Ta część historii będzie pisana bardziej z punktu widzenie Ryana, a Maggie niestety zagości tam krótko (ja w dzieciństwie uwielbiałam Scooby Doo, a wy?)
Za wszelkie błędy przepraszam -_- Oraz dziękuje wszystkim za komentarze i przede wszystkim, że tak długo przy mnie trwacie, a moje opowiadanie was nie zanudza =)
Ach, no i STRASZNEGO HALLOWEEN!
Zabawa w Hallowem według małych herosów:
Mały rudawy chłopiec skrzywił się lekko a zarazem
podejrzliwie, gdy jego równie płomiennowłosa matka nudząc coś pod nosem
pracowała przy jego stroju. Zerknął w stronę okna i westchnął, gdy zauważył, że
zmrok już dawno zapadł.
Zszedł z niesamowitą szybkością z fotela, na którym to
wcześniej marudził niemiłosiernie o tym, aby jego rodzicielka się pośpieszyła z
jego kostiumem i niby to oglądając swoja ulubioną kreskówkę „Tom and Jerry”.
- Mamo! – Krzyknął przeciągając literkę „a”.
Jednak Aine O’Connall Irlandka pół-krwi nie usłyszała
swojego dziecka, zbyt zajęta jego kostiumem. Można by rzecz, że w jej ciemnych
granatowych oczach zapaliła się iskierka szaleństwa, a czego sześcioletni Ryan
po prostu nie zauważył.
Dlatego też oczywiście naburmuszony sześciolatek zrobił to,
co większość dzieci w jego wieku – mianowicie teatralnie podszedł do drzwi, wzdychając,
co chwila. Jęcząc i zawodząc jak zranione dziecko i marudząc coś o ucieczce z
domu, aby sypiać z bezdomnymi, którzy to będą go molestować.
Jego matka go zignorowała.
Rudzielec zacisnął usta w wąską linię i otwierając drzwi
wyszedł trzaskając nimi, ale gdy tylko ujrzał jak księżyc niesamowicie oświetla
cały ich maleńki domek i dekorację westchnął i wyszczerzył wszystkie ząbki w
uśmiech nie zwracając uwagi na to, że ostatnio stracił swoje dwie jedynki z
przodu.
W jego dwukolorowych tęczówkach zapaliły się iskierki humoru
i radości, więc czym prędzej wybiegł przed dom na chodnik, przez który
maszerowały przeróżne monstra, a zachwycony chłopak kiwał głową na wszystkie
strony chcąc zapamiętać wszystkie te niesamowite kostiumy.
- To głupie!
Ryan odwrócił się automatycznie i wbił oczy w dziewczynkę
przebraną za wiedźmę, była zdecydowanie młodsza od niego, a nad nią nachylała
się przepiękna – podobna do jego nauczycielki w przedszkolu – kobieta, ale to
pięciolatka dziwnie przyciągała jego wzrok.
- Jillian – westchnęła kobieta. – Halloween to wspaniała
zabawa!
- Dla dzieci – podsumowała chłodno pięciolatka. – Ale nie zamierzam
dzielić się cukierkami – dodała po chwili namysłu.
Ryan uśmiechnął się szeroko doskonale rozumiejąc, o co
chodziło dziewczynie, on sam musiał połowę swoich słodyczy oddawać matce, która
zawsze zabierała te najsmaczniejsze tłumacząc coś o próchnicy, a następnie
razem oddawali je zazwyczaj do schronisk dla bezdomnych, a co rudzielec
uwielbiał robić, ponieważ tylko tam mógł spotkać Elvisa, choć jego matka
mawiała, że to nie był prawdziwy Presley.
- Jillian, właściwie, co Ci się nie podoba? – Zawołała zrezygnowana
kobieta.
Dziewczynka wystawiła swoją małą pulchną rączkę i zaczęła
obrazowo odliczać wszystkie punkty.
