... to można zinterpretować jako strach przed zażyłością. Uczucia Jillian już wymykają się jej z rąk, więc jedyną radą na to jest zachowanie jej przestrzeni osobistej. Nie chciałam, aby jakikolwiek z moich bohaterów był idealny, chce pokazać ich skazy i niedoskonałości, bo wielu ludzi je ma :)
Och tak, kroi się tutaj coś drastycznego bym rzekła. Prawdziwa rewolucja bym dodała :)
Naprawdę dziękuje za Twój cudowny komentarz, a co do powtórzeń, to naprawdę się staram! Słowo! Cieszę się również, że humor w moim opowiadaniu nadal trwa, bo bez niego ja nie umiem się odnaleźć :D Pierwsza fala weny już do mnie wczoraj dodarła, więc dziękuje z całego serca i również pozdrawiam ^^
Uwielbiam Twój sposób pisania. Jest za razem taki hm... subtelny, ale z wielkim poczuciem humoru, które coraz bardziej mnie zachwyca! Sposób w jaki wykreowałaś swoich bohaterów jest niesamowity. Kocham już całą trójkę i to szczerą miłością. :) Jill jest przebojowa! Agresywna i aspołeczna, ale wydaje mi się, że pan R. i pani M. ją otworzą...
OdpowiedzUsuńRyan i jego dziwki XD Musiałam to napisać... Widać, że to fikcja. Rudy i laski? Takie rzeczy tylko w Fan Fiction! Nie żebym narzekała.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu, gdy czytałam jak Jillian poradziła sobie z tymi laleczkami. Brawo dla niej! A Ryan... Jaki on jest wspaniały! Wciąż ciekawi mnie jakie dragi bierze, ale jego pogoda ducha i ciepło, które w sobie nosi coraz bardziej mnie przekonuje.
Cieszę się, że w taki normalny sposób wprowadziłaś ich do obozu. U Rica zawsze wpadali w jakiś spektakularny sposób, co mi się niezbyt podobało.
Hahahhahahahahahah Tekst Ryana o cyckach XD
Jak.
Mogłaś.
Nie.
No.
Jesteś.
Okropna.
Masz.
Szczęście.
Że.
Cię.
Kocham.
Ale.
Czemu.
Oni.
Się.
Do jasnej cholery nie pocałowali?!?!
No musiałam to napisać :D
Wiedziałam, że ich do siebie ciągnie. Mam nadzieję, że do tego pocałunku szybko dojdzie.
Lecę do następnego rozdziału!
Czy tylko ja uwielbiam rudych? :D Właściwie to najbardziej Szkotów <3
UsuńMoże stworzę centaura-szkota? Hmm... ciekawy pomysł :D
Ryan ma to we krwi, bo jego matka była taka sama :D Możliwe też, że to zasługa Apolla, ja teraz właśnie się zastanawiam, czy nie zrobić z nim coś na pozór wilkołactwa, bo w końcu jest Irlandczykiem :3
Właściwie na początku nie miało być to spokojne wejście, ale w końcu doszłam do podobnego wniosku, co i Ty. Uznałam, że warto pokazać to, że do obozu też można się dostać w spokojny sposób (pomijając to, że Jillian jako pasażer jest straszna!)
Bo Jillian by prawdopodobnie chwilę później go zabiła!
Czemu nikt się nie czepia temu, że prawdopodobnie Ryan wiedział, że im przeszkodzą? W końcu widzi przyszłość :D
Buzi-buzi jeszcze nastąpi, a już nawet wiem w jakiej sytuacji i z pewnością Ryanowi się oberwie :D
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje za komentarz!
Kurcze. Piszesz mi takie kochane odpowiedzi, że aż sama nie mogę się powstrzymać, by napisać odpowiedzi na odpowiedzi... XD
UsuńJa uwielbiam rudych! A najbardziej ich dręczyć :D
To trochę przerażający pomysł... Zaczynam się bać!
I bardzo dobrze. To był strzał w dziesiątkę.
Nooo taaak! Nawet o tym nie pomyślałam. Niezła jesteś... ;]
Ja mam często tak samo :D
UsuńPrzy okazji wysłałam do ciebie e-maila ^^
Wilkołactwo jest fajowe! Sama chciałabym być jednym z nich T-T
Biedna Maggie :(Jak Ryan mógł pozwolić, żeby te lalunie tak ją traktowały!? Podpadł mi! Jak się cieszę, że Jillian się z nimi rozprawiła! :3
OdpowiedzUsuń"Jesteś płaska" Hahahah, szczerze i prosto z mostu! :D
Kolejny tajemniczy fragment, ciekawy jak inne, tylko problem dla mnie jest w tym, że ich nie rozumiem. :c Dlatego całe szczęście, że głównie Jill, Maggie, i Ryan (który mi podpadł!!) są w Twoim opowiadaniu. :D
No i teraz najważniejsze. Ryan mi podpadł. To prawda. Ale jestem zagorzałą romantyczką. A co za tym idzie. Dlaczego. oni. się. NIE. pocałowali?!?! ;-;; Chlip ;c Będę płakać jak zaraz nei przeczytam gdzieś o ich pocałunki. :c Czy możesz spojrzeć w oczy tej emotce " :c " i powiedzieć jej, że oni się nie pocałowali? :c No właśnie. :c
.
.
.
.
Okej, już się ogarnęłam. xD Rozdział cudny i idę dalej! ;* Buziaki <3
Ryan to mężczyzna, nie zauważył tego >.<
UsuńSądzę, że Rudzielec szybko podłapie u Ciebie plusy :3 Wiesz jesteś pierwszą osobą, która nie wściekła się na Maggie, która przerwała im tę scenę.
Pociesz się tym, że nie tylko ty byłaś z tego powodu zła :D
(spojler) Jeżeli chcesz przeczytać o pocałunku do idź do najnowszego rozdziału >3<
Dziękuje za feerycznie apolliński komentarz!
Bussis! :3
Hejka!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny (wiem, powtarzam się).
Końcowy moment Jill-Ryan mmmmm... Cód-miód 🍯