- Pierwszy: Dzieci, one są głupie – wyjaśniła marszcząc
śmiesznie nosek. – Drugie: Tatuś, on uważa Halloween za pogańskie święto – na te
słowa kobieta przewróciła teatralnie oczami. – Trzecie: Strój, nie lubię wiedź –
oznajmiła spojrzawszy na kobietę przed nią. – Czwarte: Dynie, nie znoszę dyń –
wyjaśniła jakby to było najgorsze ze wszystkich punktur. – Piąte: Nie lubię tej
Niny, bo jak zabrałam jej cukierki poleciała z płaczem do swojej mamy…
- Co zrobiłaś? – Spytała żałośnie kobieta rozglądając się
wokoło.
Pięciolatka wzruszyła ramionami i zerknęła wprost na Ryana mrużąc
swoje szare oczka.
- Co się gapisz? Chcesz oberwać? – Spytała podnosząc
teatralnie piąstkę ku górze.
- Jillian!
Ryan za to wpatrywał się w dziewczynę oniemiały, a jego
serce zabiło szybciej. Właśnie poznał swoją pierwszą dziecięcą miłość i nawet
pobicie przez nią wydawało mu się czymś najpiękniejszym na całym świecie.
- Co? – Spytała naburmuszona dziewczynka odwracając się do
kobiety. – Jeżeli chodzi o tą całą Molly…
- Maggie – poprawiła ja kobieta z niewyraźną miną.
- … to sama się prosiła, niepotrzebnie przebierała się za
wiedźmę – podsumowała pięciolatka.
Wszyscy troje jak na zawołanie spojrzeli w stronę nagłego
pisku, gdzie czarnowłosa dziewczynka ujrzawszy swoją dręczycielkę ruszyła
biegiem przed siebie i nawet nawołujący ją ojciec nie mógł dogonić swojej
córki.
- Nie moja wina – oznajmiła pięciolatka z iście niewinną
mimiką twarzy. – Zamiast marudzić mi nad uchem, jak każda matka powinnaś zrobić
mi strój czarodziejki z księżyca – poskarżyła się pięciolatka. – A nie jakiejś
głupiej wiedźmy – dodała podnosząc dumne podbródek ku górze.
- Jillian!
- Ryan!
Rudzielec odwrócił się w stronę swojej matki, która z
całkowitym nieładem swoich rudych włosów, niskiej, ale silnej posturze i
sińcami pod oczami wyglądała jak prawdziwa Furia z greckiej mitologii.
Trzymając koło siebie strój kota z ulubionej kreskówki chłopaka, sprawiła, że
pięciolatka stojąca koło swojej matki wskazała na jego matkę palcem.
- Widzisz! To jest dobra kochająca matka! – Poskarżyła się.
- Jillian! – Ponownie krzyknęła kobieta czerwieniąc się
lekko.
Aine jednak nie zwróciła uwagi na obecność tej dwójki tylko pomaszerowała
w stronę swojego syna ze srogą miną, a następnie ciągnąc go za ramię zerknęła
na pięciolatkę, która z wielkim kapeluszem i w czarnej sukience wyglądała dość
strasznie, a do tego dochodziły doczepiane szpiczaste uszy i wielki również
przyczepiany nos na gumkę z kilkoma brodawkami na nim.
W dłoni trzymała torbę na słodycze z wymalowanymi na nim
czarnymi kotami, a pod pachą miała nieco większą od siebie miotłę, z czym
wyglądała dość zabawnie. Natomiast
kobieta stojąca koło pięciolatki nie raczyła nawet się za cokolwiek przebrać.
- Chyba się zakochałem mamusiu – wyznał rudzielec wchodząc
posłusznie do domku.
Na słowa swojego sześcioletniego syna kobieta zamarła i
spojrzała na niego wybuchając śmiechem, który zamarł, gdy dojrzała powagę w
jego dwukolorowych oczach.
- Myślisz, że gdybym poprosił ją o rękę zgodziłaby się?
Chociaż jej utrata sprawiłaby pewnie, że nie mogłaby już nikogo uderzyć –
wyznał chłopiec robiąc zamyśloną minę.
Kobieta opadła na pierwszy z brzegu fotel i schowała twarz w
dłonie nie wiedząc, czy śmiać się czy może płakać? Zachichotała jednak i
spojrzała lekko załzawionymi oczami na skupioną i zamyśloną twarz swojego
synka.
- Ryan… proszenie o rękę… to inaczej proszenie kobiety, aby
za ciebie wyszła – wyjaśniła.
- Ale ona nie stoi za mną, więc, po co miałaby wyjść? –
Spytał skołowany sześciolatek.
Aine ponownie zachichotała tym razem głośno i starając się w
chwilach powagi wyjaśnić swojemu synowi, że „wychodzenie za kogoś” nie ma
takiego dosłownego znaczenia, a co było trudne – jednak jej radosny
sześcioletni syn zwalił wszystko po chwili na hormony.
Sześciolatek.
Aine chichotała jeszcze długo, zdecydowanie była
w lepszych humorze niż matka pięcioletniej Jillian, Melinda, która musiała
powstrzymywać swoją córkę od rozszarpania małej córki meksykanina, który to
wyzywał ją w tymże języku jak wychowała swoją córkę i jednocześnie mówiąc coś,
o jakich duchach, a najpewniej miało to jakiś związek z voodoo.
Nie wiem czy te dzieci są genialne czy słodkie... z taką pięciolatką mogłabym się przyjaźnić XD
OdpowiedzUsuńJa spotykając Jill uciekałabym podobnie jak Maggie :D
UsuńRyan mnie rozwalił z tym tekstem:
OdpowiedzUsuń" - Ryan… proszenie o rękę… to inaczej proszenie kobiety, aby za ciebie wyszła – wyjaśniła.
- Ale ona nie stoi za mną, więc, po co miałaby wyjść?" ;D
Zawsze potrafisz mi poprawić humor. ;)
A... Czy oglądałam Scooby'ego w dzieciństwie? Oglądałam tylko to ( no i jeszcze Toma i Jerry'ego) Ale w tym pierwszym byłam zakochana.
Aż wstyd się przyznawać, że nadal czasami go oglądam ;) Ale warto wrócić do wspomnień z dzieciństwa.
Jestem strasznie sentymentalna :P
Ja sama uwielbiam ten tekst :D Wpadłam na niego przypadkiem, a ponieważ mam trzyletnią siostrę doskonale wiem, że dzieci zawsze biorą wszystko dosłownie :)
UsuńCieszę się, że moje opowiadanie poprawia Ci humor, ja sama lubię zamieszczać kilka humorzastych tekstów w nim - co raczej widać ^^
Ja w dzieciństwie zawsze chciałam mieć Wehikuł Tajemnic. W dzieciństwie miałam zamiar kupić sobie taki pojazd i podobnie go przemalować :D
Żałuję, że dopiero teraz wpadłam :p Wcześniej nie mogłam znaleźć witryny do obserwowania, ale wreszcie mi się udało xd
OdpowiedzUsuńJejku Ryan był takim słodziutkim chłopaczkiem :D Jillian to przysięgam, że jak Boga kocham, cała ja. Ja to wiecznie kogoś pobiłam, gdy byłam młodsza xd Zwłaszcza starszą siostrę, ale w większości przypadków to ona wygrywała :d Potem urodził się mój młodszy brat i zaraz za nim siostra, więc trochę przystopowałam :pp
Rany, ja Halloween przesiedziałam w domu i czytałam książkę...
Spodobała mi się końcówka :) To dobrze, że poza poważnymi sytuacjami dodajesz także nutkę humoru :> Wspaniale jest się pośmiać w wolne wieczory xd
Szczerze, to kiedyś chciałam być takim herosem. Albo władać jakimiś mocami, zwłaszcza odbijało mi tak po Power Rangersach i Winx lub WItch xd
Cieszę się, że z tego wyrosłam :D Ale chętnie wracam myślami do tamtych czasów :)
Dzieciństwo jest wspaniałe :) W tedy nie wie się jeszcze jakie są prawdziwe problemy świata i co tak naprawdę dzieje się dookoła... Właśnie dlatego tak bardzo spodobał mi się ten rozdział :>
Pozdrawiam xx
love-ya-ff.blogspot.com
Niestety nie miałam gdzie indziej jej wstawić (chodzi o witrynę do obserwacji) >.< Bardzo się cieszę, że udało mi się tak dobrze wykreować postacie, szczerze mówiąc to Jillian i Ryan są dla mnie wyzwaniem w ich osobowości i zachowań, nigdy nie pisałam i nie kreowała takich postaci. Właściwie uznałam, że najlepsze czasu Halloween były właśnie w dzieciństwie, więc pomysł sam powstał ^^
UsuńJa pamiętam czasy "karteczek" biegało się na przerwach i wymieniało :D
Dziękuje za twój szczery komentarz i również pozdrawiam =)
Te opowiadnie jest cudne i urocze. Tyle w temacie <3
OdpowiedzUsuńhttp://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/
Jak to się stało, ze czytam ten wpis dopiero teraz? Jakim cudem go przeoczyłam?
OdpowiedzUsuńAle mi poprawiłaś humor, śmiałam sie w głos z tekstu Ryana :)
Dzieci są genialne
http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/
Szczerze mówiąc mi samej wydawało mi się, że go przeczytałaś :D Dopiero twój komentarz mnie uświadomił w mej niewiedzy i byłam szczerze zaskoczona twoim zaskoczeniem =)
UsuńTen rozdział jest niesamowity! Czytam go już drugi raz, a i tak jestem ciągle pod ogromnym wrażeniem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, puck
Dziękuje ślicznie :)
Usuń"Dlatego też oczywiście naburmuszony sześciolatek zrobił to, co większość dzieci w jego wieku – mianowicie teatralnie podszedł do drzwi, wzdychając, co chwila. Jęcząc i zawodząc jak zranione dziecko i marudząc coś o ucieczce z domu, aby sypiać z bezdomnymi, którzy to będą go molestować." No bo przecież każde dziecko wie, że śpiąc z bezdomnymi może być molestowane przez nich! XD :D
OdpowiedzUsuńOjeeej Ryan się zakochał w Jill już w tym wieku! <3
"Myślisz, że gdybym poprosił ją o rękę zgodziłaby się? Chociaż jej utrata sprawiłaby pewnie, że nie mogłaby już nikogo uderzyć" Ahahahahaha nie mogę! :D Kocham, kocham, kocham kocham kocham kochamkochamkochamkochamkocham!!!!!! <3
No to ten... biegnę dalej! ;*
Ten fragment był trochę ironiczny, a nie wiem, czy dało się to wyczuć... nie jestem w tym dobra... ech! W każdym razie Ryan przejawiał lekko pesymisty humor xD
UsuńBa! On się zakochał dużo wcześniej, ale ten dodatek nie ma wpływu na toczące się opowiadanie.
Dzięki :) Nieskromnie dodam, że uwielbiam pisać z perspektywy dzieci, bo mają śmieszne powiedzonka ^w^
Twój komentarz był feerycznie apolliński i dziękuje za niego :)
Bussis! :3
Furie w liczbie mnogiej były z mitologii rzymskiej. W greckiej były erynie, zwane przez herosów Łaskawymi.
OdpowiedzUsuńHejka!
OdpowiedzUsuń"Dlatego też oczywiście naburmuszony sześciolatek zrobił to, co większość dzieci w jego wieku – mianowicie teatralnie podszedł do drzwi, wzdychając, co chwila. Jęcząc i zawodząc jak zranione dziecko i marudząc coś o ucieczce z domu, aby sypiać z bezdomnymi, którzy to będą go molestować." Ten moment mnie powalił.
Zachowanie Jill. Ja bym zaczęła się kłócić lub bić z nią gdyby mi zabrała cukierki. Przecież słodycze to świętość!!!
Ryan i jego teksty. 😊😊😊😂